sobota, 21 marca 2015

121. Szlakiem opolskiego StreetArtu

Jak wiecie na pewno wczoraj był pierwszy dzień wiosny. Matka ma kilka dni wolnego, Ojczulek weekendy też spędza w domu, więc nadarzyła się idealna okazja do spaceru. Tym bardziej, że jak przystało na wiosnę, temperatura wynosiła 14*C i świeciło słonko. Spacer był zaplanowany, a raczej "trasowany", bo Matka znalazła konkurs na fejsbuku, w którym na zdjęciu pies miał mówić głosem miasta (czyli fotka psa w otoczeniu jakiegoś miejskiego napisu, murala itp.).
Oczywiście Matka mniej więcej wie, gdzie są jakieś bazgroły na murkach, ale nigdy nie miała czasu zastanowić się, który z nich można byłoby wykorzystać. I tak oto po przeszukaniu internetów, powstał na szybko plan wycieczki, obejmujący ciekawe, ładne, kolorowe murale. Niestety to tylko ułamek z tego co można znaleźć w Opolu, ale na początek musi wystarczyć. Może z czasem uda nam się wygospodarować trochę więcej czasu i znajdziemy jeszcze kilka innych :-)

Pierwszy mural, przy którym dane mi było pozować, znajduje się przy ulicy Nysy Łużyckiej. Właściwie pod ulicą - jest namalowana na ścianie podziemnego przejścia dla pieszych.



Kolejna miejscówka to okolice Narodowego Centrum Piosenki Polskiej, czyli krócej ujmując - amfiteatru, w którym odbywa się Festiwal Piosenki Polskiej. Tam pewnie będzie Wam bardziej po drodze (gdybyście chcieli kiedyś zwiedzać Opole). Zdecydowanie bliżej centrum i okolica bardziej przyjazna ;-)






Potem szukaliśmy jeszcze innego napisu, tym razem na chodniku. Matka pamiętała, że gdzieś go widziała, tylko nie wiedziała gdzie. Idealnie pasowałby na konkurs. Napisu nie znaleźliśmy, ale gdy tak sobie patrzyliśmy w ziemię, znaleźliśmy coś równie interesującego ;-) Tym razem nad Kanałem Młynówka - ul. 11 listopada.




Takich płytek chodnikowych jest w Opolu więcej. Jedną znaleźliśmy wcześniej na ul. B. Koraszewskiego, koło kawiarni Coffee Moment.


O jednej wiemy, że jest, bo Matka kiedyś widziała - na ul. Grunwaldzkiej. Nie miała wtedy czasu na zdjęcie, bo gdzieś pędziła. Mamy zatem misję - pokazać Wam więcej opolskiego Street Artu!

***

Potem już tylko powrót do domu, który okazał się koszmarem. Kiedy szliśmy bulwarem nad Młynówką, jadący z naprzeciwka rowerzysta chciał nas ominąć, przeskakując rozpędzonym rowerem na drewniany pomost. Narobił przy tym sporo huku. Na tyle dużego, że wstąpiło we mnie jakieś licho, które odmówiło dalszego spaceru. Co chwilę zatrzymywałam się, siadałam, a gdy już szłam, to z podkulonym ogonem i rozpłaszczona przy ziemi. Ponieważ człowieki miały jeszcze sprawę do załatwienia, w oczekiwaniu na kogośtam poszli kupić lody. Kiedy Matka stała w kolejce, wysmyknęłam się z obroży i zaczęłam krążyć wokół nóg Matki i stojących w kolejce innych osób. Człowieki trochę śmiesznie wyglądali jak chcieli mnie złapać, a Matka wymyśliła, że do Foresto też trzeba przypiąć mi adresówkę, bo co mi z tej, którą mam, skoro została razem z obrożą na końcu smyczy w rękach Ojczulka. Potem, gdy szliśmy jeszcze zobaczyć się z ciocią Julką, zatrzymałam się jeszcze dwa razy, kategorycznie odmawiając dalszej podróży. "Nie bede" i już! Ale Matka nieugięta, przeorała mną pół podwórka i dotarliśmy do knajpy (psiolubnej nota bene, też jej trzeba poświęcić jednego posta), gdzie spotkaliśmy się z Julką i na chwilę zapomniałam, że się boję ;-) Potem po wyjściu z knajpy, przypomniałam sobie o strachu dopiero jakieś 200 m od domu, więc wykonałam jeszcze kilka przykuców w celu opóźnienia marszu, ale ostatecznie dotarliśmy bezpiecznie do domu.
Matka najpierw myślała, że mam zanurzenia psycho-ruchowe, bo się zatrułam substancją owadobójczą z obroży, ale ostatecznie po raz kolejny przestudiował ulotkę i wykluczyła ten powód.


Ach i zapomniałabym - oto moja nowa fryzura - Profeszynal Gruming Salon w naszym mieszkaniu przekształcił moje udo w coś dziwnego ;-)


PS. widzicie tą czarną kropkę za moim uchem, wyglądającą jak cień? Matka oglądała wczoraj aparat z każdej strony. Jeden obiektyw, drugi. Nie, to jednak lustro. Grzebie, zagląda, świeci latarką - nie ma. Wyciera - nic. Nagle odkręca obiektyw przy włączonym aparacie i "mam tego małego gnoja!" :-D A już szukała serwisu, co by jej aparat przeczyścili ;-)

10 komentarzy:

  1. To zdjęcia na tle muralu z pociągiem wymiata! :D Wygląda jakby pociąg jechał na psa :P Szkoda że widać trochę rękę... Życzę powodzenia w konkursie! ;)
    Pozdrawiam
    nadibordercollie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje ulubione to bez jednego ucha :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje ulubione to bez jednego ucha :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha ukradłaś mi pomysł na zdjęcia (czyta z mózgu) :)
    Mam identyczny pomysł na sesję, ale najpierw muszę poczekać na aparat C: Super fryzurka! Zaczepiste te płytki w chodniku, zaczepiste! Zdjęcie drugie wymiata ^^
    http://maniolowo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo inspirujące miejsce! Och, uwielbiam takie uliczne klimaty :). Jak powstanie pieskie 'tap madl' to koniecznie pójdź na casting, Bona, z pewnością wygrasz :)

    Całusy i lizy!
    Maria z Harrym

    dziennik-mojego-labka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale świetne zdjęcia! :D Od razu można poczuć ten miejski klimat ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ładne zdjęcia. Mam nadzieję, że wygracie ten konkurs.
    Obserwujemy i czekamy na kolejnego posta!

    Pozdrawiamy cieplutko i zapraszamy do nas.
    http://wesolepupile.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  8. Super zdjęcia! Oj my się nie wybierzemy na taką sesję :( a szkoda. Trzymam za Was kciuki! Bardzo mi się spodobały te płytki chodnikowe. Pozdrawiamy pusia-i-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdjęcia wyszły przecudnie a i jaki piesek słodziutki trafiła ci się na prawdę super suczka Pozdrawiam M&M http://majkimojezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Czekam na Wasze komentarze. Zostawiajcie też adresy Waszych blogów. Proszę nie zostawiać komentarzy w stylu "Obserwacja za obserwację", wystarczy adres bloga - jeśli będzie dla mnie interesujący, na pewno dodam do obserwowanych! :-)