Temat może nie jest najprzyjemniejszy, ale za to ciągle "na czasie". Dlaczego? Ano na przykład dlatego, że akurat trwają wakacje, a jak wakacje, to i wyjazdy, a jak wyjazdy, to akurat nie zawsze tam, gdzie może sobie wymarzyliśmy. Ciągle na właścicieli psów nakłada się zakazy, m. in. dlatego, że nie każdy uważa, że sprzątanie po psie to jego obowiązek. Niestety ciągle jeszcze zdarzają się przypadki, że właściciele myślą sobie, że pies to pies, trawa to trawa i jak ten pies ma ochotę na tej właśnie trawie, to niech zrobi "udam, że nie widzę". Trzeba zdać sobie jednak sprawę, że takie zachowanie jednej osoby ma wpływ na postrzeganie całej psio-ludzkiej społeczności. I wcale się nie dziwię plażowiczom, właścicielom kempingów i administracji rekreacyjnych terenów zielonych, że nakładają jakieś ograniczenia.
Matka sprząta, owszem. Trochę gorzej z Ojczulkiem :-p On jakoś nie może się przełamać. Owszem, jak trzeba, jesteśmy gdzieś w centrum albo na ładnym, czystym skwerku, to sprzątnie. Wychodzi on z założenia - podobnie z resztą jak mama Matki - że trawniki są dla psów. Chociaż inaczej spaceruje się po wsi, gdzie na 100 psów tylko 5 spaceruje na smyczy i załatwia swoje potrzeby na wiejskich trawnikach, a inaczej po miejskim osiedlu, gdzie non-stop chodzi 20-30 psów na trawnik o ograniczonej powierzchni.
Krążyła kiedyś anegdota w internetach o pewnej blond pani, która miała różowe ubrania, maleńkiego yorka, ubranego w różową sukieneczkę, zapiętego na różową smycz i obrożę. Po tym jak ten york zrobił kupkę (zapewne różową), pani wyjmowała z różowej torebki różową rękawiczkę gumową i zbierała kupkę do różowego woreczka :-) Śmieszne? Może i tak, ale czy to ważne, że akurat róż dominował w tej opowieści? Ważne, że pani zdawała sobie sprawę, że pies, to pies, nieważne czy york czy kaukaz i nie było dla niej problemem posprzątanie po swoim psie.
Matka natomiast sprząta już w większości przypadków. Nie myślcie sobie, że Matka jest jakąś fanatyczką, zbiera kupy i je kolekcjonuje! Co to, to nie! Najchętniej w ogóle nie zbierałaby kupek, bo:
Po pierwsze: idąc po jedną moją kupę, zwykle na bucie zgarnie po drodze dwie inne (których inni właściciele psów nie posprzątali. A może to moja, której nie sprzątnął Ojczulek?).
Po drugie: przecież taka kupka szybciej rozłoży się na trawniku (gdzie wykończy ją szybko zmienna pogoda), niż w plastikowym worku, nawet biodegradowalnym. Chodzi oczywiście o okres wiosenno-letnio-jesienny.
Matka nie zbiera zawsze. Jeśli akurat zachce mi się podczas deszczu, to nie zbiera. Po deszczu znikną wszystkie ślady zbrodni. Nie wciska się w zarośla, w krzaki (nawet w centrum miasta), żeby za wszelką cenę sprzątnąć to, co pozostawiłam. Nie wygrzebuje z wysokich traw i nie przynosi z terenów "niezaludnionych" (wały, łąki i pola, śródleśne ścieżki).
Okres zimowy, to już zupełnie inna bajka. Wszyscy bowiem na pewno znacie te widoki, kiedy temperatura wzrasta, nadchodzą roztopy, a spod śniegu ukazuje nam się widok świeżych PSIEbiśniegów. Niestety, mróz nie sprzyja rozkładowi, dlatego też Matka zimą sprząta zawsze! Przysypywanie śniegiem, to nie jest rozwiązanie, a przy okazji zbierając taką kupę możecie sobie ogrzać rękę w zimny dzień ;-)
Oprócz względów estetycznych oczywiści dużą rolę mają tu względy finansowe - za niesprzątnięcie można bowiem dostać mandat nawet do 500 zł (a w niektórych regionach kraju podobno nawet 1000 zł). Nie wiem czy to dużo, ale Matka twierdzi, że całkiem sporo, jak za g**no ;-)
W Opolu zdarzały się przypadki, że SM, pytała spacerowiczów z psami, czy mają przy sobie worek na kupę. W sumie co ich to obchodzi, przecież jest obowiązek sprzątania, a nie noszenia worków, więc jeśli ktoś ma ochotę, to może sobie sprzątać nawet gołą ręką!
Druga sprawa, że miasto zaczęło montować specjalne kosze na psie odchody, ale dołączone do nich papierowe torebki zostały pokradzione (nie wiadomo czy dla zabawy przez dzieci, czy ktoś sobie do nich pakuje drugie śniadanie). Mimo inicjatywy miasta, pojemników wciąż jest za mało.
Jeśli chodzi o samą czynność - co zrobić, żeby sobie ją umilić?
Otóż, można kupić sobie na początek ładny podajnik na worki, który przypinamy do smyczy. Ważne, żeby łatwo wyciągać z niego worki. Nasze doświadczenia:
- mieliśmy czarny plastikowy podajnik z Trixie z okienkiem na worki z boku. Wygodnie się je wyciągało, ale sam podajnik miał w zwyczaju się otwierać (dekielek był wciskany, a nie zakręcany), podpięty do flexi robił dużo hałasu, obijając się o nią, a także spotkanie ręki z rozhuśtanym plastikiem nie było najprzyjemniejsze - do kupienia praktycznie w każdym sklepie zoologicznym;
- niebiesko-pstrokato-czarny podajnik, materiałowy, w kształcie tuby jest lekki i nie obija się o flexi, można go wyprać w razie potrzeby, "ładowany od góry", wieczko zapinane na suwak. Niby wszystko ok, ale ten otwór na dole, to jakiś koszmar! Matka zawsze się denerwowała i wyjmowała worki przed pójściem na spacer, bo kiedy ciągnęła za koniec, rolka robiła się co raz ciaśniejsza i worka nie dało się wyciągnąć. Co się Matka namęczyła z tymi workami stojąc nad aromatyczną kupą, to jej. Potem znalazła patent na wyciąganie (w międzyczasie znalazła też nowy podajnik) - zakupiony w TK Maxx ;
- Superbone-niewielki elegancki podajnik, wyglądający jak mały portfelik. Wygodnie zmienia się rolkę i bardzo wygodnie wyjmuje worki - do kupienia w zooplusie;
Oczywiście podajników jest bardzo wiele, plastikowe, z materiału, w różnych kolorach i kształtach. Zwykle można kupić w sklepie zoologicznym, ale można też skusić się na samodzielne uszycie np.z filcu (jeśli ktoś ma takie talenty i chce mieć niepowtarzalny gadżet).
Następnie woreczki. Nasze różowe (ooo! Matka jest różową damą z opowieści!;-) i niebieskie zakupione w Pepco za 6,99 zł (w Netto są podobne i tańsze, ale Matka nie miała po drodze). Worki obecnie też już są do kupienia w każdym zoologu. Czarne z "portfela" dołączone były do zakupu, natomiast fioletowe, które widać na zdjęciu (wystają z podajnika), to straszna porażka. Kupione w TK Maxx za 19,99 zł (8 rolek). Są okropnie przezroczyste, więc widać co tam akurat niesiecie (na pewno wszyscy się domyślają, ale nie każdy chce to oglądać).
Na rynku jest mnóstwo worków do wyboru: kolorowe, pachnące, papierowe z dołączoną papierową łopatką. Można je kupić na rolki lub w całym "ekonomicznym" opakowaniu.
Jest też mnóstwo gadżetów dla "zbieraczy": łopatki - w kształcie klipsa (na które zakładamy worek, a potem "zwalniamy" klipsa i już!), krótkie kieszonkowe i długie na rączce, przydatne dla osób starszych i tych, którzy z różnych przyczyn się nie schylają (z przyczyn zdrowotnych lub z lenistwa).
Tak więc temat jest długi jak papier toaletowy, a ilu właścicieli, tyle pewnie opinii i okoliczności, w których sprzątają, a w których nie. Gratulacje dla tych, którzy dotrwali do końca tego g******ego tematu (przepraszam za wyrażenie). Chętnie poznam Wasze opinie na temat sprzątania :-)
Tak więc temat jest długi jak papier toaletowy, a ilu właścicieli, tyle pewnie opinii i okoliczności, w których sprzątają, a w których nie. Gratulacje dla tych, którzy dotrwali do końca tego g******ego tematu (przepraszam za wyrażenie). Chętnie poznam Wasze opinie na temat sprzątania :-)
Spójrz na mnie Matka! Czy naprawdę myślisz, że to ja zostawiłam tą kupę w przedpokoju?! :-)
Mimo , że śmierdząca sprawa , to jednak jak ważna .... ja do sprzątania korzystam ze śniadaniówek ( zakładam , że nie bio :( ) zawsze mam ich pełno po kieszeniach ;) , na moim osiedlu to raczej nikt nie sprząta ; ale nie ma tez koszy odpowiednich do tego celu / a często w pobliżu i normalnych - a nie będę z kupą chodzić szukając kosza przecież :( , jednak zawsze na wyjazdach dbamy aby nasze milusińskie nikomu nie wadziły ...dobrze jest przecież usłyszeć wynajmując domek " że piesek ( czy dwa jak u mnie ) to żaden problem :)
OdpowiedzUsuńZ tym kupowaniem woreczków na odchody w każdym sklepie zoologicznym to jednak pewne nadużycie. Zwykle robię psie zakupy przez Internet i zamawiam wszystko czego potrzebuję w większych ilościach, ale kilka razy zdarzyło mi się wejść do osiedlowego zoologa po woreczki właśnie. Za pierwszym razem wykupiłam ostatnią paczkę, a potem woreczków nigdy już tam nie było :P
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że to dlatego, że tak dobrze się sprzedają, a nie dlatego, że nie zamawiają, bo nie ma na nie popytu ;-)
UsuńNiestety! Pytałam. Nikt oprócz mnie ich nie kupował.
UsuńW następnym poście miałam też właśnie opisywać ten temat, ale widzę, że ktoś mnie ubiegł ;)
OdpowiedzUsuńAle to dobrze - im więcej wpisów, tym większa nadzieja, że więcej ludzi uświadomi się w tym temacie.
Ja w mieście zawsze sprzątam po mojej suczce, bo jednak mnie samą denerwuje, gdy jakiś pies narobi koło placu zabaw na dzieci, a właściciel ma to głęboko w poważaniu. Ogólnie mieszkam na wsi, wiec ze sprzątaniem nie mam problem, bo nawet, gdy pies narobi na spacerze po polach to raczej wątpię, że ktoś z innym psem (oprócz mnie) jeszcze kiedyś tam przejdzie. Zdarza się coś takiego, jednak bardzo rzadko, bo moja suczka nienawidzi załatwiać swoje potrzeby poza domem, więc mi jeszcze nigdy się nie zdarzyło na spacerze na wsi czekać, aż mój pies się załatwi. W mieście, jednak jak wiadomo pies nie ma jak załatwić się w bloku, więc w tym wypadku musi skorzystać z publicznego trawnika. Jestem za woreczkami i pojemnikami (my posiadamy niebieski *.*) choć jak na razie nie widać, żeby się to przyjęło wśród osób posiadających czworonogów. Obserwuję i staję się stałą czytelniczką.
OdpowiedzUsuńZapraszam do nas --->http://jaimojaspanielka.blogspot.com/
H&F
A moja babcia jest zwolenniczką przezroczystych woreczków, ponieważ bierze pod uwagę względy finansowe i zwyczajnie wychodzi ją to taniej. Ale ja chyba wolę zapłaci więcej i miec woreczek kryjący :)
OdpowiedzUsuńU nas na osiedlu znam jedną osobę (oprócz mnie), która sprząta po swoim psie. SM nie chodzi,więc już nawet nikt nie udaje że nie widzi,nawet nad samym pięknym kanałem gdzie biegają dzieci i nie tylko. Może tabliczki i kosze ułatwiłyby sprawę,ale nic takiego nie ma..
OdpowiedzUsuńNiestety, myślę, że powinny być skrzynki z woreczkami na psie odchody. Jednak ja sprzątam zwykłymi, przezroczystymi workami.;)
OdpowiedzUsuńMnie kiedyś tata przywiózł z targów zoologicznych złoty portfelik, który jak się potem okazało był podajnikiem na woreczki na kupę. Teraz jest wiele takich gadżetów, ułatwiających nam sprzątnie, które opisałaś, jednak szkoda, że nie wszyscy z nich korzystają :c. Mieszkam na wsi, a mój pies załatwia się głównie na trawniku, więc korzystam z nich najczęściej tylko na szkoleniu, a na spacerach nigdzie nie widać kup. Gdy mieszka się w bloku, to niestety zawsze widać kupy, trawniki są równo przystrzyżone no i właścicielom często się nie chce. Naprawdę świetny post, lepiej bym tego tematu nie ujęła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, Maria i Harry.
Trzy lata temu ludzie dziwnie na mnie patrzyli kiedy sprzątałam po psie, teraz uśmiechają się z aprobatą. Świadomość wzrasta, koszy przybywa, może będzie lepiej... Nawet woreczki zaczynają pachnieć lawendą :-)
OdpowiedzUsuńWszystkim, którzy się brzydzą polecam choć raz przewinąć niemowlaka "umorusanego" po pas - to hartuje, wierzcie mi.
Sprzątajmy po swoich psach, zwłaszcza na osiedlowych trawnikach !
My sprzątamy prawie zawsze, zostawiamy jednynie na terenach 'niezaludnionych' ;) Kupujemy kryjące, czarne worki, takie które na pewno są bio (a niestety nie wszystkie są, większość tańszych się nie rozkłada...).
OdpowiedzUsuńKoszy u nas na osiedlu całkiem sporo, parę osób widziałam sprzątających, ale nadal więcej udaje, że nie widzi co robi ich pies na małym trawniczku :( Ale nie powiem - od zimy nie wdepnęłam w żadną niespodziankę idąc sprzątnąć po Małej Czarnej, więc jest lepiej :D
Skoro samo sprzątanie kupy nie jest zbyt przyjemne, to co za różnica, czy woreczek jest różowy i pachnący, czy przezroczysty? Dla mnie żadna. Ale może komuś ułatwia to przekonanie się do zabrania ze sobą tak obrzydliwego pakunku. Zbieram kupy tak samo jak ty, w krzaki nie wchodzę ;) .
OdpowiedzUsuńPrzy tekście "Przysypywanie śniegiem, to nie jest rozwiązanie, a przy okazji zbierając taką kupę możecie sobie ogrzać rękę w zimny dzień ;-)" parsknęłam ze śmiechu, w ogóle cały post - majstersztyk! Nie sądziłam, że można tak zgrabnie o kupie pisać :))
OdpowiedzUsuńJa sprzątam na terenach zaludnionych, w mieście nawet na trawnikach. Nie sprzątam w lesie, na terenach dzikich:) Osobiście jestem fanką podajnika i worków, które przyszły w pudełku z Animiboxa - są małe, fajne, praktyczne, a torebki pachną lawendą :) Z tego co pamiętam worki Lidlowe też pachną, generalnie kupa dla mnie kupą jest i kupą pozostanie, dlatego przezroczystość worków nie gra roli :) \Głównym moim problemem jest brak śmietników - ani to iść na godzinny spacer z g*wnem w garści, ani zostawić...co robić, jak żyć?
My osobiście mamy kosteczkę na woreczki przy nerce, jednak jest bardzo uciążliwa i zastanawiam się nad kupnem czegoś materiałowego :)
OdpowiedzUsuńA post bardzo ciekawy, nie sądziłam, że ż tyle na ten temat można napisać :P
Mój blog KLIK
POZDRAWIAMY H&O
Większość ludzi ma podejście: ,,sprzątać po psie? chyba zgupiałaś" ale jak wdepnie, to nie jest tak kolorowo :P
OdpowiedzUsuńZawsze mam przy sobie jakieś woreczki :)
Bardzo ciekawy post :)
Pozdrawiamy, Ola i Piano :)
Jako osoba sprzątająca po swoim psie bardzo się wkurzam, gdy inni właściciele tego nie robią. Człowiek się stara, żeby "cywile" mieli dobre zdanie na temat czworonogów i ich właścicieli. Spotkałam się z opinią, że najlepiej byłoby wytruć wszystkie psy i ich właścicieli, bo wszystko jest zas**** - wiem, że to już groźba karalna, nie zmienia to jednak faktu, że ludzie mają dość kup. Do tego dochodzi jeszcze problem pasożytów - małe dziecko w kontakcie z takim obiektem może złapać jakieś paskudztwo. Przyłączam się do apelu :)
OdpowiedzUsuńCałkiem fajny artykuł.
OdpowiedzUsuń