sobota, 29 listopada 2014

109. Butik Z Pazurem

Pewnie wszyscy czytelnicy bloga wiedzą jak prężnie rozwija się branża zoologiczna i w jakim tempie na rynku pojawiają się nowe produkty. Wiecie, na pewno! Matka czyta bowiem Wasze blogi i stąd wie co jeszcze mogłaby kupić, jakie nowości się pojawiły, gdzie je kupić i czy warto :-)
Dziś przedstawiamy Wam Butik Z Pazurem, czyli sklep portalu zpazurem.pl :-)
Matka jakiś czas temu odwiedziła portal, lecz sklep nie robił wtedy wrażenia. Niedawno postanowiła sprawdzić czy coś się zmieniło. I zmieniło się! Jeśli szukacie świątecznego prezentu dla pupila, warto zajrzeć do butiku TUTAJ.

Co możecie znaleźć w sklepie?

Przede wszystkim produkty oryginalne, niebanalne i niespotykane - nie kupicie ich w innym sklepie zoologicznym.
Poza smyczami, obrożami, miskami, zabawkami i produktami do pielęgnacji, w Butiku Z Pazurem można kupić ozdobne muszki dla psa (w sam raz na świąteczną kolację ;-) czy kolorowe poduszki ochronne (alternatywa dla plastikowych kołnierzy weterynaryjnych).






Dla właścicieli małych piesków butik ma w ofercie torby do przenoszenia oraz schodki ułatwiające psiakom wchodzenie na kanapę ;-) Ja takich schodków nie potrzebuję, bo jestem dość skoczna, ale małe chihuahua czy inne yorki mogą mieć problem z wejściem na kanapę (przyznać się, kto nie wpuszcza psa na kanapę?)





I coś co Matkę i mnie (zwłaszcza mnie) zainteresowało szczególnie - legowiska. Mam co prawda swoją klateczkę i w niej materac, ale oczywiście śpię raczej w łóżku, albo, gdy jest mi za ciepło - w fotelu. Z tym, że człowiekowy fotel ma drewniane podłokietniki i nie jest to zbyt wygodne, bo nie można się swobodnie umościć. Upatrzyłam sobie więc w butiku swój własny fotel, w moim ulubionym, czerwonym kolorze:




Teraz tylko pozostaje napisać list do Mikołaja i może okaże się, że jednak byłam na tyle grzeczna, że zasłużyłam sobie na taki prezent ;-)


W butiku są również dostępne legowiska handmade, np. taki oto futrzak (nie wiem czy bym się oparła pragnieniu "wytarmoszeniu futrzaka"):



Oprócz tego spodobały nam się jeszcze domki dla zwierzaków (jedna słodkie, inne eleganckie). Każdy psiak i kot lubi się schować (choć koty zwykle wolą kartony ;-) Jeśli szukacie alternatywy dla prostych psich legowisk - budek, polecamy taki domek :-)



Jeśli Wy chcielibyście zrobić prezent z pazurem Waszym człowiekom, możecie znaleźć coś w zakładce "dla Ciebie". Są tam dostępne t-shirty oraz eleganckie bransoletki i breloki. Jeśli człowieki nie zasłużyły na prezent, ale mimo wszystko chcielibyście coś im podarować, możecie zafundować im gumową gruszkę do zbierania sierści :-p 







* wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony www.zpazurem.pl


sobota, 22 listopada 2014

108. Pies prawidłowo oświetlony

Pomysł na posta zrodził się kilka tygodni temu, kiedy podczas biegania mijaliśmy patrol policji. Miałam wtedy przyczepioną do obroży migającą lampkę z Trixie i Pan Policjant, kiedy mnie zobaczył powiedział do Matki: "O! Bardzo ładnie! Piesek prawidłowo oświetlony" :-) Zachwytów nad lampką było więcej, bo jeden rowerzysta nazwał mnie "kolorowym pieskiem", a inny powiedział do swojego kolegi "Ty, stary! widziałeś ten patent?!" ;-)
Ponieważ pomysł się zrodził i zaczęło się co raz szybciej robić ciemno, nadszedł czas, żeby przejrzeć zasoby i sprawdzić, które z moich akcesoriów najlepiej poradzą sobie w warunkach niepełnego oświetlenia. Zapakowaliśmy do plecaka niezbędne gadżety, kamerkę i aparat i poszliśmy testować. Braliśmy pod uwagę to jak odblaskowe nici szelek i obroży reagują na światło latarki i flesz aparatu oraz jak widoczne jest światło lampki.Oto wyniki testów w krótkim podsumowaniu i filmiku:

Szelki Juius K-9

Cena Juliusów w zależności od rozmiaru i miejsca zakupu bardzo się wahają (najmniejsze znaleźliśmy za ok. 50 zł). Nasze zostały wygrane przez Matkę w konkursie na jednym z blogów.



Szczerze mówiąc trochę się zawiedliśmy. Szelki przeszyte są odblaskowymi nićmi - wzdłuż "siodełka" oraz na pasku z przodu. Jest to jednak tylko jeden rząd nici, co może być powodem słabego odblasku. Nie robią one bowiem piorunującego wrażenia po oświetleniu. Właściwie trzeba oświetlić pod odpowiednim kątem, żeby efekt był widoczny. Zdecydowanie wypadły najgorzej wśród testowanych akcesoriów.



Szelki norweskie Trixie Fusion

Szelki można kupić już za około 20 zł. Moje są z odzysku, ale sprawdzają się świetnie jeśli chodzi o wygodę, ale nie o tym jest post ;-)


Wzdłuż wszystkich pasków wszyte są odblaskowe nici - w sumie cztery rzędy na każdym. Znacznie lepiej wypadły w zestawieniu. Ponieważ przeszyć jest więcej, nie trzeba "celować" w nici, żeby odblask był widoczny. Jednak jego zasięg również pozostawia wiele do życzenia.


Obroża Hurtta

 Moja obroża upolowane została przez Matkę w opolskim TK Maxxie za rewelacyjną cenę 8 zł. Do dziś Matka żałuje, że zakupione w tym samym miejscu i czasie szelki Hurtty okazały się ciut za małe i musiała je zwrócić.



Również przeszyta odblaskowymi nićmi wzdłuż, z tym, że w sumie są dwa rzędy odblasków. Nić jest dość gruba i bardzo dobrze widoczna po oświetleniu. Spisuje się idealnie jak na taką powierzchnie - w końcu jest jej dużo mniej niż w przypadku szelek :-) Wypadła najlepiej z akcesoriów spacerowych :-)


Chustka Trixie

W teście brała również udział chustka odblaskowa Trixie - dostanięta dla mnie od koleżanki Matki :-p Koszt takiej chustki, to kilka złotych, a można również zrobić ją samemu np. ze starej kamizelki o czym na początku roku pisali na blogu Wiktoria i Fado :-)



Może nie powinna się znaleźć pośród typowo spacerowych akcesoriów, ale jest. Można ją śmiało podszyć do jakiejś parcianej obroży i stanie się spacerowym gadżetem wieczorowym :-) Jako wskazuje nazwa chusta ma być odblaskowa i rzeczywiści spełnia tą rolę w 100 %. Szeroki pas odblasku po oświetleniu wręcz razi. Na wieczorna spacery jak znalazł, nie tylko na terenie nieoświetlonym :-)


Światełko Trixie

Matka zakupiła je dla mnie (10 zł), żebym była lepiej widoczna podczas biegania. Niekoniecznie chodziło nam o samochody, bo biegamy po chodniku w mało ruchliwych miejscach (a jak ktoś straci panowanie nad samochodem i wiedzie na chodnik, to nawet odblask mi nie pomoże ;-p ), ale o pieszych i rowerzystów...



Tak! W końcu mały czarny pies w ciemnej ulicy może zostać zdeptany, przejechany przez rower albo może zaplątać się obcemu wokół nóg, kiedy ten np zechce wykonać jakiś dziwny manewr omijając biegacza, a nie zauważając psa. Sprawdza się. Jestem zauważalna, a momentami wręcz czuję się jak gwiazda ;-)


Akcesoriów spacerowych mających poprawić widoczność psów jest na rynku bardzo dużo. Dostępne są już w większości stacjonarnych sklepów zoologicznych, a na pewno w prawie każdym internetowym. Ceny wahają się w zależności od rozmiaru, firmy, sklepu. Nie będę się rozpisywać na ten temat, bo niedawno było o tym na blogu Niuchcza, więcej możecie poczytać TUTAJ.

Ja tymczasem zachęcam do sprawdzenia efektów testów na filmiku - kombinujemy trochę z filmikami, bo YT psuje jakość, Vimeo odmawia posłuszeństwa itd. Tym razem pomógł nam Dailymotion. Mam nadzieję, że jest OK ;-) Zapraszam - w testach udział wzięły wszystkie wymienione akcesoria oraz latarka i aparat fotograficzny z fleszem ;-)




Pod filmem po prawej stronie będzie kółko, które oznacza "ustawienia" i tam można zmienić rozdzielczość na lepszą :-)


niedziela, 16 listopada 2014

107. Kilka słów o... obroży od FSDesign4Dogs

Jakiś czas temu dostałam do testów obrożę od FSDesign4Dogs - Akcesoria dla Twojego psa. Pierwszy raz na blogu pojawia się recenzja obroży, mam nadzieję, że wspomnę o wszystkim o czym wspomnieć należy.

FSDesign4Dogs, to akcesoria stworzone dla waszych pupili, każda rzecz jest szyta według indywidualnych potrzeb psa oraz jego właściciela. Każdy produkt wykonywany jest ręcznie z najwyższą dbałością o szczegóły i jakość, z uwzględnieniem szczególnych wymagań klienta. W ofercie znajdują się, smycze, obroże, szelki, a także legowiska, ubranka i dodatki (adresówki i chustki).

Wybraliśmy do testów jedną z obroży, które były dostępne od ręki - fioletową o szerokości 1,5 cm, z alcantary. Matka mogła zdecydować się na trochę szerszą obrożę, bo wszystkie, które mam mają około 2,5 cm szerokości i ta trochę mnie dławi. W zasadzie to moja wina, bo ciągnę jak lokomotywa ;-)

Pierwsze wrażenie:
Pierwsze na co Matka zwróciła uwagę po otwarciu przesyłki, to staranne wykonanie obroży oraz kolor - ładny, intensywny fiolet :-)
Do tego bardzo ładnie w niej wyglądam - nie wiedziałam, że fioletowy, to taki twarzowy...tfu! Pyszczkowy kolor :-)




Materiał:
Alcantara to materiał używany głównie w produkcji tapicerki meblowej, samochodowej. Jest mieszanką włókien poliestru i poliuretanu, choć z powodzeniem imituje skórę. Jest materiałem bardzo wytrzymałym, pod warunkiem systematycznej pielęgnacji.
Alcantara jest materiałem "przyjaznym" dla sierści - łatwo się po niej ślizga i nie wyciera włosa. 




Niestety brud dość łatwo się jej czepia. Wiem to, bo obroża towarzyszyła mi non-stop przez prawie dwa miesiące. Kąpała się w błocie (dwukrotnie) i w kamionce. Po kąpieli w błocie była czyszczona miękką gąbką i wodą z dodatkiem delikatnego detergentu. Z codziennym brudem całkiem nieźle poradził sobie... szampon do obuwia :-)
Ale uwaga! Pod wpływem wody materiał może farbować - jasna sierść po kąpieli w kolorowej alcantarowej obroży może wymagać odświeżenia. Matka sprawdziła doświadczalnie - odsączając nadmiar wody po czyszczeniu w ręcznik papierowy, który zrobił się lekko różowy ;-)


Obroża towarzyszyła mi podczas tych zabaw ;-)




Klamra:
Bardzo solidna, mimo, że dość niewielka. Matka obawiała się, że może nie wytrzymać mojego ciągnięcia, jednak sprawdza się idealnie. 
Wspominam o niej, ponieważ Matka niedawno była zmuszona kupić nową klamrę do jednej z moich obroży i kupiona w pasmanterii klamra była baaardzo kiepskiej jakości. Zakup porządnej klamry nie jest więc taką prostą sprawą ;-)




Elementy metalowe:
Wszystkie pozostałe elementy poza klamrą są metalowe - sprawia to, że obroża jest mocniejsza i wygląda bardziej elegancko. 
Na początku irytowała Matkę wielkość kółka do przypięcia smyczy. Na pewno wielkość jest uzależniona od szerokości obroży, ale kółko w mojej jest dość małe. Kilkukrotnie Matka wkurzała się, że nie może go znaleźć, gdy chciała np. szybko zapiąć mnie na smycz w awaryjnej sytuacji. Ostatecznie jednak stwierdziła, że właściwie jest to plus - w końcu im mniej odstających elementów tym lepiej (np. w przypadku zabawy z innym psem czy buszowaniu po krzakach).



Logo:
Jest to jedyny element, do którego możemy się przyczepić. Już nowe logo nie prezentuje się rewelacyjnie, a po kąpielach w błocie i czyszczeniu gąbką (logo nie było szorowane), materiał na którym znajduje się aplikacja "rozchodzi się" i wygląda bardzo brzydko. Jeszcze jedno, dwa czyszczenia i obawiamy się, że całkiem odpadnie. Szkoda, bo jest to swego rodzaju reklama sklepu.


* Ciemny kolor obroży na zdjęciach przedstawiających szczegóły jest wynikiem tego, że były wykonywane, gdy obroża była jeszcze mokra. W rzeczywistości ma intensywny kolor :-)


Śledzimy z Matką profil firmy na fb i wiemy, że ciągle się rozwija i wprowadza do swojej oferty nowe produkty, z czego bardzo się cieszymy, bo akcesoria szyte na zamówienie są dużo fajniejsze niż gotowce oferowane przez sklepy zoologiczne. Liczymy na to, że logo zostanie dopracowane - w końcu to wizytówka firmy. Zapraszam również Was do obejrzenia oferty FSDesign4Dogs ;-)


wtorek, 11 listopada 2014

106. Meldujemy się!

Jesteśmy, żyjemy! :-) Nasza nieobecność usprawiedliwiona jest tym, że... niewiele się dzieje ;-) Tak, tak. Nie bywamy ostatnio na żadnych spacerach, nie udzielamy się towarzysko i ogólnie nie bardzo jest o czym pisać. Ale może się to zmieni, bo Ojczulek po dwóch tygodniach choroby doszedł do siebie, a Matka ma w zanadrzu pomysły na kolejne posty, więc będziemy powoli wracać do regularnego blogowania ;-)
Poza tym czekamy jeszcze na kilka przesyłek, które być może natchną do pisania nowych postów. Już niedługo pojawi się kolejna recenzja - tym razem będzie o czymś, o czym do tej pory jeszcze nie było ;-)
Tymczasem przyszła jesień. I to jaka! Dziś było u nas 13 st.C, a przecież jest prawie połowa listopada :-) Pogoda nas rozpieszcza i myślę, że nawet Matka się cieszy, choć kupiła sobie ciepła zimową kurtkę ;-) A teraz zostawiam Was z ze zdjęciami z dzisiejszego spaceru :-) Jego minusem było tylko to, że po powrocie do domu Matka wrzuciła mnie pod prysznic w celu wymycia podwozia ;-)






piątek, 7 listopada 2014

105. Kilka słów o... mokrej karmie Dolina Noteci

Kilka tygodni temu dostałam do posmakowania karmę Dolina Noteci. Miałam już kiedyś okazję jej spróbować (Matka wygrała ją dla mnie w jakimś konkursie), ale teraz podzielę się z Wami moimi wrażeniami na jej temat :-)
Do testów dostałam karmę o smaku kurczaka, wołowiny i wątróbkę z królika (dla juniora).




Karma robi dobre wrażenie jeszcze przed otwarciem: puszka nie jest przesadnie ozdobiona zdjęciami uśmiechniętych psów (niestety wiele karm próbuje nadrobić kolorowym opakowaniem). Puszka wygląda ładnie, a wypisany na niej skład także przedstawia się obiecująco - mięso i produkty pochodzenia zwierzęcego 65%.





Po otwarciu dobre wrażenie nie znika - karma przyjemnie pachnie i wygląda też nieźle - ma bowiem postać mięsa mielonego z warzywami i odrobiną galaretki.
Kto śledzi bloga wie, że nie lubimy z Matką, gdy w puszce są "roladki" czy też "kawałki mięsa" bez mięsa (coś jak czlowiekowe nuggetsy rodem z McDonalda).
W Dolinie Noteci jest mięsko - ładnie wyglądające i ładnie pachnące :-)




Z każdą otwartą puszką wiedziałam co się święci - już po kształcie poznawałam co Matka ma w ręku. Jednak w momencie "odbezpieczania" puszki poznawałam po zapachu, że szykuje się uczta :-) Nie mogłam się doczekać aż postawi miskę z karmą w zasięgu mojego pyska, a Matka - sadystka kazała mi jeszcze do zdjęć pozować!




Jedną z puszek Matka zabrała dla mnie na wieś i mimo, że byłam intensywnie dokarmiana przez Mamę Matki, nie odmówiłam sobie posiłku, a miskę wylizałam do czysta :-)




Podsumowując - karma bardzo mi smakowała. Każdy smak wzbudzał u mnie taką samą radość, a oczekiwanie na posiłek (ach! te przeklęte zdjęcia!) było trudne do przetrwania. Karmę uważam za jedną z lepszych spośród dostępnych na rynku i jedyne co mnie martwi to fakt, że nigdzie u nas w Opolu Matka nie znalazła jej w ofercie sklepów zoologicznych*. Dostępna jest w sklepach stacjonarnych Leopardus oraz w internetach, między innymi na stronie producenta  oraz w sklepie DiegoZoo TUTAJ i w KuchniPupila TUTAJ



Mniam! Ale było pyszne!



* aktualizacja z 7.11.2014 - Matka dostała cynk od Izy i Snuperta, że karmę można kupić w zoologu w Opolu przy ulicy Grota Roweckiego, w cenie ok. 8 zł za puszkę 800 g. Świetna wiadomość! :-)