poniedziałek, 28 grudnia 2015

157. Święta, święta i po

Cały rok czekałam, a tuż przed świętami przebierałam zniecierpliwiona odnóżami. Trzy dni obżarstwa i lenistwa i nagle trzeba wrócić do szarej rzeczywistości. I nawet specjalnie nie poczułam świątecznego klimatu. Bo co to za święta bez śniegu?
Boniaczkowa oczywiście towarzyszyła mi w wyjeździe do Rodziców. Nie mogę narzekać na jej zachowanie, bo spisała się w miarę dobrze, poza tym, że cały czas chciała pomagać (głównie wkładała pysk do misek z jedzeniem i sprzątała to, co znalazło się na podłodze ;-) ). Przez świąteczne podjadanie upadających "przez przypadek" smakołyków prawie w ogóle nie tknęła karmy, którą specjalnie dla niej spakowałam. Swoją drogą zastanawiam się czy Wasze psy też tak mają, że poza własnym domem nagle karma przestaje smakować, kłuje w zęby i w ogóle jest najpaskudniejszym świństwem? ;-) Ja na każdy wyjazd zabieram wydzielone porcje, a potem przywożę z powrotem.
Tak więc karmy ubyło może pół porcji, pies w międzyczasie zbierał z podłogi i był wspaniałomyślnie dokarmiany przez moją Mamę.
Każdego dnia odbywaliśmy obowiązkowy spacer, bo na wsi jest sporo ścieżek do wyboru. Wybieraliśmy tylko jeden kierunek, głównie z racji bliskiej odległości od domu - wystarcz przejść przez ulicę, pokonać kilkanaście metrów i już można bezpiecznie spuścić psa ze smyczy, z dala od ulicy. Teoretycznie mam podobnie w mieście - przechodzę przez ulicę i kilkadziesiąt metrów dalej jest kamionka, ale jest to teren niestety o ograniczonej powierzchni, więc nie ma mowy o kilkugodzinnym łażeniu bez celu.




W świąteczną paczkę dla Boniakowej nie inwestowałam - dostaliśmy ostatnio ładnie zapakowany zestaw 8in1 od sklepu. FERA.PL, więc właśnie on wylądował pod świątecznym drzewkiem. W paczce była kość wiązana z suszonym mięsem kurczaka, fileciki i smaki.
Nie wiem jak długo uda mi się wytrwać, ale postanowiłam nie inwestować na razie w nowe zabawki i gadżety (chociaż kusi mnie wzór Splash! od Warsaw Dog ;-) ), stąd decyzja o odpuszczeniu sobie ekstra prezentu. Boniaczkowa dostała co prawda pluszowego mikołajka, ale z racji tego, że w tym roku u nas nie było choinki, postawiłam mikołajka wraz z kartkami świątecznymi na meblach, żeby choć odrobinę czuć było świąteczną atmosferę ;-)

***

W tym roku postanowiłam nic nie postanawiać ;-) Nie będzie wpisu o postanowieniach noworocznych, bo zwyczajnie nie udaje mi się ich dotrzymać. Coś tam mam w głowie, wiem mniej więcej na czym chciałabym się skupić, ale nie będę mówić o tym głośno, to oszczędzę sobie obciachu, jeśli się nie powiedzie ;-)




sobota, 12 grudnia 2015

156. Koniec "psiego roku fiskalnego"

Uff! W końcu mogę odetchnąć z ulgą - oficjalnie zamykam "psi rok fiskalny". Fakt jest faktem - na psa muszę wydać co miesiąc "kilka" złotych (wszak już w styczniu trzeba będzie zamówić kolejny worek karmy), ale jakoś świadomość tego, że W TYM ROKU JUŻ NIC PSIEGO NIE KUPIĘ działa kojąco na moją psychikę ;-)
Końcówka roku 2015 (dokładnie listopad i początek grudnia) obfitowała w psie różności - zarówno te zamawiane przez nas jak i niespodzianki. Patrząc na ilość pojawiających się smaków (bo były to zazwyczaj różności jedzeniowe) i tempa w jakim znikają czyli w zastraszającym (tu chwila sztuczkowania, tam spacer, smaczek na samotny pobyt w domu itp.). zaczęłam zastanawiać się nad psimi zapiskami (tj. dokładnym zapisem tego ile wydajemy na psa). Był już podobny wpis pt. "PSIjacielu drogi", jednak był on w sporej części szacunkowy, bo nie znałam wtedy dokładnych cen wszystkich zakupionych "niezbędnych" psich rzeczy. Pod koniec każdego miesiącachciałabym podsumować wydatki na psa, a z końcem roku 2016 podsumuję całość.  Po co mi to? Ponieważ blog jest formą pamiętnika, będzie to częściowo informacja dla mnie. Ale ponieważ można śledzić nas publicznie, będzie to również informacja dla innych ile faktycznie kosztuje pies (dodam, że nie jeździmy na seminaria, obozy, nie uczestniczymy w dodatkowych treningach posłuszeństwa, więc będzie to obraz bardzo podstawowy - wydatków, w którym właściciel samodzielnie próbuje ogarnąć nie do końca ogarniętego psa ;-)

Kiedy rozpoczęłam Nasze Małe Wyzwanie musiałam zaopatrzyć się w smaki treningowe. Kupiłam więc Macedowy Mix mięsnych przysmaków i kiełbaski z Rossmanna. Z pomocą przyszedł też Dog&Sport, dorzucając do ostatniego numeru smaki Vitakraft. Ponieważ na fejsbuku należę do kilku tzw. grup wymiankowych, czasem wymieniam niepotrzebne rzeczy na psie przysmaki (tu akurat jedna z dwóch wymienionych kości Alpha Spirit).


Ponieważ spory zapas karmy powoli zaczął się kończyć konieczne było zamówienie jej. Tym razem w zamówieniu ze sklepu FERA.PL, oprócz karmy Brit Premium Adult S, znalazły się: suszony mix i ucho środkowe - ABAKUS, ciasteczka żwaczowe Comfy Appetit, 3 kości wędzone, kocyk i obroża ledowa. Poza tym w nasze ręce wpadły lawendowe worki na kupy (TK Maxx), folkowa apaszka (SnobDog) oraz dysk Dog Chow.


Pod koniec listopada również odwiedziła Boniaczkową Ciocia Julka (pozdrawiamy!), która uraczyła suczę prezentem w postaci trzech paczek suszonej wątróbki firmy ABAKUS. Do tego postanowiłam wspomóc koleżankę w darmowej dostawie z Zooplusa i dorzuciłam do zamówienia 500g paczkę żwaczy Rocco i jeden kubeczek smaków Bosch Fruittees (bananowe) - kolejny nabytek w związku z wyzwaniem.


Z początkiem grudnia zjawił się u nas kurier z mikołajkową paczką od FERA.PL. W niej czekały na nas smaki Trixie - podobne do Fruiteesów kostki treningowe, treningowa lizawka w kulce (ekstra!właśnie miałam kupić na próbę!), świąteczny zestaw firmy 8in1, gryzaki czyszczące zęby oraz próbki suchych karm. 


Na koniec największy (pod względem objętościowym) nabytek. W tym roku stawiamy na prezenty praktyczne. Sami kupiliśmy materac, a dostaliśmy (przedwcześnie) nowe kołdry. Ponieważ psie kojo też już było w stanie agonalnym, zafundowaliśmy Boniakowej prezent świąteczny w postaci legowiska z alkantary, o wymiarach 80/70, w zabójczo niskiej cenie - 58 zł (z przesyłką).
W nic więcej nie zamierzam póki co inwestować, bo pod choinkę idealnie wkomponuje się spakowany już zestaw  8in1 (mimo, że planowałam kolejną zabawkę, na razie się wstrzymam i przemyślę dokładniej jej zakup).

(W tle widać dzieło zniszczenia Boniakowej - podrapane drzwi. Mimo, że zniszczenie jest dość widoczne i tak jestem z niej dumna, bo jeszcze niedawno nie wyobrażałam sobie zostawienia jej samej w domu bez kenela. A jednak ;-) )


Cóż, łezka się w oku kręci na myśl, że kolejny rok (fiskalny) już dobiega końca, ale z drugiej strony, będzie można wejść z czystym kontem w nowy ;-) Marzy mi się m.in. obroża od Warsaw Dog (wzór: Splash!), chciałabym też wypróbować jakiegoś Running Egga (Bona na spacerach prawie w ogóle się nie bawi, a ta zabawka wydaje się być ciekawa) oraz zabawki Comfy (mamy dwie i są świetne). Poza tym jest wiele smaków do przetestowania ;-)

A jak u Was? Zapewne też końcówka roku obfitowała w wydatki (przecież były Mikołajki i zbliżają się święta, a po drodze wpadł jeszcze DDD (z którego my niestety nie skorzystaliśmy) ;-)

środa, 25 listopada 2015

155. Nasze małe wyzwanie

Zauważyłam ostatnio, że dużo osób sobie coś postanawia, jeśli chodzi o pracę z psem. W zasadzie nigdy nie chciało mi się bawić w takie wyzwania, bo i tak z reguły nie udawało mi się dotrzymać postanowień (co widać choćby po tych noworocznych). Choć w tym roku naprawdę kusiło mnie wyzwanie 62, z góry wiedziałam, że się nie uda.  Jednak pewnego dnia doznałam natchnienia i pomyślałam sobie "przecież to nie musi być wyzwanie na rok, półrocze, kwartał". Tak, należę do osób leniwych. Nie, nie chce mi się codziennie ćwiczyć z psem (przyznaję się bez bicia, że jestem bardzo niecierpliwa). Postanowiłam usystematyzować nasz tydzień. Przyda się to tym bardziej, że raczej jesienno-zimowe dni nie nastrajają do spontanicznych spacerów, ba! nie nastrajają do spacerów w ogóle. Wydaje się to banalne, ale jeśli uda mi się trzymać postanowień, wszyscy będziemy szczęśliwsi.

Jak zamierzam zabrać się za wprowadzanie porządku do naszego życia?

  • codziennie dłuższy spacer, minimum 45 min - tu w zależności od możliwości (głównie pora dnia): bieganie bez smyczy, węszenie, krótka zabawa, powtarzanie prostych komend. 
Niby nic, ale teraz będzie to naprawdę nie lada wyzwanie wyjść z Boną na tak długi spacer (od jakiegoś czasu trudno wyciągnąć ją dalej niż kilkadziesiąt metrów od domu - po zmroku i kilkaset w ciągu dnia). Będę zadowolona, jeśli uda się nam pójść na spacer na luźnej smyczy, ze zrelaksowanym, wąchającym trawkę psem, a nie z wypłoszem z podkulonym ogonem, który rozpłaszczony na chodniku próbuje doczołgać się z powrotem do domu).
Niestety obecnie spacery będą odbywać się jedynie "po zmroku", bo gdy wychodzę z domu do pracy jeszcze jest ciemno, a gdy wracam już jest ciemno ;-) Punkt ze spacerem będzie więc największym wyzwaniem.

  • w dni wolne spacer minimum 90 minut (spacer w mieście - praca nad zachowaniem - rowery, przechodnie, inne psy. Bieganie bez smyczy z węszeniem i zabawą, utrwalanie prostych komend.
Nie zawsze miałam czas i ochotę na takie wycieczki. Zwykle spacery nie różniły się niczym od tych codziennych. Nie lubię sama spacerować, a ciężko mi wyciągnąć kogokolwiek na 2 godziny łażenia po wałach. Teraz widzę, że coraz chętniej opolscy psiarze organizują się na facebooku, więc w miarę możliwości postaram się zabierać ze sobą innych psiarzy. Bona kocha zabawy z psami, wspólne niuchanie w mysich norach. Jest też bardziej odważna w ich towarzystwie (mam tu na myśli spokojny spacer po mieście, nie np. stawianie się do innych psów).


  • codziennie nauka nowych lub powtarzanie starych komend - 15 min
Dla niektórych norma, dla nas niestety nie. Komendy powtarzaliśmy jak wiatr zawiał. Dodatkowo ja żyłam w przekonaniu, że mój pies ma mnie głęboko w d*pie. Nie ma. Natomiast dużym plusem jest to, że o ile przed każdym treningiem jest podekscytowana faktem, że mam smaki i próbuje wskoczyć mi na głowę, żeby tylko je dostać, o tyle potem potrafi się skoncentrować na nauce. Ja dotąd byłam bardzo niecierpliwa, ale trochę wyluzowałam, a pies nauczył się choć odrobinę panować nad emocjami, co rozładowuje niezdrową atmosferę, jaka wcześniej nam towarzyszyła w takich sytuacjach. 


  • codziennie zabawa w domu - minimum 20 min
Ten punkt akurat całkiem nieźle nam wychodził, ponieważ Bona właściwie tylko w domu interesuje się zabawkami. Będzie więc szarpanie, piłka, szukanie przedmiotów.

A teraz - po co nam to wszystko i dlaczego zdecydowałam się na jakikolwiek plan.

Mniej więcej od wakacji Bona miewa różne dziwne akcje. Np. w trakcie spaceru zapiera się i stwierdza "dalej nie bede szła", próbuje przy tym wycofać, czołga się przy samej ziemi. Takie zachowanie właściwie pojawia się nagle, ale w sumie nie potrafię powiedzieć czy cokolwiek może je zwiastować (kiedyś myślałam, że tłum ludzi, ale nie jest to regułą. Potem byłam przekonana, że to ciemność właśnie, ale też niekoniecznie). Czasem przejście kilometra graniczy z cudem, bo pies przywiera do muru/chodnika i nie chce zrobić kroku. Innym razem idzie z dumnie wypiętą piersią. Czasem nawet, żeby dotrzeć na wały przejeżdżam 3 przystanki autobusem, żeby oszczędzić sobie i psu stresów.
O ile polepszył się jej stosunek do przechodniów i mijających nas psów, o tyle rowerzyści (którzy kiedyś kojarzyli się jej z wracającym do domu Ojczulkiem <3), są dla niej teraz wrogiem publicznym nr 1.
Starałam się zapewnić Boniaczkowej jak najwięcej pozytywnych bodźców i atrakcji związanych ze spacerami, być może jednak źle się za to zabierałam.

Przez te wszystkie stracholęki Bona ma ogromne pokłady energii, które nie bardzo ma jak spożytkować. W związku z tym potrafi o godz. 22:00 wskakiwać nam na łóżko, a potem na głowy, dumnie wymachując szarpakiem, Rozrywkę znajduje też w piłowaniu japy na wszystkich przechodzących koło naszych drzwi sąsiadów (niezależnie od pory dnia). Każde wyjście z domu, to wyrywanie ręki ze stawów (oczywiście tylko do granicy osiedla, bo potem, to już zależy od nastroju). 
Najwyższy czas, żebym mogła zaplanować sobie wyjście na spacer, nie zastanawiając się w jakim czasie i czy w ogóle dotrzemy na miejsce. Nie wymagam też od Bony, żeby stała się psem znającym setki sztuczek, ale przypomniałam sobie jakim grzecznym psem była, kiedy chodziłyśmy na wspólne treningi i zaczęłam doceniać efekty umysłowego i fizycznego zmęczenia psa. Teraz jest na to dobry czas, bo jakoś wyjątkowo wyluzowałam, a pies nauczył się czytać moje sygnały i stara się panować nad podnieceniem związanym treningami. 
Nie chcę narzucać sobie czasu od kiedy i do kiedy mam realizować postanowienie. Na razie trochę sztuczkujemy. Spacery wychodzą nam różnie. Nie chcę wyznaczać też mety "wyzwania", raczej wolałabym, żeby te punkty weszły nam w krew i stały się naszą codziennością. Czas najwyższy, wszystkim nam to dobrze zrobi ;-)

Na koniec nasze postępy treningowe, czyli "mejkamy fejsa"



piątek, 6 listopada 2015

144. Psia Manufaktura

Jak wiecie trwa Plebiscyt Top For Dog 2015  i w ramach tego plebiscytu testowaliśmy kilka rzeczy. Niedawno pisałam ostatnią recenzję (suchej karmy).
Jako, że "w eterze" trwała rozmowa odnośnie jeszcze jednej prawdopodobnej rzeczy do opisania, skontaktowałam się z firmą. Mimo, że plebiscyt powoli dobiega końca Psia Manufaktura postanowiła wywiązać się z wcześniej danej obietnicy i wysłać stojak wraz z miską :-)
Ponieważ wcześniej mieli na głowie przeprowadzkę i sprawy rodzinne, wcale nie zdziwiłabym się, gdyby sprawa TFD2015 została zepchnięta na dalszy plan (i tak rzeczywiście trochę było) - otrzymałam wiadomość (pozwolę sobie zacytować): "Nie wiem czy jeszcze jest głosowanie TfD2015, jednak dla nas w tym momencie nie ma to większego znaczenia, gdyż Państwu obiecaliśmy stojak i tego słowa chcemy dotrzymać. " Powiem Wam szczerze, że jest to bardzo pozytywne zaskoczenie i naprawdę miło mi się zrobiło po takiej wiadomości. Dodam tylko, że jedna z firm biorących udział w konkursie nie do końca wywiązała się z obietnicy (choć testerów było wielu i może ambitny plan, aby każdemu dać produkty do testów trochę ich przerósł ;-) , więc wiem, że czasem firmy rezygnują ze swoich planów. Bardzo, bardzo miłe zaskoczenie :-)
Następnie za pośrednictwem facebooka ustaliłyśmy mniej więcej kolorystykę stojaka, jednak ostateczny wynik tych ustaleń miałam poznać dopiero po otwarciu paczki. Po odebraniu jej z paczkomatu i przytarganiu do domu o 22:30, nie mogłam sobie odmówić przyjemności rozpakowania kartonu i zaczęłam z niecierpliwością go rozdzierać. 
Potem z zachwytem wyjęłam stojak z paczki, a achom! i ochom! nie było końca ;-) Zobaczcie sami :-)


Stojak jest jest w rozmiarze M (20 cm). Wykonany jest z drewna i jest ozdobiony techniką decoupage. Całość dodatkowo pokryta  jest ochronną warstwą lakieru, co sprawia, że stojak jest odporny na warunki codziennego użytkowania. Dodatkowo na rogach stojaka zamontowano narożniki w kolorze mosiądzu, i również takimi śrubkami połączono poszczególne elementy, co dodaje mu jeszcze większego uroku. Metalowa miska jest wyjmowana, co pozwala na jej dokładne umycie. 

Co na to Boniaczkowa?
No cóż, Boniaczek pierwszy raz jadł z podwyższanej miski dopasowanej do jej wzrostu (raz już jadła, ale z miski BOSa, więc było jej dość trudno sięgnąć ;-) ).
Widać, że kiedy je, jest jej dużo wygodniej niż wtedy, kiedy miska znajduje się bezpośrednio na podłodze. Nie musi całego ciężaru ciała przenosić przy jedzeniu na przednie łapy, co odciąża nieco kręgosłup. W tej pozycji również łatwiej jej się przełyka. Myślę, że jej się podoba ;-)



Mimo, że miska jest z nami od środowego wieczoru, już wiem, że będziemy z niej zadowoleni :-) Miska przede wszystkim jest śliczna i idealne pasuje do naszej kuchni (zarówno stylem, jak i kolorystyką). Będziemy w niej podawać karmę "inną niż sucha", którą dotąd podawaliśmy w starej plastikowej misce. Podczas jedzenia mokrego Bona praktycznie przez cały posiłek trzyma nos w misce, a gdy je suche, podnosi głowę choćby wtedy, kiedy gryzie granulkę (odciąża wtedy przednie łapy i swobodniej przełyka karmę).

A tak prezentuje się cała psia zastawa ;-)


Psia Manufaktura, to z pewnością nie tylko piękne przedmioty codziennego użytku (w ofercie znajdziecie też m.in. wieszaki na akcesoria, miski czy kojce dla szczeniąt), ale również mnóstwo serca włożone w wykonanie zamówionego przedmiotu, wysoka jakość i najwyższa dbałość o klienta. Wszystkim serdecznie polecamy!
Zachęcamy również do głosowania w Plebiscycie Top For Dog 2015. Jeśli ktoś ma ochotę oddać głos na stojak od Psiej Manufaktury, znajduje się on w kategorii "Akcesoria dla psów". Przypominam, że można oddać 1 głos w każdej kategorii :-)

piątek, 30 października 2015

143. Aktualizacja psiej szafy

Prawie półtora roku temu Boniaczkowa dodała post dotyczący "wszystkich niezbędnych rzeczy", które znajdują się w naszym Dog Boxie. Od tego czasu trochę rzeczy przybyło, trochę zniknęło, ale generalnie bilans chyba nadal jest dodatni. Od tego czasu uświadomiłam sobie, że jestem trochę nienormalna i generalnie pies ma głęboko w poważaniu co ja tam do psiego kosza dorzucam. Niestety, jestem osobą, która cierpi na zbieractwo i wszystko "może się jeszcze przydać'. Ogólnie długo dojrzewam do tego, żeby czegokolwiek się pozbyć. No i tak właśnie psie rzeczy sobie zalegają w szafie i czekają aż dojrzeję lub nadejdzie czas, że w końcu się przydadzą...
To tak tytułem wstępu, a teraz zobaczmy jak prezentują się nasze "niezbędne rzeczy" na dzień dzisiejszy.

Obroże, smycze, szelki, kagańce, identyfikatory

To najważniejsze i najbardziej podstawowe rzeczy, jakie każdy powinien mieć. Może nie w ilościach hurtowych, ale jednak obroża/szelki i smycz, to oczywista oczywistość, jeśli chodzi o akcesoria dla psa. U nas nastąpiły niewielkie zmiany - przybyło kilka obroży. 
  • obroża Hurtta - jest z nami na pewno od ostatniego wpisu "szafowego"
  • obroża w sówki od Modnej Kozy
  • obroża Manchester United
  • obroża w minionkowego Kapitana Amerykę od Craft 4 Ozzy
  • szelki norweskie Trixie Fusion
  • szelki Julius K-9
  • kaganiec Dog-O-Rama, rozmiar na whippeta
  • kantar Trixie - nieużywany praktycznie od czasu, kiedy mamy porządny kaganiec, ale zastępował go w komunikacji miejskiej (tak, wiem, kantar, to nie kaganiec!)


  • smycz firmy Champion z amortyzatorem
  • różowa smycz z polaru DIY
  • smycz, która jest używana na co dzień - 3m, regulowana, firmy Dog Style, wzór Pacman
  • 5m smycz z wkrętem do palowania - bardzo rzadko używana,. Kiedy wiemy, że nie będziemy mogli gdzieś spuścić psa, a chcemy mu dać odrobinę przestrzeni.
  • Hifica - pas biodrowy z linką amortyzowaną
  • Flexi - 5 m taśma (to jeden z tych "przydasiów", do których pożegnania jeszcze nie dojrzałam ;-) )


Obowiązkowo przy każdych szelkach/obroży znajduje się identyfikator z imieniem psa i numerami telefonów do nas.
  • nieśmiertelnik aluminiowy - w sumie mamy dwa. Jestem bardzo zadowolona z niego - nie rdzewieje, nie odgina się i do tego niewiele nas kosztował, bo dwie sztuki (z wybiciem i przesyłką), kosztowały chyba niecałe 30 zł.
  • diabełek od pik-pik.pl - jedynym minusem jak na razie jest niewielka korozja na oczku, przez które przechodzi kółeczko do zawieszenia. Ale w końcu piesa biega z nim po krzakach, pluska się w kałużach, więc nie ma się co czepiać ;-)
  • w kształcie Bony od K9gadgets - na niej również pojawiła się niewielka korozja (kółko przy oczku)
  • małe kapsułki od Trixie chyba za 1 zł/szt. - nie do końca im ufam, mimo, że mamy dwie. Co prawda mimo biegania po krzakach kapsułki nadal wiszą w całości, a po kąpielach w jeziorze karteczka ze środka nie zamokła, ale są jakieś takie mało solidne.
  • metalowa kostka - jeszcze bez graweru. Czas najwyższy, aby zastąpiła choć jedną z kapsułek



Zabawki

Zabawki, to "dział", który zdecydowanie uległ sporej zmianie od ostatniego wpisu. Kilka starych zabawek znalazło nowych właścicieli, kilka zginęło śmiercią tragiczną. Ale za to przybyło zdecydowanie dużo nowych ;-)
  • granatowy szarpak DIY -  z piłką, która nie brała udziału w poprzednim wpisie, bo akurat miała status "zaginiona". Ale już się znalazła i dostała drugie życie :-)
  • czerwono-czarny szarpak polarowy DIY - już bardzo wysłużony, ale ciągle daje radę
  • jabłuszko Comfy Snacky Apple
  • czerwony Kong Classic M
  • piłka tenisowa
  • różowy Comfy Snacky Worm - robak na przysmaki
  • Trixie Denta Fun Rugby - zabawka do czyszczenia zębów
  • Zogoflex Tizzi - niebieska "żabka"
  • patyk Petstages Durable Stick - w przypadku tej zabawki odkryłam jak bardzo padło mi na głowę. Kupiłam ją dla psa i... schowałam, żeby nie zniszczyła (sic!). Jak w końcu się opamiętałam i dałam ją psu, okazało się, że jest to jeden z jej ulubionych gryzaków. Mimo, że Bona często ją gryzie, zostało jej jeszcze całkiem sporo, do tego jest bezpieczna- nie kruszy się w drzazgi, mimo, że jest wykonana z kombinacji drewna i tworzywa
  • "piłka w piłce", czyli piszcząca mała piłka w większej, silikonowej otoczce
  • Pet Vibe, ażurka w kształcie rugby
  • JW Pet Holee Roller
  • lis (?) w czapce mikołaja - szarpak pluszowy


Pielęgnacja

Pielęgnacja Bony nie jest szczególnie skomplikowana, ale tej czynności poświęcę osobny wpis.
  • szampon Orlando z Lidla - kupiony trochę z konieczności, ale jeszcze nie używany, bo w międzyczasie doszła paczka z Norwegii z szamponem i odżywką. Nie oczekuję po nim cudów, ale mam nadzieję, że będzie to zwykły środek myjący i nie wywoła reakcji alergicznej czy łupieżu
  • szampon i odżywka Organic Oscar (te przyszły we wspomnianym wcześniej "międzyczasie"
  • szczotka "pudlówka"- służy nam do ogólnego przeczesywania i zbierania włosów po użyciu furminatora
  • zgrzebło - Furminator
  • dwie pęsetki do usuwania kleszczy
  • szampon w spray'u Furminator
  • obcęgi do pazurów
  • ręcznik



Sprzątanie po psie

W związku ze złymi nawykami ludzi z najbliższego sąsiedztwa, ostatnio jestem bardzo wyczulona na obecność psiej kupy na otaczającej mnie przestrzeni. Zawsze staram się mieć choć jedną rolkę worków w zapasie, a pojedyncze walają się niemal we wszystkich moich torebkach i kurtkach.
  • zapasowe worki
  • Scooper by IWS - zbierak do psich odchodów z miejscem na woreczki i funkcją uchwytu do smyczy
  • charytatywne etui do smyczy - przeżyło już zgubienie i kilka samotnych nocy poza domem ;-)
  • zielone etui - na stałe przypięte do smyczy "codziennej"
  • etui z workami od www.kuponsponsorowany.pl/




Człowiekowe kaprysy, czyli coś do ubrania
  • kurtka przeciwdeszczowa
  • chustka odblaskowa Trixie
  • chustka w rasta kolorach
  • czerwona chustka Manchester United
  • szalik
  • rogi renifera i kołnierzyk na święta (robią z psa jelenia...)


Akcesoria różne...

...ale głównie treningowe. Kolejna oczywista oczywistość, czyli książeczka zdrowia psa. My zazwyczaj trzymamy ją w saszetce (czerwona), gdzie możemy wrzucić jeszcze kilka innych rzeczy przydatnych w podróży (miski silikonowe, paczkę smaków, szczypce na kleszcze,zapas worków, małą zabawkę). Poza tym mamy jeszcze:
  • 2 gwizdki
  • kliker (jeden ma status "zaginiony")
  • saszetka na przysmaki i inne pierdoły
  • światełko do obroży
  • dyski Fishera



 Jedzenie

 W jedzeniowej części akcesoriów Boniaczkowej znajdują się 3 komplety misek:

  • ceramiczne (miski właściwe) - używane jako główne zbiorniki na wodę i żarcie
  • plastikowe (pierwsze miski psa) - czasem podajemy w nich karmę "inną niż suchą". Myślę, że już długo u nas nie zostaną, 
  • miski silikonowe - zawsze towarzyszą nam na wyjazdach
Do jedzeniowych gadżetów należą jeszcze pokrywki na mokrą karmę w ilości 4 szt., ale nie chciało mi się ich wygrzebywać z otchłani kuchennych szuflad.



Spanie

Jak wiadomo pies musi mieć gdzie spać. A to, że zwykle śpi z nami w łóżku, to już inna sprawa ;-) Pies swoje miejsce musi mieć, więc też taki kącik znajduje się u nas w mieszkaniu. Dodam jeszcze, że Bona, mimo posiadania swojego legowiska, upodobała sobie dywanik w przedpokoju i sypia czasem na nim z głową na butach...
  • legowisko właściwe, to granatowy materacyk, który wymiarami pasował do kenela Boniaczkowej. Teraz kenel wylądował w piwnicy, został sam materacyk, który przykryty jest polarowym kocykiem w łapki. Musimy zaopatrzyć się jednak w jakieś inne spanie dla psa, bo jednak to jest dość "przesuwalne" i Bona często jeździ z nim po całym pokoju ;-)
  • mata - brązowa w pieski, łapki i kostki - to przenośne miejsce psa. Kładę jej czasem na balkonie, a czasem po prostu zabieram ze sobą "na wyjście"


No i tak doszliśmy do końca naszej kolekcji. Zostało jeszcze kilka rzeczy, które szukają nowych właścicieli. Do rozstania z nimi dość długo dojrzewałam, ale w końcu się udało i powstała mała wyprzedaż psich akcesoriów. Jeśli ktoś jest zainteresowany, zapraszam do zakładki SPRZEDAJEMY.

wtorek, 27 października 2015

142. Test: Paczka od FERA.PL

Dość dawno temu, bo 31 lipca dostaliśmy paczkę od FERA.PL
W paczce znalazło się kilka rzeczy, które wraz z Boniaczkową mieliśmy przetestować i ocenić. Recenzja powstała dopiero teraz, bo zależało mi na dokładnym przetestowaniu zabawki Comfy Snacky Worm. Od Comfy mamy już jabłuszko, które jako jako, że przetrwało naprawdę wiele, uważam za zabawkę godną polecenia. Nie dość, że niedrogie, to jeszcze trwałe (a Bona potrafi szybko rozpracowywać zabawki). A jak test wytrzymałości przeszedł robak od Comfy?
Zapraszam na recenzję paczki od FERA.PL!

Zacznijmy od początku, czyli od tego co znalazło się w paczce:


  • zabawka Comfy Snacky Worm
  • zabawka Dental Fun Rugby
  • Bosch Fruitees o smaku Mango
  • próbki karmy Bosch Soft + z bananami
  • próbki karmy Dog Chow
  • kość wieprzowa 
  • suszone mięso
  • kość do żucia wiązana (biała)
Mam nadzieję, że wybaczycie mi, że o kilku produktach jedynie wspomnę - większość z Was je zna lub zna podobne produkty.

Comfy Snacky Worm - kolejny strzał w dziesiątkę! Po ponad dwóch miesiącach intensywnego użytkowania jedyne uszkodzenie na ciele różowego robaka, to utrata połowy z jednego grzbietowego kolca (widoczny na zdjęciu drugi od lewej).

Jakie testy przechodził Worm? Zdążył być:
  • zabawką na smaki
  • zabawką do samodzielnej zabawy psa (czyt. wielogodzinnego żucia)
  • zabawką do aportowania
  • szarpakiem (!)

Comfy Snacky Worm o wymiarach 22 cm x 8 cm wykonana jest z bezpiecznego, łatwego do utrzymania w czystości tworzywa. Nie tonie w wodzie. Niestety nie przetestowaliśmy tego, bo Bona nie jest pływakiem i za nic nie wskoczy do wody (nawet za zabawką). Do tego ma bardzo ciekawy kształt i intensywne kolory - na co zwracali uwagę wszyscy odwiedzający nas znajomi ;-) Bardzo dziękujemy sklepowi FERA.PL za możliwość przetestowania robaka - zależało mi na tym, ponieważ chciałam się przekonać jak sprawują się inne zabawki Comfy. Dzięki testom utwierdziłam się w przekonaniu, że wytrzymałe zabawki nie muszą być drogie :-)



Bosch Fruitees Mango - długo zastanawiałam się nad tym przysmakiem, ale wydawało mi się, że 10 zł (cena w sklepie stacjonarnym) za kubełek smaków, to dużo. Nic bardziej mylnego. Smaki Fruitees są bardzo wydajne i starczają naprawdę na długo. U nas podawane były jako nagroda lub wypełnienie zabawek (jako samo wypełnienie w Snacky Worm lub "niespodzianka" w Kongu). Idealnie nadają się jako nagroda w szkoleniu - ich półwilgotna konsystencja sprawia, że pies szybko może je pogryźć i nie odwracają uwagi psa od wykonywanych poleceń. Nie brudzą rąk i kieszeni. Jak dla mnie mają dość "gorzki" zapach, ale psu on najwyraźniej odpowiada, bo zawsze się oblizuje kiedy czuje, że mam smaki w ręce :-)
Składniki: Zboża, świeże mięso i produkty pochodzenia zwierzęcego (min. 20 % świeżego mięsa z drobiu), produkty pochodzenia roślinnego, owoce (min. 4 % suszonego mango), składniki mineralne.
UWAGA! Smaki, najlepiej przechowywać szczelnie zamknięte. Inaczej stają się bardzo twarde i ich schrupanie (dosłownie) zajmuje psa na dłużej (testy przeprowadzone na przysmakach pozostawionych na kilka dni w saszetce treningowej).




Zabawka Trixie Dental Fun Rugby - Piłka do czyszczenia zębów w kształcie piłki do rugby. Smak miętowym. W najdłuższym miejscu 11,5 cm. O ile inne zabawki Trixie nie należą do najtrwalszych, o tyle ta zabawka jest godna polecenia. Jest to jedna z tych zabawek, których nie chowam przed psem, a wręcz przeciwnie - zostawiam ją Boniaczkowej kiedy zostaje sama. Do tej pory nie zauważyłam żadnego uszczerbku na jej wyglądzie (uszkodzenia), natomiast bardzo trudno się ją czyści i lepiej nie napełniać jej pastami i półpłynnymi przysmakami. Można natomiast między ząbki włożyć twarde przysmaki i psie ciastka :-)
Kształt i rozmieszczenie "ząbków" sprawiają, że podczas żucia zabawka czyści zęby psa. I rzeczywiście przynosi to widoczne efekty :-) Polecam do wspomagania profilaktyki higieny psich zębów :-)


Bosch Soft + Skład:świeży kurczak (min. 60 %), skrobia ziemniaczana, gotowany banan (suszony, min. 8 %), białko ziemniaczane, hydrolizat białka, suszony groch, włókna celulozowe, łupiny babki, proszek z cykorii, suszone drożdże, chlorek sodu, glukozamina, siarczan chondroityny, ekstrakt z juki.
Lekko wilgotne krokieciki, wyglądem przypominające płatki do mleka "podusiaki" :-) Mają delikatny zapach i są leciutko tłuste, jednak nie brudzą rąk. Wyglądają smakowicie nawet dla mnie, a smakowitość potwierdza Boniakowa, która zjada je bardzo chętnie. Pierwotnie obie paczuszki miałam zużyć jako smaki (dla mniejszych psów do szkolenia lepiej podzielić je na pół, bo są dość duże. Dla dużych psów idealne!). Na wakacjach, kiedy Bona odmówiła przyjmowania zakupionej przeze mnie karmy (1,5 kg specjalnie na wyjazd), po dwóch dniach złamałam się i sypnęłam jej próbkę Bosch Soft + - zjadła całą porcję i żebrała o jeszcze. Chętnie spróbuję kiedyś podawać ją zgodnie z przeznaczeniem, czyli jako karmę podstawową.







Purina Dog Chow - mimo, że skład karmy nie powala, życzyłabym sobie, żeby wszystkie wiejskie Burki karmione karmą z dyskontów dostawały przynajmniej karmę Dog Chow. Ja nazywam ją "mniejsze zło". Bona dostawała ją jakiś czas i chętnie ją zjadała. Kupy nie najwyższej jakości, ale żadnych rewolucji nie zaobserwowałam.

Kość do żucia wiązana - rzadko podaję je psu, bo niespecjalnie ją interesują. Żuje je raczej z nudów, dość długo, czasem kilka dni. Gryzaki te pomagają dbać o higienę jamy ustnej (ścieranie kamienia nazębnego), masują dziąsła i zaspokajają naturalną potrzebę żucia. Kość biała, to najlepsza z opcji (smakowe bardziej psom podchodzą, ale zawierają sztuczne barwniki i aromaty).

Kość wieprzowa miała za zadanie zająć psa podczas naszej nieobecności. Niestety Bona wrzuciła ją pod meble w przedpokoju i sucz nie dokończyła jej. Za to odnaleziona kilka dni później (kiedy już przyczepiła się do niej duża ilość "małych zapasowych piesków") stanowiła nie lada frajdę i Boniaczkowa z rozkoszą dokończyła kostkę. Plus za mięsko i próżniowe opakowanie (umożliwia dłuższe przechowywanie niekoniecznie zamrożonej kości).



Suszone mięso bardzo Boniakowej smakowało (nie wiem dlaczego, ale tego typu przysmak zawsze wzbudza u niej duże zainteresowanie). Stosowaliśmy je jako przekąskę między posiłkami i wypełnienie do zabawek. Dla dużych psów mogą posłużyć również jako nagroda w szkoleniu (oczywiście, jeśli wcześniej zostaną podzielone na mniejsze kawałki).

poniedziałek, 19 października 2015

141. Test: Karma Wilderness Real Nature Fresh Water

Po raz kolejny mamy przyjemność testować produkt w ramach Plebiscytu Top For Dog. To test, którym kończymy tegoroczną przygodę z Plebiscytem. Bardzo dziękujemy za możliwość wypróbowania świetnych produktów i poznania nowych blogów :-)

Tym razem obiektem testów były 4 kg suchej karmy Wilderness Real Nature Fresh Water. W paczce od Maxi Zoo, oprócz karmy znalazła się dodatkowa próbka karmy, miarka do odmierzania odpowiedniej ilości krokiecików, wieczko do puszek z mokrą karmą, a także ulotki i list od Maxi Zoo. Całość zapakowana była w karton, którego dno zostało wyścielone sianem, co zrobiło na mnie bardzo pozytywne pierwsze wrażenie.


Opakowanie karmy jest bardzo estetyczne i przyjemne dla oka. Dominujący niebieski kolor kojarzy się ze świeżością, a zdjęcie wilka kojarzy mi się z naturą (zapewne ma nas utwierdzić w przekonaniu, że karma jest bliższa naturze i mimo, że nic co przetworzone nie jest bliskie naturze, skład karmy sprawia, że czujemy się lepiej karmiąc nią psa ;-) ). Dodatkowym atutem worka jest strunowy suwak, który pozwala na szczelne przechowywanie karmy i wielokrotne otwieranie/zamykanie worka. 


Karma Wilderness Real Nature Fresh Water jest karmą bezzbożową. W jej składzie dominuje ryba. Większość mięsa stanowi mięso z łososia (20% świeżego i 24% suszonego), 22% to mięso z białej ryby (suszone), natomiast resztę składu stanowią warzywa, owoce i zioła. 


Granulki karmy Wilderness Real Nature Fresh Water są trójkątne, płaskie , barwy ciemnobrązowej Za duże dla bardzo małych psów i za małe dla tych dużych. Są mniej więcej wielkości monety 10 gr. Ich powierzchnia jest lekko tłusta i (gdyby ktoś chciał podawać je w formie nagrody) zostawiają na dłoniach okruszki. Zapach rybny, delikatny, całkiem przyjemny.



Bona dziennie zjadało około 150 g karmy. Nie zjadała porcji na raz, ale dzieliła ją sobie na dwa posiłki :-) Sucz obecnie waży 11,7 kg, lekko przybrała (pewnie dlatego, że od jakiegoś czasu zjada całą dzienną dawkę, a nie zawsze tak było). Pies nie chodził po niej głodny i nie szukał szukał jedzenia. Zauważyłam też znaczną poprawę w wyglądzie sierści (stała się dużo bardziej lśniąca). Kupy po karmie są niewielkie, zwarte i umiarkowanie śmierdzące. Po dwóch tygodniach karmienią Real Nature nie zaobserwowano bąków, wzdęć ani żadnych innych problemów z brzuszkiem, co na pewno ma pozytywny wpływ na samopoczucie psa :-)


Minusem jest dostępność karmy, ponieważ Wilderness Real Nature Fresh Water kupimy tylko w sklepach Maxi Zoo (jest marką własną), a w naszej najbliższej okolicy niestety nie ma takiego sklepu. Szkoda, bo uważam, że Wilderness Real Nature Fresh Water ma bardzo dobry skład i chętnie zaopatrywałabym się od czasu do czasu w tą karmę. Z tego co zdążyłam się zorientować karma kosztuje ok. 200 zł za 12 kg worek i osobiście uważam, że jet warta tej ceny. Jeśli będziecie mieli okazję spróbować, warto ja kupić. 

Boniaczkowa również poleca :-)




Pamiętajcie, że również możecie głosować w Plebiscycie Top For Dog. Możecie oddać jeden głos w każdej z 19 kategorii. Aby to zrobić, kliknijcie w logo TFD poniżej i wybierzcie swojego faworyta.
Gala Konkursu TOP FOR DOG odbędzie się w listopadzie 2015 roku w Warszawie.


poniedziałek, 28 września 2015

140. Test Karmy Kingsmoor Havfisk

Już ponad cztery tygodnie Bona testuje karmę Kingsmoor Havfisk, w ramach Plebiscytu Top For Dog 2015 Jak jej smakuje, jak zmianę znosi piesełowy brzuszek i co myślę o karmie przeczytacie w poniższej recenzji.


Zacznijmy od tego, co widzimy na początku - opakowanie. Jak dla mnie szata graficzna odrobinę zbyt pstrokata. Oczywiście przyciąga uwagę (i taka pewnie jest jej rola), natomiast kilkukrotnie już zawiodłam się na takich "pstrokatych" produktach, bo zwykle okazywało się, że kolorowe opakowanie to jedyne, co produkt ma do zaoferowania. Jak było tym razem? O tym za chwilę.

Bardzo pozytywnym zaskoczeniem jest zamknięcie worka. Otóż posiada on strunowy suwak, dzięki któremu worek z karmą może być wielokrotnie otwierany i zamykany, a do przechowywania karmy nie potrzebujemy puszki/wiadra.



Kolejnym plusem jest przezroczyste "okienko", przez które można zobaczyć granulki. To bardzo przydatne rozwiązanie, zwłaszcza w zoologicznych sklepach stacjonarnych, ponieważ jednym z czynników decydujących o zakupie karmy jest jej wielkość i kształt granulki.




Skład:
Ryby, groch, fasola, ziemniaki, olej rzepakowy, pulpa buraczana, jaja, siemię lniane, minerały (wapń /fosforan wapnia/sól), drożdże piwne, korzeń cykorii (suszony), marchew (suszona), kryl (białko zwierzęce), małż zielony (suszony), wodorosty, owoc dzikiej róży, jabłko, lepczyca, jagody, rabarbar, kora brzozy, lucerna, pokrzywy, korzeń mniszka, rumianek, owoc głogu, jałowiec, orzech włoski, anyż.


Karma Kingsmoor Pure HAVFISK, to hipoalergiczna, bezglutenowa, bezzbożowa karma z ryb morskich.
Mimo, że w składzie nie ma procentowego udziału poszczególnych składników, wiem, że dominuje ryba (jest wymieniona jako pierwsza, a to mówi nam jakiego składnika jest najwięcej) i jest jej całkiem sporo. Na stronie producenta możemy znaleźć również taką informację:

Do wyprodukowania 4 kg karmy HAVFISK wykorzystano:
  • 3,1 kg ryby
  • 3,4 kg roślin strączkowych
  • 4,4 kg innych warzyw, owoców i ziół
Będąc bardziej dociekliwą osobą postanowiłam napisać maila do firmy Kingsmoor z pytaniem o procentową ilość mięsa w składzie. Dostałam informację, że w karmie znajduje się 30% mięsa. Ilość nie jest może powalająca, ale patrząc na pozostałe składniki uważam, że całość przedstawia się całkiem nieźle.


Wygląd krokietów i smakowitość:
Granulki karmy Kingsmoor są małe i płaskie. Ta wersja raczej nie nadaje się dla psów dużych - są one bowiem mniej więcej wielkości jednogroszówki. Podobno opakowania o większej gramaturze (12 kg) posiada również większe granulki. Warto więc wybierać je w przypadku większych psów.
Kolor brązowy, lekko tłuste, zapach mimo, że rybny i intensywny, to dość przyjemny.
Bona zdjadała karmę bardzo chętnie, na początku oczywiście całą porcję na raz, potem szło jej to wolniej, na raty, ale u niej to normalne ;-)














Plusem jest, że zjadała dziennie tyle, ile zaleca producent (czyli ok 170 g), co nie zawsze się zdarzało w przypadku innych karm. Sucz potrafi "dziobać" jedzenie - tylko tyle ile musi, żeby nie być głodna, a resztę zostawia. W przypadku karmy Kingsmoor zjadała całą dzienną porcję.


Porównując do wszystkich innych suchych karm, jakie do tej pory jadała Bona widzę, że Kingsmoor smakował jej zdecydowanie najbardziej. Pies nie schudł, ani nie przytył, a sierść jest ładna i błyszcząca. Dodatkowym atutem jest wygląd i zapach psich kup. Kupy zdecydowanie zwarte i nieduże, a zapach nie był tak przerażający jak w przypadku niektórych karm. Bąków nie zaobserwowano (raczej nie wywąchano), mimo, że tuż za rybą w składzie wymieniono groch i fasolę ;-) 

Cena karmy waha się od 79 zł za opakowanie 4 kg do 199 zł za 12 kg worek. Dużo czy mało? Cena nie jest może niska, ale nie jest też zaporowa. Myślę, że jeśli chodzi o całkiem przyzwoity skład i efekty jakie mogłam zaobserwować po podawaniu karmy są warte tej ceny. Przynajmniej w mojej ocenie :-)

Do obejrzenia jest jeszcze krótki filmik, który niestety nie chciał się załadować na bloggera, ale możecie zobaczyć go na Boniakowym fp TUTAJ