wtorek, 30 grudnia 2014

114. Żegnaj Stary!

Coś się kończy, coś zaczyna. Robimy podsumowania, spisujemy grzeszki, sukcesy, obiecujemy poprawę poprzez postanowienia noworoczne. I dobrze! Choć najlepiej coś zaczynać z dnia na dzień, a nie czekać do nowego roku, to i tak kibicuję wszystkim, którzy mają jakieś plany związane z nadchodzącym nowym rokiem. W tym kibicuję również Matce, która chce więcej biegać i ćwiczyć, zdrowiej się odżywiać, kontrolować wydatki (zaraz, zaraz.... czy tego nie było w zeszłym roku?) oraz "sukcesywnie wymieniać ciuchy w szafie". Cokolwiek to znaczy. Nie chodzi raczej o to, że Matka ich nie wymienia. Raczej o to, że je "gromadzi" (tak, to dobre słowo).
Ale cóż, postanowienia trzeba mieć, więc i ja postanawiam być bardziej posłuszna i starać się bardziej podczas nauki sztuczek (mamy kilka "rozgrzebanych" i to ich postaramy się nauczyć w nowym roku - powiedzmy w pierwszym kwartale).

Podsumowując rok na blogu, w 2014 przybyło nam:

  • ponad 20300 wyświetleń,
  • ponad 500 komentarzy,
  • 77 obserwatorów,
  • napisanych zostało 75 postów,
  • udało się zorganizować dwa konkursy,
  • powstał fanpage do bloga
Dziękuję, że jesteście ze mną i z człowiekami. Postaram się, żeby blog był jeszcze fajniejszy. Pamiętajcie, że to Wy jesteście napędem do pisania, więc bądźcie z nami, obserwujcie, komentujcie. Jeśli macie jakieś pytania, sugestie, możecie kontaktować się z Matką (na pasku bocznym adres e-mail). Jeśli zbierze się kilka pytań, może powstanie post z odpowiedziami :-)


***

Podczas ostatniej wizyty na wsi udało mi się wyciągnąć człowieków na spacer. Spadło coś, co chciało bardzo być śniegiem, ale nie wiedziało jak się za to zabrać. Temperatura spadła do ok. 8 st. poniżej zera, a biała imitacja śniegu wcale nie sprawiała, że miło myśli się o zimie. Było raczej szaro, buro i ponuro, co zobaczycie na zdjęciach. I zimno na deser.





W parku były też krasnale, obok których zawsze bałam się przechodzić. Krasnalowe lęki jednak dały się oswoić i już mi te leśne lenie nie straszne ;-)



U nas w Opolu też nagle zrobiła się zima. Na chwilę. Matka wstała w nocy na siku, spojrzała przez okno (właściwie okno aż prosiło się, żeby przez nie spojrzeć) i zdumiona powiedziała. "O ja cię! Ale tam biało. A właściwie...czerwono-pomarańczowo?". Tak, tak. Nasypało bowiem świeżego śniegu i o tej godzinie był jeszcze niczym nie zmącony. Nie rozjeżdżony przez samochody, czysty i równy jak zamarznięta tafla jeziora. Od tego śniegu odbijały się światła sygnalizacji i dookoła było dosłownie czerwono-pomarańczowo. Żaden samochód nie przejeżdżał, nic nie zakłócało tego efektu, a Matka stała jak wryta i gapiła się przez okno w środku nocy.
Ale dosyć tej poezji. Wyglądała głupio, serio.
Potem wyszłyśmy na poranny spacer i mimo, że Matce śnieg skrzypiał pod butami, uśmiechnęła się pod nosem na myśl o tej namiastce zimy. Nie można powiedzieć, że zima w mieście jest ładna. Bo nie jest. Chlapa, ciapa i błoto, to wszystko co kojarzy mi się z zimą w mieście. Ale dziś rano przez chwilę było ładnie i Matka zaczęła na poważnie myśleć o jakimś zimowym wyjeździe w odludne, nierozdeptane miejsce :-)

To tyle Kochani, widzimy  się (słyszymy, czytamy, piszemy) w nowym roku. Bawcie się dobrze w Sylwestra (my z człowiekami tradycyjnie - z Polsatem - choć tam chyba króluje niejaka Lisowska, więc człowieki nie będą oglądać). Pamiętajcie, aby nie strzelać o północy, a najlepiej, to w ogóle nigdy.

Do (P)siego roku!

piątek, 26 grudnia 2014

113. Świątecznie

I tak oto nastały święta. Po całym tym pośpiechu i bieganiu nadszedł czas na błogie lenistwo. Człowieki korzystają z wolnych dni, spędzając je w domu. Niestety ja razem z nimi :-/
Przyjechałyśmy na wieś wieczorem, dzień przed Wigilią. Matka zabrała wszystkie prezenty ze sobą, choć Ojczulek mówił, że przecież on może zabrać część (Ojczulek dojechał w Wigilię). Matka pożałowała swoich ambicji już ulicę od naszego domu, ale było za późno, żeby zawrócić. Całą drogę przeklinała pod nosem i miała ochotę porzucić paczki gdzieś w bramie. Na szczęście kiedy wsiadłyśmy do pociągu trochę jej przeszło i wpadła na pomysł ściągnięcia na peron taty, który pomoże jej wytargać prezenty z pociągu. Udało się dotrzeć bezpiecznie i ze wszystkimi sprawunkami :-) W Wigilię od rana byłam przeganiana z kuchni, bo koniecznie chciałam sprawdzić co kryje się w każdej misce i garnku. A Matka tylko "odejdź", "wyjdź", "we wszystkim będzie pełno sierści"... Nie było też czasu na spacerowanie, bo Mama Matki musiała iść jeszcze na chwilę do pracy, a Matka w tym czasie prasowała obrus i przystrajała stół. Potem przyjechał Ojczulek, wróciła Mama Matki i kończyli przygotowywać jedzenie. Udało mi się nawet wyżebrać kilka kawałków łososia ;-)



Potem Wigilia i prezenty - jednak byłam wystarczająco grzeczna, bo miałam swój prezent i to całkiem pokaźny. Niestety nie będzie filmu z rozpakowywania przeze mnie prezentu, bo nawet Matka - mając dwie kończyny chwytne - miała problem, żeby go odpakować. Sama sobie tak solidnie zapakowała ;-)

W mojej paczce znalazły się:
  • smaki - z białej ryby, żwacze i tchawice wołowe,
  • zabawka typu Skineeez,
  • trochę więcej wolności, czyli nowa smycz (ponad 3m) od Dog Style
W prezentach człowieków były książki, ubrania, płyty DVD, biżuteria, kosmetyki, galanteria skórzana, pokrowce na człowiekowe rzeczy (m.in. laptop). A Matka dostała nawet nowy obiektyw - niedługo będziemy go testować, ale musi ku temu nadarzyć się okazja, choćby w postaci spaceru.





Wszystko fajnie, tylko spacerów brak... Wczoraj człowieki cały dzień spędzili w łóżkach, bo mimo, że człowieki nie byli na tej, no... pastorałce, to powigilijny wieczór spędzili w kuchni na "nocnych Polaków rozmowach". Obrady zakończyły się przed czwartą rano. Odsypiali więc nockę. Dziś Matka chciała iść na spacer, ale rano bardzo wiało i napadało coś na kształt śniegu. Zobaczymy czy pogoda się ustabilizuje do popołudnia. Może nawet uda się wyciągnąć Matkę choć na rundkę po parku :-)
Jutro wieczorem wracamy do Opola, bo Matka niestety w niedzielę musi iść do pracy :-/
Jak to mawiają człowieki: "święta, święta i po świętach". Szkoda, że tak szybko to mija, bo strasznie lubię być tu na wsi, nawet jak nie ma okazji do spacerów. Mieszkanie jest większe niż nasze i zawsze ktoś w nim jest (nie muszę zostawać sama). Nic to, będą inne okazje :-)

***

Matka zapakowała mi na wyjazd próbki suchych karm, które niedawno zamówił w sklepie Kocimiętka. Canagan mi nie podszedł - już drugi dzień stoi w misce. Nie wiem dlaczego, zwykle nowe karmy wchodzą mi od razu, a ta jakoś nie. Dziobię po trochę, ale nadal jest 3/4 porcji. Matka aż boi się otwierać TOTW, żeby nie poszedł na zmarnowanie. Ostatni bezpański pies we wsi też podobno przestał się pojawiać, więc nie byłoby komu podrzucić (Mama Matki wynosiła mu jedzenie - chyba nie tylko ona, bo pies wyglądał całkiem nieźle). Puszki też mi nie wchodzą - liczyłam na to, że tu dostanę coś ekstra, ale Matka kategorycznie zabroniła dokarmiania i bez jej zgody niczego nie dostaję. Ech...

Korzystajcie z ostatnich wolnych dni (niektórzy mają ich jeszcze trochę), a tymczasem idę kontrolować przez okno balkonowe stan pogody, żeby wbić się w odpowiedni moment, kiedy będzie w miarę ładnie i wyciągnąć Matkę na spacer. Wesołej końcówki świąt! :-)


sobota, 20 grudnia 2014

112. Meldujemy się przedświątecznie

Szybki post, w którym po raz kolejny przepraszam, że niezbyt regularnie pojawiają się nowe wpisy i zapewniam, że blog nie umiera, a jedynie zapadł w sen zimowy :-) Od nowego roku się poprawię - to moje postanowienie :-)
A co u nas? W teleexpresowym skrócie:
Człowieki są strasznie zapracowane w tym przedświątecznym okresie - pracują niczym elfy świętego Mikołaja. Albo wracają z pracy później niż zwykle, albo wychodzą wcześniej w celu przeczesania sklepów (w poszukiwaniu prezentów). Ojczulek pilnuje, aby wszystkie paczki dla spóźnialskich dotarły przed wigilią, a Matka pilnuje... w zasadzie wszystkiego w sklepie, co nadaje się na prezent ;-)
Na szczęście Człowieki podobno wszystkie prezenty już kupili, więc teraz trzeba wytrwać do świąt, rozpakować swój i podglądać na co też oni sobie zasłużyli w tym roku. Rzeczywiście obok łóżka stoi wielka torba z zapakowanymi prezentami - nie znalazłam w niej jednak swojego prezentu. Czyżbym była niegrzeczna w tym roku?
Na święta jedziemy do Rodziców Matki, tam zawsze jest fajnie - mogę spać w łóżku, a w kuchni ciągle coś "przypadkiem spada na podłogę" :-)
Podejrzewam, że kolejny post będzie poświąteczny, opowiem Wam wtedy co i jak ze świętami :-)
Pogoda w tym roku jest super, parę dni było nieciekawych, ale obecnie jest po kilka stopni w ciągu dnia, a wieczorami pada deszcz. Generalnie pogoda bardziej wiosenna niż zimowa, ale mnie to akurat nie martwi (w zeszłą wigilię np. byłam z Matką na spacerze na łące na wsi, bo świeciło super słońce i było 12 st.C). Niestety przez to przedświąteczne zamieszanie i umęczonych człowieków dłuższych spacerów brak :-/
Matka kupiła też piłkę gimnastyczną - twierdzi, że będziemy ćwiczyć równowagę, ale mi piłka wydaje się świetną zabawką. Nawet próbowałam wziąć ją w pysk ;-) Mi się jednak wydaje, że Matka będzie po świętach zrzucać sernik, co to miał iść w cycki, a poszedł w biodra ;-)

A jak u Was idą przygotowania? Prezenty zapakowane? Pierogi się lepią? Jeszcze kilka dni trezba przetrwać, a potem już tylko lenistwo i "Kevin sam w domu" ;-)



piątek, 5 grudnia 2014

111. Fotel Happy - House

Pamiętacie jak opisywałam Wam Butik Z Pazurem? Chciałam napisać list do Mikołaja z prośbą o fotel dla siebie. I wiecie co? Mikołaj chyba czyta bloga, bo fotel rzeczywiście się u mnie pojawił! :-D
Napiszę Wam jakie są wrażenia po wyjęciu go z paczki ;-) Zaczynamy!

Happy - House, to marka holenderska produkująca głównie legowiska, ale w jej ofercie znajdziecie również zabawki, smycze i obroże, artykuły do domu i biżuterię :-)




Fotel jest bardzo elegancki. To nie byle jakie posłanie czy koc, tylko oryginalne miejsce do odpoczynku. Wykonany jest z trwałego, grubego sztruksu. Już na pierwszy rzut oka widać, że materiał jest bardzo dobrej jakości. Do nas przyjechał czerwony - kolor też jest świetny, bo intensywny :-)
Wykończenia bardzo staranne, nigdzie nic się nie pruje, nie odstają nitki. Lamówka jest równo przycięta, nie strzępi się. Superstaranne wykonanie!




Nóżki wykonane są z aluminium, co dodatkowo zmniejsza ciężar fotela. Mimo tego fotel wytrzymuje obciążenie do 20 kg.
Dodatkowym atutem jest zabezpieczenie przed złożeniem. Fotel posiada bowiem dwa sztyfty - po jednym z każdej strony (czy jak kto woli - bolce [choć Matka mówi, że mogę napisać "wihajstry"] ;-) blokujące fotel w pozycji rozłożonej. Dzięki nim pod ciężarem psa lub w momencie wskakiwania na leżak, nóżki nie złożą się. Gdy chcecie go schować lub zabrać ze sobą w podróż, wystarczy wcisnąć wystające elementy i złożyć fotel - zajmuje wtedy niewiele miejsca :-)





Podczas robienia zdjęć Matka odkryła jeszcze jedną ogromną zaletę fotela - jest zamocowany na rzepach, dzięki czemu w razie potrzeby można szybko zdjąć poduchę, wyprać i bez problemu i zbędnego kombinowania zapiąć ją z powrotem na stelaż. Super opcja!





Jak dla nas fotel ma tylko jedną drobną wadę....




Jest trochę za mały :-( Matka mierząc w myślach fotel (i za pomocą miarki też) stwierdziła, że spokojnie się zmieszczę. I fakt, wejść, wejdę, ale mogę poleżeć tylko chwilę (konkretnie do zdjęcia), bo ta pozycja nie jest zbyt wygodna. Będę musiała odesłać więc prezent Mikołajowi.
Szkoda straszna, bo fotel na pewno stałby się moim ulubionym miejscem wypoczynku - mogę natomiast polecić go z czystym sumieniem wszystkim posiadaczom małych psów. Wymiary fotela to 55 cm x 51 cm x 36 cm.

***

Za to Matka dostała od Mikołaja Z Pazurem prezent, z którego jest bardzo zadowolona! To bransoletka tej samej firmy - Happy - House. 

Bransoletka jest dość szeroka - 4 cm, wykonana jest ze skóry (pachnie tak, że chętnie bym ją przeżuła kilka razy!). Na chudej ręce Matki prezentuje się następująco:



Jak widzicie zawiera dodatkowe elementy ozdobne - przywieszki w kolorze srebrnym. Wśród nich znajdują się: sylwetka psa i psia łapa, literki HH, zegar i dwie cyrkonie. 




Bransoletka ma możliwość regulacji, dzięki trzem zatrzaskom. Regulacja to zakres 17 - 20 cm. Wykonanie jest również bardzo staranne - równe szycie, nitki nigdzie nie wystają. Po wewnętrznej stronie bransoletki znajduje się wytłaczane logo HH.






Wszystkich zainteresowanych gadżetami i akcesoriami marki Happy - House zachęcam do odwiedzenia Butiku Z Pazurem. Naprawdę warto zainwestować kilka złotych i dostać niebanalne, solidnie wykonane akcesoria, które na pewno długo Wam posłużą, a także zrobią wrażenie na znajomych. Zapraszam!

poniedziałek, 1 grudnia 2014

110. Podsumowanie listopada

Listopad się skończył, a wraz z jego końcem nadeszły mrozy. Nie ma co narzekać, pogoda w tym roku i tak nas rozpieszcza, a podobno to nie koniec ciepłych dni. Oby! A co u nas działo się w listopadzie?

  • Spacerów było niewiele, bo Ojczulek długo był chory, a Matka nie lubi sama spacerować (od kiedy moja PSIApsiółka i Julka wyjechały z Opola, bardzo rzadko chodzimy na dłuuugie spacery :-/ )
  • chwilowo też nie biegamy, bo Matka przez tą Ojczulka chorobę sama się rozleniwiła (ale nie martwcie się, niedługo wielki "come back" - Matka kupiła sobie nawet nowe spodnie do biegania (to się okaże czy wielki, bo Matka pewnie zdążyła już stracić swoją i tak kiepską kondycję ;-)
  • Matka powtórzyła ze mną kilka znanych komend, jedną dopracowujemy, a jednej dopiero zaczynamy się uczyć (ogromną motywacją dla Matki okazał się post na blogu Psi Kawałek Internetu)
Człowieki dokonali też zakupów - tych niezbędnych i tych zbędnych też ;-)
Zapas karmy mam już do końca roku i na początek nowego też, więc głodna na pewno nie będę chodzić - w paczce z Zooplusa wyniuchałam też smaki, ale Matka coś tam przebąkiwała, że mam już dużo paczek otwartych i te będą dopiero na święta (szkoda, bo wyczułam żwacze ;-) Poza tym "dla odmiany" dostałam też 4 próbki karmy, ale dwie z nich niespecjalnie mi podeszły - Canagan i Nero Gold. Zobaczymy jak dwie pozostałe).




Pokazałam Matce język, bo strasznie długo kazała mi pozować z tym worem karmy :-p




Jakiś czas temu Człowieki zakupiły dla mnie obrożę ulubionej drużyny piłkarskiej Ojczulka - Manchesteru United. Dla tych co nie wiedzą - mówią o drużynie "Czerwone Diabły". Po długich poszukiwaniach i przemyśleniach "Skąd? Jak?" w końcu Matka pewnego popołudnia odkryła sklep pik-pik.pl i tak oto do kompletu z obrożą trafiła do nas adresówka :-)



Całość przedstawia się tak:



Musicie przyznać, że całość nieźle się prezentuje. Do tego stopnia, że Człowieki w obawie przed przedwczesnym zniszczeniem kompletu nie zakładają mi go na spacery ;-) Ale w końcu kupili go dla mnie czy dla siebie?! Nie odpowiadajcie....


***

W listopadzie Matka wygrała też kilka konkursów - wszystkie na facebooku. Dwie nagrody dostaliśmy od firmy Beaphar - pastę multiwitaminową oraz przysmaki z czosnkiem. Pastę uwielbiam, a smaki na razie leżą ("zjesz najpierw te napoczęte"... bla, bla, bla...).
Kolejna nagroda przyszła do nas od sklepu Zooglobe. Trochę mniej mnie cieszy, bo jest to szampon, a szampon nie wróży nic dobrego...


***

Również sobie Matka w listopadzie sprawiła kilka psich gadżetów.
Razem z adresówką z pik-pik.pl przyjechał do Matki Kubek z Psimi Kłakami - prezent od Ojczulka. Przyznajcie, że nie ma lepszej kawy niż ta z kilkoma włoskami w środku ;-)



Następnym gadżetem jest czapka od martis.sklep.pl
Matka twierdzi, że to jedyna czapka, w której wygląda jak człowiek. Przyznaję - nie ma tragedii. Mogę z nią wyjść na spacer na osiedle ;-) Matka robiła sobie słit focię w lustrze, ale ze względu na bałagan w łazience musiała użyć fotoszopa i wkleić siebie do innego lustra ;-)



Poza tym w TK Maxxie znalazła kalendarz na przyszły rok z motywem psim i oczywiście nie mogła się oprzeć. Za miesiąc kalendarz zawiśnie nad biurkiem, a wszystkie obrazki, które się w nim znajdują będzie można zobaczyć na moim fanpage :-)



Jeden z konkursów wygranych przez Matkę na fb był bardziej dla niej. Tzn nagroda była dla niej - albumy z pięknymi zdjęciami ras psów. Wydanie dwutomowe - nada się do zjedzenia podczas samotnych pobytów w domu ;-)



Tymczasem nastał grudzień. Zobaczymy co przyniesie (oprócz prezentów oczywiście ;-)
Trzymajcie się ciepło!


sobota, 29 listopada 2014

109. Butik Z Pazurem

Pewnie wszyscy czytelnicy bloga wiedzą jak prężnie rozwija się branża zoologiczna i w jakim tempie na rynku pojawiają się nowe produkty. Wiecie, na pewno! Matka czyta bowiem Wasze blogi i stąd wie co jeszcze mogłaby kupić, jakie nowości się pojawiły, gdzie je kupić i czy warto :-)
Dziś przedstawiamy Wam Butik Z Pazurem, czyli sklep portalu zpazurem.pl :-)
Matka jakiś czas temu odwiedziła portal, lecz sklep nie robił wtedy wrażenia. Niedawno postanowiła sprawdzić czy coś się zmieniło. I zmieniło się! Jeśli szukacie świątecznego prezentu dla pupila, warto zajrzeć do butiku TUTAJ.

Co możecie znaleźć w sklepie?

Przede wszystkim produkty oryginalne, niebanalne i niespotykane - nie kupicie ich w innym sklepie zoologicznym.
Poza smyczami, obrożami, miskami, zabawkami i produktami do pielęgnacji, w Butiku Z Pazurem można kupić ozdobne muszki dla psa (w sam raz na świąteczną kolację ;-) czy kolorowe poduszki ochronne (alternatywa dla plastikowych kołnierzy weterynaryjnych).






Dla właścicieli małych piesków butik ma w ofercie torby do przenoszenia oraz schodki ułatwiające psiakom wchodzenie na kanapę ;-) Ja takich schodków nie potrzebuję, bo jestem dość skoczna, ale małe chihuahua czy inne yorki mogą mieć problem z wejściem na kanapę (przyznać się, kto nie wpuszcza psa na kanapę?)





I coś co Matkę i mnie (zwłaszcza mnie) zainteresowało szczególnie - legowiska. Mam co prawda swoją klateczkę i w niej materac, ale oczywiście śpię raczej w łóżku, albo, gdy jest mi za ciepło - w fotelu. Z tym, że człowiekowy fotel ma drewniane podłokietniki i nie jest to zbyt wygodne, bo nie można się swobodnie umościć. Upatrzyłam sobie więc w butiku swój własny fotel, w moim ulubionym, czerwonym kolorze:




Teraz tylko pozostaje napisać list do Mikołaja i może okaże się, że jednak byłam na tyle grzeczna, że zasłużyłam sobie na taki prezent ;-)


W butiku są również dostępne legowiska handmade, np. taki oto futrzak (nie wiem czy bym się oparła pragnieniu "wytarmoszeniu futrzaka"):



Oprócz tego spodobały nam się jeszcze domki dla zwierzaków (jedna słodkie, inne eleganckie). Każdy psiak i kot lubi się schować (choć koty zwykle wolą kartony ;-) Jeśli szukacie alternatywy dla prostych psich legowisk - budek, polecamy taki domek :-)



Jeśli Wy chcielibyście zrobić prezent z pazurem Waszym człowiekom, możecie znaleźć coś w zakładce "dla Ciebie". Są tam dostępne t-shirty oraz eleganckie bransoletki i breloki. Jeśli człowieki nie zasłużyły na prezent, ale mimo wszystko chcielibyście coś im podarować, możecie zafundować im gumową gruszkę do zbierania sierści :-p 







* wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony www.zpazurem.pl


sobota, 22 listopada 2014

108. Pies prawidłowo oświetlony

Pomysł na posta zrodził się kilka tygodni temu, kiedy podczas biegania mijaliśmy patrol policji. Miałam wtedy przyczepioną do obroży migającą lampkę z Trixie i Pan Policjant, kiedy mnie zobaczył powiedział do Matki: "O! Bardzo ładnie! Piesek prawidłowo oświetlony" :-) Zachwytów nad lampką było więcej, bo jeden rowerzysta nazwał mnie "kolorowym pieskiem", a inny powiedział do swojego kolegi "Ty, stary! widziałeś ten patent?!" ;-)
Ponieważ pomysł się zrodził i zaczęło się co raz szybciej robić ciemno, nadszedł czas, żeby przejrzeć zasoby i sprawdzić, które z moich akcesoriów najlepiej poradzą sobie w warunkach niepełnego oświetlenia. Zapakowaliśmy do plecaka niezbędne gadżety, kamerkę i aparat i poszliśmy testować. Braliśmy pod uwagę to jak odblaskowe nici szelek i obroży reagują na światło latarki i flesz aparatu oraz jak widoczne jest światło lampki.Oto wyniki testów w krótkim podsumowaniu i filmiku:

Szelki Juius K-9

Cena Juliusów w zależności od rozmiaru i miejsca zakupu bardzo się wahają (najmniejsze znaleźliśmy za ok. 50 zł). Nasze zostały wygrane przez Matkę w konkursie na jednym z blogów.



Szczerze mówiąc trochę się zawiedliśmy. Szelki przeszyte są odblaskowymi nićmi - wzdłuż "siodełka" oraz na pasku z przodu. Jest to jednak tylko jeden rząd nici, co może być powodem słabego odblasku. Nie robią one bowiem piorunującego wrażenia po oświetleniu. Właściwie trzeba oświetlić pod odpowiednim kątem, żeby efekt był widoczny. Zdecydowanie wypadły najgorzej wśród testowanych akcesoriów.



Szelki norweskie Trixie Fusion

Szelki można kupić już za około 20 zł. Moje są z odzysku, ale sprawdzają się świetnie jeśli chodzi o wygodę, ale nie o tym jest post ;-)


Wzdłuż wszystkich pasków wszyte są odblaskowe nici - w sumie cztery rzędy na każdym. Znacznie lepiej wypadły w zestawieniu. Ponieważ przeszyć jest więcej, nie trzeba "celować" w nici, żeby odblask był widoczny. Jednak jego zasięg również pozostawia wiele do życzenia.


Obroża Hurtta

 Moja obroża upolowane została przez Matkę w opolskim TK Maxxie za rewelacyjną cenę 8 zł. Do dziś Matka żałuje, że zakupione w tym samym miejscu i czasie szelki Hurtty okazały się ciut za małe i musiała je zwrócić.



Również przeszyta odblaskowymi nićmi wzdłuż, z tym, że w sumie są dwa rzędy odblasków. Nić jest dość gruba i bardzo dobrze widoczna po oświetleniu. Spisuje się idealnie jak na taką powierzchnie - w końcu jest jej dużo mniej niż w przypadku szelek :-) Wypadła najlepiej z akcesoriów spacerowych :-)


Chustka Trixie

W teście brała również udział chustka odblaskowa Trixie - dostanięta dla mnie od koleżanki Matki :-p Koszt takiej chustki, to kilka złotych, a można również zrobić ją samemu np. ze starej kamizelki o czym na początku roku pisali na blogu Wiktoria i Fado :-)



Może nie powinna się znaleźć pośród typowo spacerowych akcesoriów, ale jest. Można ją śmiało podszyć do jakiejś parcianej obroży i stanie się spacerowym gadżetem wieczorowym :-) Jako wskazuje nazwa chusta ma być odblaskowa i rzeczywiści spełnia tą rolę w 100 %. Szeroki pas odblasku po oświetleniu wręcz razi. Na wieczorna spacery jak znalazł, nie tylko na terenie nieoświetlonym :-)


Światełko Trixie

Matka zakupiła je dla mnie (10 zł), żebym była lepiej widoczna podczas biegania. Niekoniecznie chodziło nam o samochody, bo biegamy po chodniku w mało ruchliwych miejscach (a jak ktoś straci panowanie nad samochodem i wiedzie na chodnik, to nawet odblask mi nie pomoże ;-p ), ale o pieszych i rowerzystów...



Tak! W końcu mały czarny pies w ciemnej ulicy może zostać zdeptany, przejechany przez rower albo może zaplątać się obcemu wokół nóg, kiedy ten np zechce wykonać jakiś dziwny manewr omijając biegacza, a nie zauważając psa. Sprawdza się. Jestem zauważalna, a momentami wręcz czuję się jak gwiazda ;-)


Akcesoriów spacerowych mających poprawić widoczność psów jest na rynku bardzo dużo. Dostępne są już w większości stacjonarnych sklepów zoologicznych, a na pewno w prawie każdym internetowym. Ceny wahają się w zależności od rozmiaru, firmy, sklepu. Nie będę się rozpisywać na ten temat, bo niedawno było o tym na blogu Niuchcza, więcej możecie poczytać TUTAJ.

Ja tymczasem zachęcam do sprawdzenia efektów testów na filmiku - kombinujemy trochę z filmikami, bo YT psuje jakość, Vimeo odmawia posłuszeństwa itd. Tym razem pomógł nam Dailymotion. Mam nadzieję, że jest OK ;-) Zapraszam - w testach udział wzięły wszystkie wymienione akcesoria oraz latarka i aparat fotograficzny z fleszem ;-)




Pod filmem po prawej stronie będzie kółko, które oznacza "ustawienia" i tam można zmienić rozdzielczość na lepszą :-)


niedziela, 16 listopada 2014

107. Kilka słów o... obroży od FSDesign4Dogs

Jakiś czas temu dostałam do testów obrożę od FSDesign4Dogs - Akcesoria dla Twojego psa. Pierwszy raz na blogu pojawia się recenzja obroży, mam nadzieję, że wspomnę o wszystkim o czym wspomnieć należy.

FSDesign4Dogs, to akcesoria stworzone dla waszych pupili, każda rzecz jest szyta według indywidualnych potrzeb psa oraz jego właściciela. Każdy produkt wykonywany jest ręcznie z najwyższą dbałością o szczegóły i jakość, z uwzględnieniem szczególnych wymagań klienta. W ofercie znajdują się, smycze, obroże, szelki, a także legowiska, ubranka i dodatki (adresówki i chustki).

Wybraliśmy do testów jedną z obroży, które były dostępne od ręki - fioletową o szerokości 1,5 cm, z alcantary. Matka mogła zdecydować się na trochę szerszą obrożę, bo wszystkie, które mam mają około 2,5 cm szerokości i ta trochę mnie dławi. W zasadzie to moja wina, bo ciągnę jak lokomotywa ;-)

Pierwsze wrażenie:
Pierwsze na co Matka zwróciła uwagę po otwarciu przesyłki, to staranne wykonanie obroży oraz kolor - ładny, intensywny fiolet :-)
Do tego bardzo ładnie w niej wyglądam - nie wiedziałam, że fioletowy, to taki twarzowy...tfu! Pyszczkowy kolor :-)




Materiał:
Alcantara to materiał używany głównie w produkcji tapicerki meblowej, samochodowej. Jest mieszanką włókien poliestru i poliuretanu, choć z powodzeniem imituje skórę. Jest materiałem bardzo wytrzymałym, pod warunkiem systematycznej pielęgnacji.
Alcantara jest materiałem "przyjaznym" dla sierści - łatwo się po niej ślizga i nie wyciera włosa. 




Niestety brud dość łatwo się jej czepia. Wiem to, bo obroża towarzyszyła mi non-stop przez prawie dwa miesiące. Kąpała się w błocie (dwukrotnie) i w kamionce. Po kąpieli w błocie była czyszczona miękką gąbką i wodą z dodatkiem delikatnego detergentu. Z codziennym brudem całkiem nieźle poradził sobie... szampon do obuwia :-)
Ale uwaga! Pod wpływem wody materiał może farbować - jasna sierść po kąpieli w kolorowej alcantarowej obroży może wymagać odświeżenia. Matka sprawdziła doświadczalnie - odsączając nadmiar wody po czyszczeniu w ręcznik papierowy, który zrobił się lekko różowy ;-)


Obroża towarzyszyła mi podczas tych zabaw ;-)




Klamra:
Bardzo solidna, mimo, że dość niewielka. Matka obawiała się, że może nie wytrzymać mojego ciągnięcia, jednak sprawdza się idealnie. 
Wspominam o niej, ponieważ Matka niedawno była zmuszona kupić nową klamrę do jednej z moich obroży i kupiona w pasmanterii klamra była baaardzo kiepskiej jakości. Zakup porządnej klamry nie jest więc taką prostą sprawą ;-)




Elementy metalowe:
Wszystkie pozostałe elementy poza klamrą są metalowe - sprawia to, że obroża jest mocniejsza i wygląda bardziej elegancko. 
Na początku irytowała Matkę wielkość kółka do przypięcia smyczy. Na pewno wielkość jest uzależniona od szerokości obroży, ale kółko w mojej jest dość małe. Kilkukrotnie Matka wkurzała się, że nie może go znaleźć, gdy chciała np. szybko zapiąć mnie na smycz w awaryjnej sytuacji. Ostatecznie jednak stwierdziła, że właściwie jest to plus - w końcu im mniej odstających elementów tym lepiej (np. w przypadku zabawy z innym psem czy buszowaniu po krzakach).



Logo:
Jest to jedyny element, do którego możemy się przyczepić. Już nowe logo nie prezentuje się rewelacyjnie, a po kąpielach w błocie i czyszczeniu gąbką (logo nie było szorowane), materiał na którym znajduje się aplikacja "rozchodzi się" i wygląda bardzo brzydko. Jeszcze jedno, dwa czyszczenia i obawiamy się, że całkiem odpadnie. Szkoda, bo jest to swego rodzaju reklama sklepu.


* Ciemny kolor obroży na zdjęciach przedstawiających szczegóły jest wynikiem tego, że były wykonywane, gdy obroża była jeszcze mokra. W rzeczywistości ma intensywny kolor :-)


Śledzimy z Matką profil firmy na fb i wiemy, że ciągle się rozwija i wprowadza do swojej oferty nowe produkty, z czego bardzo się cieszymy, bo akcesoria szyte na zamówienie są dużo fajniejsze niż gotowce oferowane przez sklepy zoologiczne. Liczymy na to, że logo zostanie dopracowane - w końcu to wizytówka firmy. Zapraszam również Was do obejrzenia oferty FSDesign4Dogs ;-)