Podobno teraz w niczym nie przypominam tego wystraszonego psa, który zabrany na spacer wokół schroniska szedł tak wolno, że odcinek 150 m pokonaliśmy w około 20 minut. Cały czas patrzyłam w stronę schroniska i chciałam jak najszybciej tam wrócić. Był to jedyny dom jaki znałam. Teraz też całkiem chętnie do niego wracam (byliśmy dwa razy z Człowiekami), bardzo dobrze mi się kojarzy. Aha - i na przywitanie warczałam na Człowieków (a co!Niech wiedzą, że ze mną nie ma żartów!).
Muszę przyznać - trafiły mi się bardzo cierpliwe Człowieki, serio. Niejeden pies przez lęk separacyjny wrócił do schroniska szybciej niż z niego wyszedł. A moje Człowieki - choć często wyprowadzam ich z równowagi i jestem niegrzeczna - ciągle powtarzają mi, że nie wyobrażają sobie teraz życia beze mnie (o ileż byłoby łatwiejsze! ;-)
Mimo, że muszą wyszukiwać psiolubne knajpy i miejsca na wakacje, szukać opiekunów kiedy chcą wyjechać gdzieś, gdzie nie mogą mnie zabrać, jesteśmy rodziną i wiem, że już zawsze będziemy razem :-)
A wczoraj świętowaliśmy nasze wspólne dwa lata - dzień zaczęliśmy od spaceru. Była piękna, słoneczna pogoda - jedynie trasa na kamionkę dała nam w kość, bo było ślisko i dużo czasu zajęło nam dojście nad akwen. Było tam dość dużo spacerowiczów z psami, ale mimo to znaleźliśmy wolny kawałek do pobiegania i zabawy szarpakiem :-)
Pozowałam też do zdjęć i wyszłam (prawie) poważnie. Matka miała w końcu okazję wypróbować nowy obiektyw i chyba całkiem nieźle się spisali (Matka i obiektyw) :-)
Potem już tylko impreza w domu ;-) Człowieki wznosiły toast piwem, a ja dostałam byczą pytę na przekąskę (a w pudle czekają jeszcze tchawice i żwacze!). Korzystając z okazji chciałabym polecić smaki firmy MACED - niedrogie, pyszne i zdrowe! :-)