piątek, 13 września 2013

10. Hoży doktorzy

Lubię weterynarzy :) Gabinety nie kojarzą mi się źle, mimo, że nie częstują mnie tam ciasteczkami i nie próbują przekupić. Po prostu tak się jakoś złożyło. Lubię węszyć, a tam zawsze jest mnóstwo ciekawych zapachów. Jakoś tak wyszło, że parę razy musiałam się znaleźć  w gabinecie lekarskim. Po pierwsze oczywiście, jeszcze przed adopcją musiałam zostać zaszczepiona, odrobaczona i wysterylizowana. Pierwsza wizyta po adopcji odbyła się w celu odrobaczenia mnie, bo miałam problemy z brzuszkiem i nie przybierałam na wadze (a byłam ciut za chuda). Potem zaczęła mnie boleć łapa. Podnosiłam ją ciągle, ale Państwo najpierw zauważali to tylko na spacerach, więc uznali, że z racji iż jest zima, pewnie marzną mi opuszki albo zostały one podrażnione przez sól wysypaną na chodnik. No nic, mówić nie potrafię, więc się nie poskarżyłam. W końcu państwo zaczęli zauważać, że podnoszę łapkę też w domu. To ich zaniepokoiło. Zaczęli się martwić. Kulminacją był dzień, w którym pojechałam z Panią na szkolenie i troszkę sobie poszalałam. Biegałam wkoło Pani i skakałam jej do ręki po przysmaki, a potem bawiłam się jeszcze z labradorką Luką. Po powrocie do domu noga bolała mnie tak bardzo, że w ogóle nie umiałam na niej stanąć! Po schodach wchodziłam już na trzech, a potem marzyłam już tylko o tym, żeby się położyć.
Zapadła decyzja o wizycie u lekarza. Pani doktor przeprowadziła wywiad z Panią, a potem zbadała mnie. Okazało się, że jest coś nie tak z moim prawym kolanem, a konkretnie z rzepką. Pani weterynarz podejrzewała nawet zerwanie więzadła kolanowego. Niestety w placówce, którą mamy koło domu nie ma aparatu RTG, więc Pani weterynarz skierowała nas do innego gabinetu przychodni EDEN.
Przy okazji tej wizyty okazało się również, że mam niewielkie wyłysienia wokół oczu, które okazały się nużycą. Na szczęście pasożytów w pobranej próbce było niewiele i podana jednorazowa dawka leku wystarczyła, żebym wyzdrowiała :) Po kolejnej wizycie, na której zostały mi zrobione zdjęcia RTG okazało się, że rzeczywiście moja rzepka nie wygląda tak jak powinna (ale było mi wtedy wszystko jedno, bo dostałam taki fajny zastrzyk, po którym spałam jak zabita ;). Ta kontuzja była pozostałością po wypadku, którego doznałam przed zamieszkaniem w schronisku.
Pan doktor zaproponował jako najlepsze rozwiązanie: operacja. Oczywiście Państwo chcieli dla mnie jak najlepiej, więc zgodzili się na to. Pan doktor dał Państwu namiary na świetnego specjalistę-ortopedę, dr Janusza Bieżyńskiego. Nie było to jednak takie hop-siup, ponieważ na termin też trzeba było trochę poczekać. Jednak po kilku telefonach Pani zostałam ostatecznie zapisana na operację 26.04.2013 o godz. 10:00, we Wrocławiu, w Klinice Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czekam na Wasze komentarze. Zostawiajcie też adresy Waszych blogów. Proszę nie zostawiać komentarzy w stylu "Obserwacja za obserwację", wystarczy adres bloga - jeśli będzie dla mnie interesujący, na pewno dodam do obserwowanych! :-)