czwartek, 6 lutego 2014

50. Kilka słów o... Trixie Snack Ball

Pewnie większość z Was już słyszała o takiej formie rozrywki dla psa. Do mnie "kula smakula" trafiła kilka dni po tym jak pojawiłam się w domu. Oczywiście miała zapewnić mi zajęcie na czas, gdy Państwo będą w pracy. Nie przesadzajmy! Aż tak mnie ta zabawka nie kręci! Ale po kolei:

  • piłka wykonana jest z naturalnej gumy,
  • w środku posiada labirynt, który sprawia, że przysmaki nie wypadają od razu i trzeba się trochę natrudzić, żeby je stamtąd wydobyć.
  • przysmaki wypadają pojedynczo, w odstępach,
  • piłka jest lekka, odbija się i jest cicha (te wykonane z twardego plastiku mogą trochę hałasować).
Koszt takiej zabawki (moja ma 9 cm), to ok. 25 złotych. Większe (11 cm) są kilka złotych droższe. Jak piłka się sprawuje? Świetnie! Samą reklamą dla niej powinno być to, że przetrwała u mnie rok, mimo, że zostaje ze mną sam na sam, a jak wiecie większość zabawek nie przetrwała więcej niż trzech takich samotnych pobytów. Piłka obecnie rzadko spełnia swoją pierwotną rolę - od zadań specjalnych mam Konga ;-) Teraz piłeczka jest moją zabawką aportową, chętnie za nią biegam i miętoszę ją. Jak to się stało, że tyle wytrzymała? Powód jest bardzo prosty - miękka guma i puste wnętrze piłki sprawiają, że ścianki uginają się pod naciskiem mojej paszczy, a zęby nie zatapiają się w konstrukcji. Jest niby mała dziurka, gdybym chciała, mogłabym wyskubać po małym kawałku ściany i unicestwić smakulę, ale wystarczającą frajdę sprawia mi ćwiczenie szczęk na jej elastycznej konstrukcji i nie potrzebuję dodatkowych wrażeń ;-)
A jeśli chodzi o smaki wrzucane do środka... no cóż, zależy co się w niej umieści. pokrojona w kostkę kiełbasa, małe psie smaki, wszystkie "twarde" kąski wypadają dość łatwo, momentami nawet za łatwo. Wrzucona szynka, miękki ser niestety przyklejają się do ścianek i czasem nie chcą wypaść wcale, wtedy się zniechęcam i mimo, że środka pachnie pysznościami, po kilkunastu minutach bez "nagrody" mam smakulę w... pod ogonem ;-) No i jest jeszcze jeden minus - ze względu na swoją fakturę dość ciężko się ją myje (najlepiej szczoteczką).

Mimo wszystko polecam, bo rzeczywiście zyskała mój wielki szacunek (i szacunek Państwa), ze względu na swoją trwałość. Daję smakuli czwórkę z plusem! :-)



Tak wygląda przekrój piłki:






No i po raz kolejny przypominam o konkursie. Czekamy, czekamy, kilka osób już zgłosiło chęć udziału, a zdjęć jak nie było tak nie ma! Ja wiem, że szykujecie jakąś niespodziankę i że to nie jest tak hop-siup! i już. Trzeba wybrać scenerię, gadżety, oświetlenie ;-) Mam nadzieję, że w weekend znajdziecie trochę wolnego czasu i zdjęcia się pojawią, jestem pewna, że macie świetne pomysły! :-) Pamiętajcie, zostały już tylko 4 dni!



7 komentarzy:

  1. My mieliśmy właśnie tą hałasującą, ale szybko się rozpadła. Jednak kong nie ma sobie równych :D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mhm, aż zaczęłam zastanawiać się nad kupnem takiej kuli dla Hapsia. No, zobaczymy. :)
    A co do konkursu to do 10 wyślę zdjęcie na pewno.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. My mamy wersję plastikową (w sklepie internetowym się pomylili, choć zamówiłam wersję gumową -__-). Fakt, troszeczkę to hałasuje, ale da się przyzwyczaić i nie sprawia to większego problemu. Jest to dobra alternatywa dla konga wobblera, którą także posiadamy, a pies obie "zabawki" traktuje na równi - identyczne uwielbienie, a dodatkowo karma lepiej smakuje :)

    Sama piłka wygląda na bardzo trwałą, widziałam wersję bez możliwości wypełniania smakami/karmą i naprawdę zrobiła na mnie dobre wrażenie - fajną ma piszczałkę, ale niestety - była za duża dla Dejzi.

    Fajna recenzja. Pozdrawiamy, medleydog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczny psiak :). Bardzo fajny blog będziemy zaglądać częściej. Po za tym dołaczamy do grupy opserwatorów bloga mamy nadziję, że się odwdzięczysz :)

    Pozdrawiamy Hania&Fiona
    http://jaimojaspanielka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, że ma labirynt, ale niestety ta dziurka faktycznie ułatwia skubanie...to chyba nie dla nas:(

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę mnie to dziwi - ale piszesz że: "Rok przetrwała" serio?

    Pozdrawiam
    Michał szkolenie-psow-doberman.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Czekam na Wasze komentarze. Zostawiajcie też adresy Waszych blogów. Proszę nie zostawiać komentarzy w stylu "Obserwacja za obserwację", wystarczy adres bloga - jeśli będzie dla mnie interesujący, na pewno dodam do obserwowanych! :-)