Jestem kundlem, czy jak ktoś woli "psem rasy mieszanej" :) Nigdy nie zastanawiałam się jakie rasy we mnie drzemią i jakich miałam przodków. Państwo mówią czasem, że jestem kotem albo kozą. Jeśli chodzi o rasy, to pani nazywa mnie kieszonkowym border collie lub owczarkiem kaszubskim. Z borderem mam niewiele wspólnego. Energii owszem - mam spore pokłady (mogę grać w reklamach baterii Duracell), ale nie interesuje mnie bieganie za frisbee, a sztuczek też nie chce mi się uczyć. Ze dwa razy za frisbee mogę się przebiec, ale potem nudzi mi się ta zabawa i wolę węszyć i zwiedzać okolicę. Psem obronnym też nie jestem. Szczekam czasem na przechodniów, zwłaszcza tych intensywnie "pachnących", ale to wynika raczej ze strachu niż z potrzeby obrony kogokolwiek. Tupnięcie nogą wystarczy, żebym podkuliła ogon i zwiewała gdzie pieprz rośnie. Jeśli chodzi o polowanie, to rzeczywiście, ptaki są niezłym celem, fruwające woreczki też, ale wystarczy komenda "zostaw" i zwykle odpuszczam, więc myśliwy też ze mnie żaden. No cóż, jestem więc po prostu sobą - psem rasy mieszanej, łączę różne cechy. Ale za to, jak już pisałam wcześniej, jestem niezłą modelką i mogę sobie poudawać. Tylko spójrzcie!
Tu na przykład jestem owczarkiem:
Tutaj szpicem:
A tutaj borderem:
Tak więc posiadanie mieszańca ma swoje plusy - można mieć kilka ras psów w jednym! :)
Świetna psina! Ciekawe, czy potrafiłaby poudawać kota... Podobają mi się chusteczki na psich szyjach, nasza Majka też taką nosi, z tym że niebieską.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i wygłaskuję :)
Dokładnie to samo zauważam u mojej psiny - multum ras w jednym, niewielkim kundelku. Z tym że ona najczęściej jest chartem, ale owczarek i border też się u niej pojawiają ;)
OdpowiedzUsuń