czwartek, 28 stycznia 2016

160. KrakVet Natural Snack

Dzięki uprzejmości sklepu KrakVet Bona miała ostatnio okazję wypróbować nowe smaki Natural Snack. Dostaliśmy trzy opakowania - smaczki z kurczakiem i dorszem, z kaczką oraz kości z kurczakiem. Jak smakowały i jaka jest nasza opinia? Zapraszam do lektury!


Producent zapewnia, że przysmaki Natural Snack nie zawierają żadnych sztucznych konserwantów, są wolne od antybiotyków i ulepszaczy smaku, nie zawierają zbóż ani innych popularnych w przysmakach zapychaczy. Przysmaki są przekąską w pełni naturalną, przygotowywaną z mięs najwyższej jakości.
Producent zaleca aby po otwarciu przysmaki przechowywać w lodówce nie dłużej niż 48 h. Zalecana dzienna dawka, to max. 10 szt. (w paczce jest 80 g, czyli ok. 10-18 szt. w zależności od wielkości i rodzaju przysmaków).


KRAKVET Natural Snack – przysmak dla psa z kurczakiem i dorszem 80g 


Skład: kurczak 52,3%; dorsz 41,5%, skrobia 2%, gliceryna 2%; sorbitol 2%, sól 0.2%;

Przekąska ta ma formę roladki o przekątnej 3-4 cm. Z racji tego, że jest to przysmak półwilgotny, trochę przypomina popularne żelki :-) Z tego powodu nie podawałabym go psom podczas treningu - żucie smaka zajęło Boniaczkowej dobre kilkadziesiąt sekund. Podawany w całości jest idealny jako przekąska. Wpadłam jednak na pomysł pokrojenia smaczka na małe kostki i wtedy doskonale sprawdził się w roli "treserki" - nie absorbował uwagi psa i do tego z jednej sztuki powstała całkiem spora ilość mini-przysmaków. 



KRAKVET Natural Snack – kości dla psa z kurczakiem 80g


Skład: kości 55%, kurczak 42,8%, sól 0,2%, sorbitol 1,5%

Przysmaki w formie kostki owiniętej filecikiem z kurczaka. Zawartość mięsa w fileciku wynosi 97,8%. Te przysmaki nie nadają się do podawania jako nagroda w szkoleniu, a jedynie jako przekąska. Mimo, że kość da się z łatwością złamać, zjedzenie jej wymaga już nieco więcej wysiłku i czasu. W przypadku Bony schrupanie przysmaków zajmowało ok. 1-2 min.



KRAKVET Natural Snack – przysmak dla psa kawałki kaczki 80g


Skład: kaczka 96,8%,sól 0,2%, gliceryna 1,5%, sorbitol 1,5%

Mięsne, półwilgotne paski idealnie nadające się jako przekąska oraz świetnie nadające się jako nagroda w szkoleniu. Można je pociąć na małe kawałeczki (wtedy z jednego paska powstaje nawet kilkadziesiąt mniejszych porcji). Zjedzenie jednego paska również nie zajmowało Bonie wiele czasu (kilkanaście sekund), więc w przypadku psów dużych wystarczy podczas treningu podzielić przysmak w rękach na mniejsze kawałki.


Wszystkie przysmaki mają delikatny, przyjemny zapach i są bardzo smakowite dla psa - są to jedne z tych przysmaków, dla których Bona wykonuje kilka komend na raz, byle tylko dostać kawałek ;-) Dużym atutem jest też strunowe zamknięcie opakowani, dzięki czemu przysmaki zachowują świeżość, a ich zapach nie roznosi się po całej lodówce.


Przysmaki na pewno są godne polecenia. Mają bardzo porządny skład i niewątpliwie są atrakcyjne dla psa. Jeśli chodzi o walory smakowe i skład, to jak najbardziej POLECAMY!
Cena opakowania 80 g waha się od 7,41 zł do 10,15 zł, przy czym górną granicę uważam za nieco za wysoką. Obiekcje mogłabym mieć również co do trwałości - jest ona owszem gwarancją tego, że produkt nie zawiera zbędnych konserwantów. Z drugiej jednak strony właściciele psów miniaturowych, chcąc trzymać się zaleceń producenta co do czasu przechowywania, mogliby nie zdążyć wykorzystać wszystkich porcji (wszak nie samymi smakami pies żyje ;-) ). Być może warto pomyśleć o najmniejszych psiakach i stworzyć specjalnie dla nich mniejsze opakowania.

Przysmaki KrakVet Natural Snack kupicie T U T A J


środa, 13 stycznia 2016

159. Kocham swojego psa bo...

Zainspirowana fejsbukowym profilem Lajki postanowiłam wyszukać cechy, zachowania i zwyczaje, które mi się w Boniaczkowej podobają, które cenię i które mnie rozczulają. Powstanie z tego cykl krótkich wpisów. Kolejność przypadkowa ;-)
Żeby nie było tak cukierkowo, za jakiś czas pojawi się też post z zachowaniami, których nie znoszę i które mnie wybitnie irytują ;-)

Kocham swojego psa bo...

Trzyma się blisko nas.
Mimo, że uwielbia wolność i niezależność, potrafi jednocześnie być mega czujna na spacerach. Zawsze pilnuje, by żadne z nas nie zgubiło się jej z oczu. Kiedy nagle straci nas z zasięgu wzroku (czasem specjalnie się przed nią chowamy) biega w kółko, węszy i nie odpuści, dopóki nie znajdzie swojego człowieka. Nie ucieka i nie oddala się bez potrzeby. Kiedy idzie przed nami, co jakiś czas sprawdza, czy aby na pewno dotrzymujemy jej kroku. Dzięki temu dość szybko po adopcji zdecydowaliśmy się jej zaufać i spuszczać ją ze smyczy na spacerach.



Na zdjęciach w ruchu ma głupią minę.
Kiedy próbuję zrobić jej jakieś zdjęcie w biegu, zwykle wychodzi ono prześmieszne. W biegu widać na jej pysku totalne szaleństwo i radość. Bona uwielbia ruch i okazuje to całą sobą. Ma nieskończone pokłady energii, które chętnie wykorzystuje na spacerach. Bardzo fajnie ogląda się potem takie dynamiczne zdjęcia ;-)



Języczek wypada jej z pyska.
Śmieszne i rozczulające zarazem :-) Czasem mam wrażenie, że Bona zapomina, że w ogóle ma język i dlatego zamyka pysk, bez uprzedniego schowania go do paszczy. Zdarza się jej to na spacerach,a także podczas snu. Czasem wywala cały "krawat", a czasem tylko delikatnie zagryza końcówkę przednimi zębami ;-)



Bardzo się stara podczas nauki.
Boniaczkowa jest niecierpliwa. Czasem wykonuje na raz wszystkie znane jej komendy, byle tylko dostać smaczka. Ciężko nakierować ją na tą jedną konkretną, którą akurat chcę jej nauczyć/powtórzyć. Ale kiedy już załapie o co mi chodzi, robi wszystko, żeby wyszło jak najlepiej.




Jej uszy żyją własnym życiem.
Cóż... Uszy Bony zdają się być osobnym organizmem. Żyją własnym życiem. Ustawiają się jak chcą i kiedy chcą. Dzięki temu mam wiele psów w jednym ;-)



***

Mam nadzieję, że seria " Kocham swojego psa, bo..." Wam się spodoba, a Lajka z Pańcią nie obrażą się, że temat jest zaczerpnięty z ich fanpage'a. Myślę, że w zasadzie każdy powinien zastanowić się, co fajnego drzemie w jego pupilu, za co szczególnie go ceni. Mi na pewno sprawi to ogromną radość, tym bardziej, że Bona ma również swoje rytuały czy zachowania, którymi doprowadza mnie do zupełnie skrajnych emocji. Ale teraz skupmy się na pozytywach ;-)

wtorek, 5 stycznia 2016

158. Dog Frisbee Show - Opole 10-11.10.2015 + podsumowanie Sylwestra

Witajcie w Nowym Roku!
Jak wiecie z poprzedniego posta, w tym roku nie mamy "noworocznych postanowień". Stwierdziłam, że nie będę bawić się w postanowienia, żeby potem nie było wstydu, jeśli nie uda się ich wypełnić. Nasze małe wyzwanie zaczęliśmy już w listopadzie i wychodzi nam różnie, więc nie ma co sobie dokładać i rozpisywać się na temat tego co byśmy chcieli, a czego nie ;-) Może lepiej będzie na koniec roku wspomnieć co udało nam się zmienić :-)
I tu mogę pochwalić się nocą sylwestrową. O ile moja psina na mieście zachowuje się jak ostatni tchórz i byle co ją przeraża, o tyle Sylwester minął nam zadziwiająco spokojnie. Oczywiście głośne "świętowanie" zaczęło się kilka dni wcześniej. Petardy hukowe rzucane na osiedlu wystraszyły Bonę tylko raz, kiedy akurat stała przy otwartym balkonie. Skończyło się w sumie na przejściu (z lekkim przykurczem łap) do innego pomieszczenia . Kiedy wszystkie okna były pozamykane, huki nie robiły na niej większego wrażenia. W samą noc sylwestrową trzeba było wyprowadzić sucz jeszcze zanim wybiła północ. Poszłam z nią więc ok.22:00 i jak możecie się domyślać, dla niektórych była to świetna pora, aby odpalić fajerwerki. Strzelające w oddali sztuczne ognie nie robiły na Boniaczkowej żadnego wrażenia. Podobnie było o północy - grała co prawda głośna muzyka, ale strzelali dość długo i niedaleko. W pewnym momencie Bona zorientowała się, że oprócz dźwięku "to coś" jeszcze świeci i obserwowała fajerwerki przez okno. Jestem z niej mega dumna, bo mam w głowie obraz z pierwszego Sylwestra, kiedy kilka dni wcześniej strzelające kilkaset metrów dalej petardy związywały jej pęcherz, odmawiała jakichkolwiek spacerów, a kiedy już wyszła, to tylko max.10 m od klatki schodowej. W domu prawie cały czas spędzała pod łóżkiem lub w łazience. Postęp jest więc ogromny i szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że aż tak jej się poprawi ;-)

***

Na śmierć zapomniałam o piątej edycji Opolskiego Dogfrisbee Show! Odbyło się ono w październiku, a ja dopiero teraz, przeglądając zdjęcia uświadomiłam sobie, że nie napisałam nawet zdania na jego temat. 
Zacznijmy od pogody (a jakże!), która dopisała tylko częściowo. Fakt, że nie padało, a pierwszego dnia było nawet słonecznie. Natomiast to, co przeszkadzało zarówno zawodnikom jak i widzom, to silny wiatr. Naprawdę zmieniał on znacznie odczuwanie rzeczywistej temperatury. Prawdę mówiąc dawno tak nie zmarzłam ;-)
Pierwszego dnia poszłam bez Bony. Chciałam podejść na płytę stadionu, popatrzeć, porobić zdjęcia. To na pewno nie byłoby możliwe, gdybym poszła z jazgoczącą, ciągnącą we wszystkie strony małą torpedą. 
W niedzielę postanowiłam wybrać się już z Boniaczkową. Na niedzielę zapowiedziała się też Asia z Majlo, pomyślałam więc, że to będzie to świetna okazja, żeby w końcu spotkać się z jakimś blogerem :-) Tym razem wybrałam miejsce na trybunach (w ostatnim rzędzie). Bona bez większego podniecenia minęła kilkanaście psów, zajęłyśmy miejsce i z góry miałyśmy świetny widok na całą płytę. Przechodzące dołem psy też jej szczególnie nie interesowały, tylko co któryś został obszczekany, ale wśród ujadających psów, jedna dodatkowa szczekająca paszcza nie robiła różnicy. Potem pojawiła się Asia z Majlo. Łaciaty był początkowo trochę nieśmiały, ale bezwstydna Bona szybko pomogła mu się zaaklimatyzować w nowym towarzystwie. Oczywiście jak to z psiarzami bywa zawsze jest o czym pogadać (pieski!) :-D Poszłyśmy na spacer do pobliskiego parku, gdzie puściłam na chwilę Boniaczkową (oczywiście było jej mało. Wyszło to dopiero pod koniec spotkania - akurat kiedy chciałyśmy zrobić wspólne zdjęcia Boniaczkowa dostała głupawki ;-) ). Spotkałyśmy też Ewę i Kenta i przy okazji okazało się, że Bona jest straszną zazdrośnicą (delikatnie mówiąc nie była zachwycona, kiedy Kent wpakował mi się na kolana). Potem obowiązkowo wspólna fotka i ja się zmyłam (stare kości szybciej marzną), a reszta towarzystwa jeszcze została na stadionie.