poniedziałek, 14 kwietnia 2014

67. Jestem podróżnikiem!

Ach! Co to był za wyjazd! Wczoraj wróciliśmy z Karkonoszy, jest dużo zdjęć, dużo opisywania, więc przez najbliższy czas będę Wam streszczać cały wyjazd, który muszę podzielić na kilka wpisów, bo jest kilka miejsc, które zasługują na osobnego posta ;-) Ale po kolei:

Do Karpacza dotarliśmy w czwartek po południu. Niestety dojazd z Opola nie jest prosty. Wyruszyliśmy pociągiem przed 8:00 w czwartek, we Wrocławiu przesiadka, a stamtąd do Jeleniej Góry, gdzie złapaliśmy busa do Karpacza. No i po siedmiu godzinach podróży dotarliśmy do Ośrodka Wypoczynkowego Wodomierzanka.. Po południu poszliśmy na spacer nad rzekę i na wyrobisko kamieni szlachetnych i mimo, że pogoda tego dnia nie była zbyt łaskawa, bo padał deszcz i grad na zmianę, nam humory dopisywały :-)



Potem wróciliśmy do naszego "domu tymczasowego" i zaczęliśmy z Ojczulkiem planować trasę wycieczki na kolejny dzień! Szykuje się zdobywanie Śnieżki! Jupi! :-) A tuż obok naszej kwatery czarny szlak - jedna z możliwości podejścia na szczyt. No dobra, niech będzie, przecież nie będziemy szli przez pół miasta, żeby dotrzeć na szlak, skoro od naszej strony też da się wejść! Zaplanowane!



W piątek wstaliśmy dość wcześnie, Matka z Ojczulkiem poszli na śniadanie, ja dostałam małą porcję, bo mimo, że przed długimi spacerami mnie raczej nie karmią, czekał mnie spory wysiłek, więc zjadłam. Kolejną małą porcję spakowali do plecaka, zabrali niezbędne rzeczy i ruszyliśmy w trasę! Szliśmy pełni zapału, słońce nie świeciło, ale nie było zimno - idealnie na taką wyprawę. Dobrze się szło, do czasu aż na naszej drodze pojawiły się wysokie stopnie i śnieg. Dużo śniegu! Z każdym krokiem coraz więcej! 



Przestało już być tak przyjemnie i człowieki zaczęły sapać i stękać. Widziałam, że bardzo się męczą i próbowałam im pomóc wciągając ich na górę. Ale ja jestem mała i w dodatku tylko jedna, nie mogłam pomóc obojgu na raz! Zrobiło się chłodniej niż było na dole. Po drodze było czeskie schronisko górskie, więc człowieki zarządziły postój na dłuższy odpoczynek. Odsapnęliśmy i po kilkudziesięciu minutach dalej w drogę! Ponieważ wydawało się, że najgorsza trasa już za nami, zapał powrócił i marsz całkiem dobrze nam szedł. Niestety, człowieki - leniwe parówy - cały wolny czas spędzają przed komputerem, więc byli słabo przygotowani kondycyjnie i po kilkuset metrach znów zaczęli stękać. Ale wcale się im nie dziwię, jak też miałam problem ze wspinaniem się po kilkudziesięciu stopniach w śniegu. Oprócz kiepskiego przygotowania kondycyjnego, byli również średnio przygotowani orientacyjnie, bo owszem, wchodzili już na Śnieżkę, ale nigdy od tej strony. Nie bardzo więc wiedzieli jak ma ta trasa wyglądać, a orientacyjne czasy przejścia szlaków podane w mapie, już dawno przestały nas obowiązywać ;-)
Szliśmy więc wąską ścieżką, wśród ośnieżonej kosodrzewiny, a ubrania człowieków powoli stawały się mokre. Do tego widoczność się pogarszała i zaczynało wiać. Cóż, w górach trzeba spodziewać się wszystkiego!



Kiedy wyszliśmy z krzaków, mokre, zziębnięte i zmęczone człowieki zaczęły przyglądać się szczytowi przed nami i studiować mapę. Stwierdzili, że przed dotarciem na Śnieżkę, trzeba pokonać jeszcze jeden szczyt i nie dadzą rady. Hahaha! Cieniasy! Ja szłam dzielnie, mimo trudów marszu. Wspólnie podjęli decyzję o powrocie. Zawróciliśmy więc, by po drodze ponownie odpocząć w schronisku Jelenka, gdzie wszyscy zjedliśmy posiłek i po odpoczynku ruszyliśmy w dół, w stronę Karpacza. Po powrocie Ojczulek poczytał w internetach o wybranym przez nas szlaku i okazało się, że wybraliśmy najtrudniejszy z możliwych ;-) Dlatego wypompowali się już na starcie i nie mieli sił na atak szczytowy ;-) Jak się dowiedzieli również z internetów - szczyt, który był przed nami, to była właśnie Śnieżka (niestety z powodu mgły nie widzieli obserwatorium na szczycie). Patrząc na nasze tempo i tak potrzebowalibyśmy jeszcze ponad godzinę na wejście. Szkoda, że nie zdobyłam szczytu, ale Czarna Kopa też się liczy, a więc zaliczyłam 1407 m.n.p.m. Chyba całkiem nieźle jak na mój pierwszy wyjazd? :-)




Po ponad siedmiu godzinach łażenia po górkach, zeszliśmy w dół tą samą trasą. Powrót również nie był najłatwiejszy dla człowieków, bo śnieg zaczął topnieć, zrobiło się ślisko, a utrzymanie równowagi na dwóch łapach musi być strasznie trudne! Oczywiście w dół śniegu było coraz mniej i pod koniec trasy już całkiem zapomnieliśmy, że na górze jest go całkiem sporo. 
Po powrocie i obiedzie poszliśmy na szybkie zakupy do miasta, a wieczorem odpoczywaliśmy, żeby mieć siłę na kolejny dzień :-)



5 komentarzy:

  1. Cudowne zdjęcia, zazdroszczę takiej wyprawy :)

    http://okruszek-moj-psi-przyjaciel.blogspot.com/

    POZDRAWIAMY H&O

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mój mąż jest organizatorem wycieczki to nic nie jest tak jak być powinno, wtedy zawsze ciśnie mi się na usta tekst z Rejsu - Kaowiec jest głupi. Człowiek sam musi wszystko: spakować gamoni, sprawdzić szlaki i trasę dojazdu:) Bona nie miała zakwasów? I jak zniosła podróż?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie popisaliśmy się z wcześniejszym rozpoznaniem szlaku i strojem - tak to jest jak przez cały miesiąc słońce pięknie świeci i pogoda psuje się tuż przed wyjazdem (chyba mieliśmy nadzieję, że to krótkotrwałe załamanie ;-) Poza tym zapomnieliśmy, że od ostatniego wchodzenia minęło już sporo czasu i wypadałoby się wybrać wcześniej trochę niżej :-) I tak było świetnie, a następnym razem będziemy lepiej przygotowani (już się planuje kolejny wyjazd, w końcu Śnieżka nadal nie zdobyta) :-)
      Bona nie miała zakwasów, chociaż tego obawiałam się najbardziej. Obserwowaliśmy ją potem, ale nie miała żadnych kłopotów z chodzeniem, wstawaniem, wskakiwaniem na łóżko ;-) Była tylko baaardzo zmęczona i zaraz po powrocie zjadła i poszła spać ;-)
      Podróż OK, w pociągu nie ma z nią problemów, trochę gorzej było w busie, ale nie dawaliśmy jej jeść przed podróżą i dodatkowo dostała Aviomarin, więc daliśmy radę ;-)

      Usuń
  3. Bardzo fajna wycieczka :)
    Sunia widać zadowolona, a jakie widoki piękne! :*
    Fajnie tak wyjechać na wycieczkę w tygodniu ^^
    Pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń

Czekam na Wasze komentarze. Zostawiajcie też adresy Waszych blogów. Proszę nie zostawiać komentarzy w stylu "Obserwacja za obserwację", wystarczy adres bloga - jeśli będzie dla mnie interesujący, na pewno dodam do obserwowanych! :-)