poniedziałek, 25 maja 2015

126. CHARTcorowa majówka


Matka zdecydowanie z końcem kwietnia i początkiem maja przegięła. Zostawiała mnie bowiem w domu z Ojczulkiem, a sama spędzała popołudnia z innymi czworonogami. Nie, żeby mi było źle z Ojczulkiem, ale jakoś tak mnie ubodło to, że nie ja byłam "number one". O wystawie psów już wiecie. Tydzień później, w majowy długi weekend Matka wybrała się do rodziców na wieś. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego (poza tym, że BEZE MNIE), gdyby nie fakt, że najpierw pojechała na "CHARTcorową majówkę". Bez charta. Właściwie z chartem, ale cudzym. Oczywiście mam tu na myśli znanego już Wam Tango. Jako, że Matka umówiła się z Kasią (Tangusiową Matką), to honorowo wstała o 5:30 (mimo, że normalnie ciężko ją z łóżka wyciągnąć o 10:00) i po kilku przygodach z dotarciem na miejsce zawitały z Kasią w malowniczej miejscowości o przewrotnej nazwie Moszna.



Moszna słynie głównie z okazałego zespołu pałacowo-parkowego i położonej przy pałacu stadniny koni. W długi majowy weekend nie była to jedyna atrakcja, bo do Mosznej zjechali wielbiciele chartów z Polski i nie tylko. Cała impreza trwała trzy dni.

  • Dzień pierwszy - coursing - wszystkie charty, oprócz whippetów 
  • Dzień drugi - coursing - tylko whippety (okazało się, że zgłosiło się tylu chętnych, że dla whippetów trzeba było zarezerwować cały dzień ;-) )
  • Dzień trzeci - licencje (biegi solo i zespołowe), speed master i biegi pokazowe
Matka była tylko w pierwszym dniu, a Kasia i Tango jeszcze walczyli dnia trzeciego. Gdyby nie to, że Matka w zasadzie jechała DO RODZICÓW, to pewnie zaliczyłaby i ten trzeci dzień. Ale jak do rodziny, to do rodziny. 
Podobno Matula zmarzła bardzo, bo i szału temperaturowego nie było w tym dniu i deszcz padał. Ale w sumie dobrze jej tak - tak to się kończy, jak się włóczy po imprezach beze mnie. Tymczasem zapraszam Was na krótką fotorelację z imprezy i zachęcam do przybywanie licznie na takie zawody - Matce się bardzo podobało mimo chłodu (i trochę głodu;-) ).


















5 komentarzy:

  1. Ależ mają piękne sylwetki!
    Charty zawsze imponowały mi szybkością i zwinnością, a od pewnego czasu chodzą mi po głowie Whippety ;) Strasznie chciałabym przekonać się jak to jest żyć z takim pędziwiatrem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem jakąś wielką fanką Chartów, ale muszę przyznać, że mają w sobie to coś, co przyciąga uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  3. No a ja odkąd interesuję się psami, interesuję się chartami. Naprawdę wiele chodzi mi po głowie.
    Afgany, ale tu dużo sierści, a obcięte wyglądają jak... afgany. Tylko w odmianie pustynnej.
    Whippety są dla mnie za małe, włoskie mają swój urok, i oczywiście za małe. I mimo iż widziałem go prowadzonego przez człowieka z nadwagą, który "biegnął" pies wyglądał znakomicie i od razu robił z człowieka sportsmena. A to dopiero najmniejszy chart...
    Borzoi ok, ale to nie mój typ.
    Wilczarz zaś za duże.
    I tak eliminując zostaje mi saluki. Mógłby wyglądać trochę lepiej (moje subiektywne zdanie) ale tu chodzi o charakter. Mianowicie to jedyny chart długodystansowy, czyli coś do canicrossu i DT. Może kiedyś spróbuję z tym psem, ale to są bardzo odległe plany, przecież doberman i belg został. Co do zdjęć jak zawsze super, jakim aparatem robisz?

    I zgodnie z napisem na dole zostawiam adres mojego dopiero co "zaczynającego" się bloga
    http://staffikxbasenji.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne psy! Zawsze ciekawiły mnie takie zawody, mam nadzieję że kiedyś będzie okazja je obejrzeć :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne zdjecia ! Pięknie uchwycone charty w ruchu :) widze tam chyba nawet saluki? :D

    Zapraszam http://szalonybelg.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Czekam na Wasze komentarze. Zostawiajcie też adresy Waszych blogów. Proszę nie zostawiać komentarzy w stylu "Obserwacja za obserwację", wystarczy adres bloga - jeśli będzie dla mnie interesujący, na pewno dodam do obserwowanych! :-)