niedziela, 21 września 2014
98. Z głową w chmurach...
Spędziliśmy weekend na wsi. Mieliśmy jechać w sobotę na Kopę Biskupią, ale pogoda rano była niepewna i człowieki zdecydowali, że sobie odpuścimy. Po południu świeciło już piękne słońce, ale byliśmy już w drodze do Rodziców Matki i nie było odwrotu. Tak to jest jak się nie ma samochodu...
Oczywiście pobyt rozpoczęliśmy od jedzenia. Ja dostałam parówkę, a człowieki wciągnęli drugi tego dnia obiad ;-) A tyłki rosną :-p
Po południu wyszliśmy na spacer na łąkę sąsiadującą z niewielkim lasem, gdzie Matka z Ojczulkiem odtańczyli jakiś dziwny taniec-połamaniec, winę zrzucając na komary. Sądząc po ilości bąbli, które mają na ciele, komarów było rzeczywiście sporo. Przez te wstrętne małe, krwiożercze potworki spacer nie trwał zbyt długo.
Natomiast dziś poszliśmy w drugą stronę - w pola. Pogoda dopisała, czasem chmurka, czasem słońce, temperatura też odpowiednia.
A skąd taki tytuł? W połowie naszej wyprawy trafiliśmy na kałużę. I to całkiem sporą. Można powiedzieć, że na polu zrobiło się małe jeziorko. Matka twierdzi, że wcześniej go tam nie było. A tam... kilkanaście czapli. Tych ptaków Matka też tam wcześniej nie widziała. Ani nigdzie w pobliżu. A ja? Kiedy zobaczyłam podrywające się do lotu stado natychmiast ruszyłam w pogoń! Po ok. 50 m dotarł do mnie... głos człowieków. To dziwne, bo wcześniej podczas pościgów w ogóle mnie nie wołali. A może to ja ich nie słyszałam? Nie chciałam słyszeć? Wróciłam, a w nagrodę dostałam solidną porcję smaków :-) Chwilę potem patrzę - lecą kolejne ptaki. Więc biegiem za nimi! I znów wołanie... Zatrzymałam się, szybkie spojrzenie człowieki - ptaki - człowieki. Wracam! A tam kolejna porcja smaków. I wiecie co? Chyba zacznę specjalnie gonić każdego ptaka, żeby potem wrócić na zawołanie i dostać coś ekstra! ;-)
Ojczulek powiedział, że biegam za ptakami, które są daleko, a podobno na początku spaceru nie zauważyłam kota schowanego w trawie kilka metrów ode mnie. Matka podsumowała to stwierdzeniem, że po prostu nie zajmuję się przyziemnymi sprawami, a ciąglę chodzę z głową w chmurach :-D
Ach! Zapomniałam pochwalić się, że mam nową obrożę! Człowieki zamówili ją dla mnie przez siostrę Matki. Przyszła z Anglii. Niestety miała uszkodzone zapięcie. Matka jednak dołożyła wszelkich starań, żebym już następnego dnia mogła ją założyć i jest!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ohohoo jaka kibicka (?:P) :D
OdpowiedzUsuńJakie piękne okolice, ja bym stamtąd chyba wyszła dopiero po ciemku, takie wdzięczne miejsce do fotografowania! <3
Widać wyjazd był fajny :) Do pyska Ci w obróżce Bona :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy !
majloblog.blogspot.com/
;)
Obroża prawdziwego kibica :) te stogi siana wyglądają bajecznie. Zaraz wyślemy zdjęcie na konkurs :)
OdpowiedzUsuńFajna obroża :D a wyjazd widać, że był super :D
OdpowiedzUsuńhttp://aussie-dog-world.blogspot.com/
Pozdrawiamy: D&K :-)
Prawdziwy kibic jak się patrzy! Barwy jak najbardziej do niej pasują :)
OdpowiedzUsuńW życiu nie widziałam tyle siana :o
pzdr
O&N