czwartek, 6 marca 2014

58. Piesełek był chory i leżał w łóżeczku...

... i przyszedł pan doktor -"Jak się masz pieseczku?"
Jak zapewne wiecie oryginalny wierszyk jest o kotku i nosi tytuł "Chory kotek". Ja natomiast choroby nie życzę ani pieskom, ani kotkom. A wszystko zaczęło się od wyjazdu na wieś...
Wieś jest fajna, dużo przestrzeni, można biegać luzem... no właśnie! Podejrzewanie "babci" o przekarmienie mnie było niesłuszne. Faktem jest, że miałam problemy żołądkowe, ale raczej nie od tego, co lądowało w kuchni na podłodze, bo różne "ludzkie" rzeczy już jadłam i nigdy nie kończyło się to aż tak źle. Może skubana przeze mnie zielona trawka była świeżo czymś opryskana, a może to inne zżerane przeze mnie rzeczy mi zaszkodziły? A co i w jakiej ilości zżerałam - to pozostanie moją tajemnicą, bo Pani tego nie wie i niech tak zostanie. Ostatecznie skończyło się na czterodniowych problemach z wydalaniem (w dwie strony), aż w końcu po nieprzespanej nocy, w sobotę odwiedziliśmy weta, który zaaplikował mi serię zastrzyków (antybiotyk, poprawiający apetyt, przeciwwymiotny i coś tam jeszcze) oraz zalecił głodówkę + elektrolity (podawane ze strzykawki, bo nawet pić nie chciałam). Po zapłaceniu rachunku Pani zagroziła, że muszę iść do jakiejś roboty, coś burknęła, że zapisze mnie do bazy psich modeli i wróciliśmy do domu, gdzie czekało na mnie ciepłe łóżeczko. Potem (również według zaleceń weta) Pan ugotował mi rosołek, ale kto jadłby ryż z aromatyzowaną wodą?! Phi! Podziobałam trochę, a  Pani po pracy przyniosła mi kurczaczka, którego dostawałam przez dwa dni z ową ryżowo - rosołową miksturą (starałam się wybierać tylko kurę, ale ryż był do niej przyczepiony i też musiałam go trochę zjeść). A jak już mi przeszło i zrobiłam zdrową kupkę (ale się cieszyli z tej kupy! A jak w domu czasem zrobię, to takiej radości nie ma...), skończyły się rosołki, kurczaczki i z powrotem dostałam suche... Ech...




Niestety to nie było najsmutniejsze wydarzenie tego tygodnia. Kilka dni temu za Tęczowy Most przeniósł się mój psi przyjaciel Kuba. Podczas starcia z innym psem doznał poważnych ran i weterynarz podjął decyzję o jego uśpieniu. Kilka miesięcy temu, kiedy "dziadek" sprzedał dom po rodzicach (Rudy został na tamtym podwórku) Kuba zyskał nową przyjaciółkę - kilkuletnią dziewczynkę Zuzię, na pewno więc w swoich ostatnich chwilach czuł się kochany i niestety, to Ona najbardziej teraz cierpi po stracie przyjaciela. Wierzę, że wet podjął właściwą decyzję, a Kuba przyczynił się do tego, że tata Zuzi przekonał się, iż Mała dobrze potrafi zaopiekować się psem i może kiedyś zgodzi się na kolejnego (psa dziewczynce nie chciał kupić, ale zgodził się dostać gratis do nieruchomości).

[*]



***

Pozostając w klimacie rozmyśleniowo - refleksyjnym. Widzieliście ostatni Magazyn Ekspresu Reporterów? W końcu rusza coś w sprawie krzywdy zwierzaków, a nie tylko "wszelkiego złego", które dzieje się człowiekom. Obejrzyjcie materiał:





Mam nadzieję, że następny post będzie trochę weselszy. Pani szykuje jakieś wyjście i psie spotkanie, więc miejmy nadzieję, że kolejne wpisy będą bardziej pozytywne.

3 komentarze:

  1. Makabryczny ten materiał, JAK MOŻNA TAK TRAKTOWAĆ ŻYWE STWORZENIA, mnie się to w głowie nie mieści. Polska nie jest państwem prawa, jest krajem gdzie na wszystko przymyka się oczy, bo tak łatwiej i taniej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Łopcio też ostatnio miał zwracanie pokarmów, ale na szczęście skończyło się na jednej nocce, więc niż poważnego;)
    Natomiast dla odmiany mnie dopadło choróbsko… Cały świat chyba choruje!:(
    Przykro mi z powodu Kuby:( Trzymajcie się, będzie dobrze!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Baddy parę miesięcy temu miał coś ze skórą,okropny widok patrzeć na swojego przyjaciela,który cierpi. :c niech Kuba biega za tęczowym mostem.

    pozdrawiamy
    Ola i Baddy.

    OdpowiedzUsuń

Czekam na Wasze komentarze. Zostawiajcie też adresy Waszych blogów. Proszę nie zostawiać komentarzy w stylu "Obserwacja za obserwację", wystarczy adres bloga - jeśli będzie dla mnie interesujący, na pewno dodam do obserwowanych! :-)