niedziela, 1 września 2013

6. Psu na budę

Po incydencie z oknem Państwo postanowili skonsultować się z psim psychologiem. Na podstawie opisu mojego zachowania Agnieszka (behawiorystka) stwierdziła, że cierpię na tzw. LĘK SEPARACYJNY. W związku z tym za namową Agi Państwo zamówili dla mnie tzw. kennel klatkę. Jakoś tak się złożyło, że mieli wolne na zmianę tak, że mogli być ze mną cały tydzień, więc po zamówieniu spokojnie czekali na przesyłkę. Nadszedł piątek, a klatki nadal nie było. Weekend spędziłam z Panem, a w poniedziałek Pani musiała wziąć urlop, żeby zatroszczyć się o mnie i o dobra materialne, które mogłabym pochłonąć z nerwów. W końcu klatka dotarła. W sumie nawet fajna, błyszcząca, miejsca wystarczająco. Państwo przykryli ją kocem, więc była z niej niezła buda. Wrzucali mi tam przysmaki i chętnie w niej przebywałam. Gorzej się tam siedziało, gdy zostawałam sama :( Pierwszego samotnego dnia zjadłam moje legowisko. Kolejnym razem wciągnęłam koc, którym Państwo przykryli klatkę. Potem postanowiłam pozbyć się kilku drutów z drzwiczek, więc któregoś dnia Pan znalazł mnie z głową uwięzioną między wygiętymi drutami.
Państwo mieli wtedy podobno chwilę załamania. Jeśli nawet klatka nie jest w stanie mnie uspokoić, to chyba jestem po prostu psem, który nie nadaje się do mieszkania. Ale nie poddali się! Przecież mnie kochają i nie mogą pozwolić, żebym znowu się zawiodła na człowiekach! Postanowili wzmocnić klatkę - za pomocą metalowych elementów z wózków sklepowych i drewnianych dykt. Po kawałku montowali dla mnie pancerną klatkę. W międzyczasie zdążyłam zjeść (wciągnąć do klatki) mnóstwo płyt CD (jak mawiają Państwo "grałam w Tomb Raidera" albo "słuchałam Queen"), kawałek szafki pod TV, pada do PlayStation (grałam!), ładowarkę, mopa, kapcie, rękawiczki, sandały Pani oraz inne gadżety, których już nie pamiętam (ale były super!). W ten sposób podpowiadałam Państwu, z której strony muszą jeszcze klatkę poprawić, żeby była wystarczająco mocna dla mnie. I tak od tej pory mieszkam sobie w niej (podsłuchałam kiedyś, jak Państwo mówili, że pies Agi uspokoił się dopiero po 1,5 roku, więc postanowiłam nie być gorsza i jeszcze muszą mnie zamykać ;) Podobno robię postępy, ale i tak trochę ślinię się z nerwów i mój domek nie jest już taki błyszczący jak kiedyś. Denerwuję się, bo boję się, że znów się zawiodę. Powoli jednak przekonuję się do tego, że jednak mnie nie zostawią. Tak bardzo już nabroiłam, że niejedna rodzina już pozbyłaby się mnie. Ale jest mi dobrze i trafiłam na super rodzinkę (co często powtarza Pani Schroniskowa, którą spotykamy na spacerach). Postaram się poprawić! :)

P.S. Klatka jest fajna, ale łóżko Państwa jest fajniejsze! :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czekam na Wasze komentarze. Zostawiajcie też adresy Waszych blogów. Proszę nie zostawiać komentarzy w stylu "Obserwacja za obserwację", wystarczy adres bloga - jeśli będzie dla mnie interesujący, na pewno dodam do obserwowanych! :-)