sobota, 31 maja 2014

77. Leniwa sobota

Dzisiaj człowieki pierwszy raz od dłuższego czasu mieli wolne. Oboje! I do tego pogoda się poprawiła. Wybraliśmy się na spacer, w końcu w komplecie :-) Człowieki sobie wymyślili testowanie wyrzutni z piłką. Problem polega na tym, że nie mamy "pod ręką" miejsca spacerowo - piłkowego. Trzeba było więc przejść przez pół miasta, żeby dostać się na wały nad Odrą. Mimo zachmurzenia było na tyle ciepło, że zdążyłam się zmęczyć zanim dotarliśmy, więc ganianie za piłką było ostatnią rzeczą jaka mnie interesowała.
Człowieki wykonali tylko kilka rzutów, a potem zwyczajnie przestało mnie to bawić. Kopytkowałam dookoła nich, ale na spacerze jest tyle fajnych zapachów, że piłkę jednak sobie odpuściłam. Poza tym zwiedzałam sobie okolicę w swoim własnym tempie.




Spostrzeżenie dotyczące wyrzutni i piłki?

PLUSY:

  • piłka rzeczywiście leci dużo dalej niż wyrzucana ręką
  • nie trzeba obślinionej piłki dotykać dłonią, można podnieść ja bezpośrednio z ziemi za pomocą wyrzutni
  • niska cena

MINUSY:
  • jakość piłki (Mimo, że nie zdążyła się rozpaść po jednym spacerze, da się zauważyć, że jest bardzo słabej jakości. Na szczęście ma standardowy rozmiar piłki tenisowej i można ją szybko zastąpić)
  • zapach piłki! (Odpakowana z folii okropnie śmierdziała i Matka przed pierwszym użyciem musiała ją wymoczyć w wodzie z proszkiem, wyszorować, a potem jeszcze wystawić ją w oknie, żeby wyschła i wywietrzała)
Ogólnie oceniamy wyrzutnię bardzo dobrze. Co prawda piłka szybko nadaje się do wymiany, ale nie jest to duży problem. Większość tego typu piłek dość szybko się niszczy, ale wymiana ich nie jest trudna ani kosztowna. Trzeba tylko opanować sposób wyrzutu, bo zdarza się, że piłka za szybko wypada i leci raczej w górę niż do przodu ;-)

Po takiej krótkiej zabawie ze mną, człowieki trochę sami porzucali, posprawdzali jak to działa i spakowali wyrzutnię do plecaka. Potem przeszliśmy się wzdłuż wałów i tą samą drogą wróciliśmy w stronę domu. 
Po drodze nie spotkaliśmy wielu spacerowiczów. Dość mocno wiało i zachmurzenie było na tyle duże, że dzień nie wydawał się atrakcyjny opalającym się tu zwykle osobom. Dla nas to tym lepiej, czasem jak ich za dużo siedzi, to niepotrzebnie zajmują moją uwagę, a czasem wręcz wołają mnie (ach! ten mój uroczy wygląd ;-p ).






Taki uśmiech wywołał u mnie ten spacer! :-D


niedziela, 25 maja 2014

76. Kilka słów o... czyli podwójna recenzja - zgrzebło FURminator i kość 8in1

Pogoda była jaka była - trochę słońca, temperatura przyjemna, potem dużo deszczu i zimno. I nagle PUFF!!! Zrobiło się mega gorąco! Temperatura już nas nie oszczędza i od kilku dni utrzymuje się powyżej 25 st.C. Wzrost temperatur przyniósł ze sobą spadek... włosa ;-) Tak tak, mimo stosowania suplementów moja sierść nie wytrzymała napięcia i zaczęła wypadać na potęgę.
Na szczęście jakiś czas temu, dostaliśmy do testów deShedding tool marki FURminator i nadszedł idealny czas do wypróbowania zgrzebła.

Dostaliśmy model dla małych psów długowłosych (do 5 cm długości włosa), o szerokości ostrza 4,5 cm.

Cechy:

  • stalowe ostrze - zapewnia skuteczne i bezpieczne wyczesywanie podszerstka,
  • przycisk Furejector - pozwala z łatwością usunąć sierść z narzędzie podczas jego używania,
  • ergonomiczny uchwyt - zapewnia komfort i łatwość stosowania.







Zalety:

  • redukuje ilość sierści pozostawianej w domu nawet do 90%
  • usuwa sierść i nadmiar podszerstka lepiej niż szczotka czy grzebień
  • pomaga odbudować skórę i wzmacnia  mieszki włosowe
  • stymuluje naturalną produkcję łoju, chroniąc skórę i zapewniając lśniącą i zdrową sierść

Może pamiętacie z poprzedniego posta, że miałam już zgrzebło o podobnej budowie i teoretycznie mające spełniać taką samą funkcję. Rzeczywiście czesało całkiem nieźle. Wydawało nam się, że spełnia idealnie swoją funkcję, a ilość sierści którą "wyciąga" zgrzebło jest ogromna. 
Tak myśleliśmy wszyscy aż do dzisiaj. Zgrzebło, zwane popularnie "furminatorem" można powiedzieć "nie dorasta do pięt" oryginałowi firmy FURminator. Różnicę można było zobaczyć już po pierwszym pociągnięciu oryginalnym zgrzebłem wzdłuż kręgosłupa. Zgrzebło dokładnie zbiera podszerstek. Dodatkowo w czesanie Matka wkładał dużo mniej wysiłku niż w przypadku starej szczotki. FURminator miękko "ślizgał się" po sierści, zbierając po drodze wszystkie martwe włosy. 
Przycisk, w który wyposażony jest FURminator umożliwiał łatwe oczyszczanie szczotki. Matka nie musiała za każdym razem wyciągać palcami moich kłaków. 
Ja ogólnie bardzo nie lubię się czesać, tym razem też protestowałam, ale i tak zniosłam to lepiej niż w przypadku starej szczotki, która szarpała moje zdrowe włosy. Cały zabieg trwał około 15 minut, a efekty możecie zobaczyć na zdjęciach.




Jakie są nasze wrażenia? Jak już wspomniałam czesanie oryginalnym FURminatorem jest dużo przyjemniejsze, bo nie szarpie włosa i wyciąga dużo więcej martwych włosów za jednym pociągnięciem niż jakiekolwiek znany nam dotąd przyrząd do czesania. Ponadto ja czuję się dużo lepiej bez zbędnego włosa, jest mi też trochę chłodniej :-)

Wrażenia Matki:
  • wygodny uchwyt, zapobiegający ślizganiu się zgrzebła w dłoni
  • przycisk znacznie ułatwia usuwanie sierści z narzędzia - nie trzeba dotykać i wydłubywać włosów ze szczotki
  • przyjemny w użyciu - nie wymaga wkładania dużego wysiłku w czesanie, a pies nie denerwuje się nadmiernym szarpaniem
  • czas usuwania martwej sierści znacznie się skraca

Wrażenia Ojczulka:
  • "za***isty"!
  • "absolutnie za***isty"!
  • "od dzisiaj tylko to"!
  • "żadne szczotki, grzebienie, rękawice"!

Po czesanku macali mnie z każdej strony i głaskali. Podobno mam teraz bardzo gładką sierść i przyjemnie się mnie teraz głaszcze. No i patrzą z zachwytem, gdy się otrzepuję, bo nie unoszą się wokół mnie kłębki włosów :-)
Efekty już widać. Zawsze, mimo czesania już kilkanaście minut po takim zabiegu, na podłodze znów było pełno sierści. Teraz jej nie ma! Zobaczymy jak będzie wyglądała podłoga wieczorem,  jutro i z każdym kolejnym dniem. 

Póki co FURminator dostaje same dobre oceny. Minusem może być jednak cena. Ceny zgrzebła zaczynają się od 100 zł (w zależności od szerokości i długości sierści jaką mają czesać). Myślę jednak, że warto zainwestować w taki sprzęt, bo jest naprawdę bardzo dobrej jakości i długo posłuży. Suplementy diety można stosować doraźnie podczas linienia, ale wzmacniają one raczej włos, a nie zapobiegają jego wypadaniu. Linienia dwa razy w roku nie da się uniknąć, a wtedy FURminator jest bardzo przydatny ;-)

***

Po czesaniu dostałam w nagrodę za wytrwałość super przysmak. Kość do żucia marki 8in1. Zapewne niektórzy już znają tą firmę. Ja nie znałam, a Matka tak, więc jak tylko dostaliśmy przysmaki do testów zaczęła piać z radości. Okazało się, że Matka zna te przysmaki jeszcze ze swojej poprzedniej pracy (w sklepie zoologicznym) i bardzo je chwaliła. 
Kość 8in1, to zwijany kawałek suszonego kurczaka, owinięty dodatkowo w skórę wołową. Kość nie zawiera sztucznych barwników ani substancji wzmacniających smak. Zawiera tylko 2% tłuszczu. 
Zapewne znacie białe gryzaki dla psów? Jeśli do tej pory Wasz pies nie specjalnie się nimi interesował, teraz może chętniej je jeść, dzięki kawałkom smakowitego mięsa z kurczaka. 
Zjedzenie takiej kostki zajęło mi kilkadziesiąt minut. Dziś dostałam jedną, a wcześniej także dostałam taką kostkę, gdy mieliśmy gości. Człowieki mogli mnie z czystym sumieniem zamknąć w klatce, żebym nie przeszkadzała, Z rozkoszą zajęłam się jedzeniem kostki. 
Kość świetnie nadaje się dla psów w każdym wieku. Niedawno pojawiła się też opcja dla psów uczulonych na kurczaka - z mięsem wołowym :-)
Minusem może być dla niektórych cena (zwykła kość tej wielkości kosztuje ok. 3 zł, natomiast ta z dodatkowym mięskiem kurczaka ok. 10 zł.







czwartek, 22 maja 2014

75. "Moja torebka"


Matka dzisiaj jakaś nieruchawa. Zapalenie skrzeli ją męczy, zaczęła sprzątać, ale już myślałam, że nigdy mi tej podłogi nie zmyje i nie zrobi zdjęć do dzisiejszego posta. Po południu dopadł ją gremlinowy ból głowy i poszła spać. Niech to! - pomyślałam - znowu nici z wpisu. Potem zadzwonił Ojczulek i Matka powoli zaczęła wracać do żywych. Bez szału, ale jak już się kręci po domu, to tragedii też nie ma.

Matka mówi, że blogerki modowe, czyli szatniarki mają taki zwyczaj, że pokazują co jest w ich torebkach. Nie wiem po co to komu, przecież jak mawia Matka "Damska torebka nie jest po to, żeby w niej coś znaleźć, ale po to, żeby w niej wszystko było". Wiadomo więc, że w takich torebkach szatniarki mają wiele rzeczy, których nikt się tam nie spodziewa znaleźć. Ale do rzeczy.
Jakiś czas temu na blogu Oli i Emeta pojawił się wpis pt. "Akcesoria Emeta" . My z Matką strasznie lubimy takie wpisy, bo ciekawi nas ilość i różnorodność rzeczy, które znajdują się w psich pudłach. Oczywiście zdajecie sobie sprawę, że te rzeczy są kupowane bardziej dla człowieków, niż dla psów? ;-) Jeśli chodzi o czesanie i kąpiele, wystarczy nam raz na jakiś czas wejść do wody / błota, wytarzać się w trawie lub piasku i po sprawie! :-) Z zabawek większości wystarczy piłka i szarpak, a jeśli chodzi o obroże i smycze, chętnie psy nie nosiłyby ich wcale ;-) Jeśli jesteście ciekawi jakie gadżety Matka zgromadziła dla mnie (lub jak kto woli - dla siebie), obejrzyjcie zdjęcia.




Na początek prezentacja całości. Jak widać moje gadżety nie mieszczą się już dawno w swoim koszyku. Kupiony jakiś rok temu szybko przestał mieścić wszystko co jest mi "niezbędne" ;-)
Od razu postaram się podać też orientacyjne ceny i miejsce zakupu, gdyby ktoś szukał :-)


ZABAWKI

Do wyboru, do koloru i na każdą pogodę!

  • dysk nylonowy TRIXIE (ok. 20 zł)
  • "dysk piknikowy" (3 zł) 
  • DOG-O-SOAR (pożyczony)
  • szarpak polarowy (wykonany przez Matkę z szalików)
  • sznur (ok. 25 zł zoopus.pl)
  • gumowy uśmiech (6,99 zł Netto)
  • piłka w piłce (14,99 zł TK Maxx)
  • piłka tenisowa (nn)
  • miotacz piłek (5,99 zł Biedronka)
  • Kong Classic M (24,80 zł zooplus.pl)
  • pływający trójkąt Pet Buddies (ok. 8 zł TK Maxx)
  • kość z przyssawkami Caitec Chase n Chomp Sticky Bone (19,99 zł TK Maxx)
  • pluszowy struś (ok. 8 zł TK Maxx)




SPACERY


  • czerwona smycz regulowana (do niej przypięty nylonowy podajnik na worki)
  • szelki JULIUS-K9 (wygrana w konkursie na blogu Żywienie Twojego Psa)
  • linka czarna 10 m (pożyczona)
  • taśma czarna 5 m, przypięta do wkręta, który można wbić w ziemię 
  • saszetka na smaki RC (Matka jednak częściej nosi swoją "nerkę")
  • zielone szelki norweskie i smycz z amortyzatorem odkupione z odzysku od Agi od G'IRO
  • szelki TRIXIE Easy Walk (dostaliśmy)
  • szelki czerwone typu Y
  • obroża Hurtta (ok. 8 zł TK Maxx)
  • obroża szara z dżetami (14,99 zł TK Maxx)
  • kliker (ok. 10 zł)


Czerwone szelki niedługo zmienią miejsce pobytu - powędrują do schronu. Nam się już nie przydadzą, a tam każdy gadżet dostaje nowe życie :-)


ZESTAW PODRÓŻNY

Nie wiem czemu w zestawie znalazła się Flexi. Chyba dlatego, że mimo mnogości smyczy, ta jest najczęściej używana. Koszt w zależności od wielkości psa, długości i rodzaju (taśma / linka). Nasza to taśma 5 m do 25 kg (ok. 65 zł w sklepie zoologicznym).


  • Yak Pak nylonowa miska na wodę lub karmę, lekka, składana (ok. 8 zł TK Maxx)
  • miska metalowa
  • kaganiec nylonowy TRIXIE 
  • kantar TRIXIE rozmiar S (dostaliśmy)
  • bidon na wodę (ok. 7 zł zooplus.pl)
  • "kosmetyczka" na suwak, w której mieścimy te gadżety. Oprócz tego jest w niej książeczka zdrowia, pęseta do usuwania kleszczy, tabletki StressOut i Aviomarin ;-)





PIELĘGNACJA I HIGIENA


  • szczotka pudlówka (stara jak świat, w spadku po poprzedniej pracy Matki w sklepie zoologicznym, w którym był również psi salon)
  • FURminator - oryginalne zgrzebło do usuwania podszerstka (dzięki uprzejmości Spectrum Brands). Niedługo pojawi się recenzja produktu.
  • bezwodny szampon FURminator (do testów od sklepu NaszeZoo)
  • rękawica DOG CHOW (premia za zakup karmy w sklepie zoologicznym)
  • zgrzebło do usuwania podszerstka (również z poprzedniej pracy Matki)
  • metalowy dwustronny grzebień (j.w.)
  • worki na kupki (różowe 3,49 zł Netto, fioletowe TK Maxx - 19,99 zł za 8 rolek)
  • obcinaki do pazurów (dostaliśmy z odzysku)
  • pęsety do usuwania kleszczy - z metalową lub plastikową końcówką (ok. 5 zł)
  • moje pierwsze czesadło - zwykły, plastikowy grzebień Matki ;-)



Niebiesko-czarne zgrzebło też Matka zamierza oddać do schronu. My mamy nowy FURminator, a ten jest jeszcze w całkiem niezłym stanie i niejedno futro jeszcze przeczesze ;-)


MODA

Nie jestem zwolenniczką odzieży. Podsłuchałam kiedyś, że Matka chciała mi kupić jakiś ortalionowy płaszcz przeciwdeszczowy, ale Ojczulek stanowczo protestował. Bogu dzięki, że chociaż on jest normalny! Jak ja pokazałabym się na podwórzu w jakimś szeleszczącym ortalionie!? Wszystkie psy z okolicy miałyby niezły ubaw! Mam natomiast kilka twarzowych, ekhm! pyszczkowych dodatków :-)

  • szalik na zimę - ręcznie zrobiony przez Mayę z Pracowni Lothlory
  • chustka Manchesteru United 
  • chustka reggae ;-)
  • żółta odblaskowa chustka pt. "Akcja BĄDŹ WIDOCZNY"





PRZYSMAKI I SUPLEMENTY

Ten zestaw akurat mnie cieszy. bo chyba każdy pies lubi przysmaki. W moim pudle znajdują się obecnie:

  • przysmaki 8in1 (dzięki uprzejmości Spectrum Brands). Czekajcie na recenzje ;-)
  • Gammolen (od firmy Tymofarm). Na blogu również pojawi się recenzja tego produktu.
  • Przysmaki O'Canis
  • ciastka, które dostaliśmy gratis do zakupionej karmy
  • próbki karmy Köbers




Tak przedstawia się mój "zbiór". Na zdjęciach brakuje misek (miski, jak miski, plastikowe, błękitne), miski DOG CHOW (Ojczulek zaanektował ją sobie do kuchni), ręczników (mam ich trzy - dwa do wycierania po kąpieli i jeden do zbierania mojego ślinotoku podczas jazdy samochodem), szamponu (zwykły środek myjący, beż żadnych specjalnych funkcji), dwóch gwizdków, które Matka podpięła do kluczy, wieczek do puszek z karmą, klipsa do worków w karmą, no i nie widać adresówki, która jest przypięta do szelek.

Poza tym brakuje dwóch piłek. Miałam kiedyś świetną silikonową piłkę! Początkowo przeciągnięty był przez nią sznurek, który zniszczyłam. Piłka jednak była nie do zdarcia. Matka zabrała ją kiedyś na wieś z myślą, że już tam zostanie i będę miała tam jakąś swoją zabawkę. Piłka jednak przepadła. Nie wiemy, czy zapomniałyśmy ją zabrać z łąki, czy po prostu zawieruszyła się gdzieś w domu.
Zaginęła w tajemniczych okolicznościach również "kula smakula", czyli TRIXIE Snack Ball. Była sobie w domu, a teraz jej nie ma! Człowieki myśleli, że jest jak zwykle pod meblami kuchennymi, zaglądają, a piłki nie ma! Przekopali całe mieszkanie, dzisiaj Matka gruntownie je posprzątała, ale piłka się nie znalazła :-(
Miejmy nadzieję, że się znajdzie (może w coś ją zawinęli i nie pamiętają?).


A jak przedstawia się zawartość Waszych psich pudeł? Ktoś jeszcze chce zaprezentować swoje zbiory? Czekamy z niecierpliwością i chętnie obejrzymy co tam chowacie z swoich zasobach :-) 

niedziela, 18 maja 2014

74. Tęsknicie?

Tak, wiem. Trochę się ociągam jeśli chodzi o pisanie postów. Wszystko dlatego, że ostatnio kompletnie nic się nie dzieje, a do tego pogoda sprzyja temu "nic się nie dzianiu"... Oznajmiam jednak, że jak tylko pogoda się poprawi, będę częściej zdawać Wam relacje z szarej codzienności ;-) Jak na razie pochwalę się tylko, że dostałam kilka nowych zabawek. Dziś przedstawię Wam jedną, a resztę mam nadzieję wkrótce, w poście na temat całego mojego dobytku. Tymczasem trzymajcie kciuki za rychłe nadejście słonecznych dni i pamiętajcie, że możecie odwiedzać także mój fanpage w internetach TUTAJ. Matka już myśli nad konkursem dla Was, tylko póki co trochę Was mało, więc zapraszajcie znajomych do polubienia mnie (w końcu jak można mnie nie lubić!). :-)

W tym tygodniu dostałyśmy sobie z Bajką takie oto piszczące uśmiechy :-) Zabawka kosztowała jedyne 6,99 zł, ale za to ile radości (co widać po Bajce). Ja swoją postanowiłam zjeść, a komenda "trzymaj" już przestała mnie obowiązywać ;-)




Acha, właśnie (trzeba było edytować, bo zapomniałam o najważniejszym). Dzięki Figusiaa ;3 
Zabawka kupiona w sklepie, do którego Matka nie zagląda zbyt często, czyli w Netto :-) Ale chyba zacznie zaglądać, bo kupiła też 3 rolki słitaśnych różowych worków na kupy (w serduszka!) za jedyne 3,49 zł. Netto potrafi zaskakiwać ;-)

niedziela, 11 maja 2014

73. Dog Frisbee Opole

Człowieki mnie dzisiaj opuścili i poszli. Gdzie poszli? Ano zdjęcia robić! Poszli beze mnie, bo ja narobiłabym rabanu przy tylu psach. Z zazdrością patrzyli jak pieseły różnej maści i wielkości z przyjemnością łapią dyski. Cóż, mnie to nie kręci i tyle! Ewentualnie piłka. Tak, piłka jest super! Na chwilę oczywiście ;-) Ileż można bawić się w to samo?
Zostawiam Was z Dog Frisbee, które ja też obejrzałam tylko na zdjęciach.