niedziela, 26 października 2014

104. Kilka słów o... kapsułkach na skórę i sierść Gammolen

Na pewno słyszeliście preparacie Gammolen. Pewnie wielu z Was miało okazję również go testować. Ja też miałam tą przyjemność. Jakie wrażenia? O tym za chwilę. Na początek tytułem wstępu kilka słów o samym preparacie.

Co to jest Gammolen?

Kapsułki Gammolen, to suplement diety dla psów i kotów, wspomagają funkcję skóry w dermatozach i nadmiernym wypadaniu sierści.
Poprawia wygląd sierści - efekty widoczne już po 2 tygodniach stosowania.




Skład:

Gammolen jest unikalną kompozycją olejów roślinnych, w której proporcje kwasów tłuszczowych omega 6 i omega 3 zostały specjalnie dobrane dla uzyskania najlepszego efektu.

Skład jednej kapsułki: olej z ogórecznika i olej lniany tłoczone na zimno w kapsułce żelatynowej (Skład otoczki: żelatyna wieprzowa, glicerol).
Zawiera omega 3 i omega 6 w proporcjach specjalnie dostosowanych do organizmu psów i kotów.
Proporcje te ustalono zgodnie z wynikami badań, które potwierdzają, że w profilaktyce chorób skóry i okrywy włosowej istotne znaczenie ma nie tylko sama suplementacja, ale także odpowiednia proporcja stosowanych kwasów tłuszczowych. Forma kapsułki zapewnia aktywność składników i ułatwia podanie.




Ponieważ nie mam większych problemów ze skórą i sierścią Matka postanowiła podzielić testy na dwa etapy: linienie wiosenne i jesienne. Gammolen miał wzmocnić moją skórę i poprawić jakość nowej okrywy włosowej.
Linienie wiosenne było dla człowieków bardziej dotkliwe, bo zmieniałam dużo grubej, zimowej sierści na letnią, która jest mniej obwita. I tu również skupialiśmy się bardziej na doznaniach orga..., ogra... Matka, ratuj!
- "Organoleptycznych Boniaczku..."
O, to to! Organo... no tych! Doświadczalnych! :-) A więc człowieki głaskały, tarmosiły, patrzyły i podziwiały. Podziwiały zmniejszającą się ilość włosów na panelach. Specjalnie nie było odkurzania pokoju, żeby sprawdzić jak szybko narastają koty. Zwykle mnożyły się, jak to koty, w ekspresowym tempie. A po Gammolenie? Człowiekowy test wykazał, że koty mnożyły się wolniej - po tygodniu było tyle, ile wcześniej spadało ze mnie w ciągu mniej więcej trzech dni. Czyli można byłoby powiedzieć, że populacja kotów spadła o połowę ;-)
Matka zauważyła też, że mój włos stał się bardziej sprężysty i rzeczywiście był mocniejszy - można to było wyczuć przy zwykłym głaskaniu - te efekty zauważyła po ok. 3 tygodniach.
Do tego sierść stała się błyszcząca, na co zwrócili uwagę... turyści na szlaku w Karkonoszach ;-)
Otóż w kwietniu, gdy schodziliśmy ze Śnieżki, pod koniec trasy mijaliśmy grupę turystów, którzy siedzieli po dwóch stronach szlaku na ławkach. Wystraszyłam się trochę takiej liczby osób, a oni zaczęli zachęcać mnie do dalszej drogi. Po wymianie kilku zdań z moimi człowiekami, turyści dowiedzieli się, że jestem adopcyjniakiem, stąd niektóre moje lęki. Nagle jedna Pani zawołała: "Widać, że piesek zadbany, tak mu się sierść lśni". A to wszystko dzięki Gammolenowi (to po ok. 6-ciu tygodniach stosowania).





Drugi etap to przygotowany specjalnie dla Was "efekt widoczny już po dwóch tygodniach stosowania". Jak się potoczył ten etap? Sprawdźmy.

  • na początku przyjęliśmy punkt 0. To data kiedy byłam porządnie wyczesana 
  • następnie po dwóch tygodniach był punkt 1. Czyli czesanie bez stosowania preparatu. 
  • kolejnym etapem był punkt 2 - ostatni, czyli czesanie po dwóch tygodniach stosowania preparatu  
Między kolejnymi czesaniami celowo robiliśmy taki sam odstęp czasowy, żeby włos miał tyle samo czasu na rośnięcie (lub wypadanie) - po dwóch tygodniach bez Gammolenu i dwa tygodnie z jego podawaniem.

Czy jest efekt? Czy ilość sierści wyczesanej ze mnie zmniejszyła się? 

PUNKT 1 (czesanie "zwykłe")




PUNKT 2 (po dwóch tygodniach stosowania Gammolenu)




Matka starała się, żeby zwartość i grubość włosowej kupki była za każdym razem podobna. Jak widać włosów jest odrobinę mniej. Na pewno poprawiła się też jakość włosa - nie jest już taki suchy jak wcześniej (może nie widać tego na zdjęciu - musicie uwierzyć nam na słowo :-)

Większość z psów nie ma problemu z przyjmowaniem preparatu, bo jest on olejem (a psy przecież lubią oleje) i osłonka jest lekko słodkawa. Ja niestety we wszystkich tabletkach węszę spisek, więc człowieki wrzucały mi je do jedzenia (mokra karma z ryżem), a czasem musiały podawać mi bezpośrednio do paszczy, bo wypluwałam w trakcie jedzenia :-p 
Ale udało się i testy zostały przeprowadzone!
Jak sprawdza się Gammolen w walce z dermatozami - tego na szczęście nie musimy sprawdzać. W moim przypadku efekty rzeczywiście były wyraźnie zauważalne po ok. miesiącu stosowania - mocna, sprężysta i błyszcząca sierść + zmniejszone wypadanie kłaków. Dlatego, jeśli chcecie poprawić jakość włosa Waszych psiaków,  z czystym sumieniem mogę polecić preparat Gammolen :-)



***

A tu jeszcze dwa zdjęcia z Karpacza - wtedy została pochwalona jakość mojej sierści ;-)



wtorek, 14 października 2014

103. Dzień Otwarty - Schronisko w Opolu

W sobotę 11.10.14 odbył się dzień otwarty schronu. Schronisko jest otwarte codziennie (oprócz świąt), ale tego dnia do dyspozycji zainteresowanych było wielu wolontariuszy, którzy chętnie odpowiadali na wszystkie pytania i opowiadali o psiakach mieszkających aktualnie w schronie. Można było również zobaczyć jak wygląda szkolenie schroniskowych psów (którym zajmuje się Pani Grażyna Wilińska, ze szkoły tresury psów LIM). O 14:00 na łące niedaleko terenu schroniska spotkali się właściciele psiaków adoptowanych - nie było nas dużo, ale za to wszystkie psiaki świetnie się dogadały, a właściciele mogli podzielić się doświadczeniami. W zasadzie ponad połowa z psiaków obecnych na spotkaniu miała problemy behawioralne, więc człowieki trochę odetchnęli z ulgą, że nie jestem jakimś ewenementem. Poza tym cieszyli się, że mimo tych problemów psiaki trafiły do tak wspaniałych, cierpliwych ludzi :-)







I jeszcze krótki filmik, dla tych, którzy jeszcze nie widzieli na fp, a chcieliby zobaczyć :-)



Podaję link, ponieważ Matka nie korzysta z YT a ładowanie go potrwa wieki ;-)

środa, 8 października 2014

102. Po co biegać z człowiekami?

Agnieszka i G'Iro zastanawiali się niedawno po co biegać z psem. Przeczytaliście? To teraz zastanówmy się dlaczego właściwie biegamy z człowiekami :-)

Dlaczego Matka w ogóle zaczęła biegać? Ano zapewne dlatego, że bieganie stało się modne. Jeżdżenie na rowerze jak wiecie nie specjalnie jej wyszło na zdrowie, a można powiedzieć, że stała się częściowo niesprawna (ale już pracuje nad odzyskaniem całkowitego wyprostu łokcia ;-)
Matka stwierdziła, że biegając nie będzie rozwijać aż takich prędkości, żeby móc się boleśnie poturbować, choć jak wiadomo bieganie też może powodować pewne kontuzje. Zacznijmy od tego, że Matka nigdy biegać nie lubiła, tym bardziej dziwi mnie, że się zdecydowała. Dziwi i cieszy. Z resztą podobno książek też nie lubiła czytać kiedy była do tego zmuszana, teraz natomiast całkiem chętnie po nie sięga.
Matka nie kupowała specjalnych strojów, bluzeczek, spodenek itp. Wyciągnęła z szafy legginsy bawełniane, podkoszulkę, luźną bluzę, opaskę, żeby jej uszu nie przewiało. Właściwie jedyne co zakupiła, to buty (choć też nie jakieś bardzo drogie), bo wygodne buty to podstawa oraz opaskę na telefon, w którym ustawia sobie aplikację pomagającą nam kontrolować czas.
Zaczęłyśmy biegać powoli, biegamy interwałami. Pomału, po dwa kilometry. Jak to mówią "Nie od razu Karchów zbudowano"... czy jakoś tak... ;-)

Pamiętajcie, aby dobrze dogadywać się z psem i nauczyć go podstawowych komend. Ja na początku wyrywałam do przodu, jak tylko widziałam, że z marszu przechodzimy do truchtu. Po kilku powtórzeniach zrozumiałam, że nie o to Matce chodzi i teraz dogadujemy się całkiem nieźle jeśli chodzi o trasę. Wiem też, że kiedy jest bieganie, to mam biec, a wąchanie będzie potem (na początku każdy krzak mnie wzywał zapachem). Matka próbuje mnie także nauczyć kierunków, żeby nie musiała "sterować" smyczą.


Po co biegam z Matką?

To pytanie należałoby raczej skierować do niej, bo jakby nie było, to ona zdecydowała o tym, że będziemy biegały razem :-) Właściwie powody są podobne do Agnieszkowo - G'Irowych :-)
  • po pierwsze Matka czuje się bezpieczniej w moim towarzystwie - może nie jestem duża i silna, ale potrafię narobić hałasu i już dwa razy pokazałam, że skutecznie odstraszam "zaczepiaczy". Raz Matkę chciał zaczepić niejaki Mariusz (to długa historia, generalnie zaczepia dziewczyny, zaczyna znajomość dość bezpośrednio i jest natarczywy). Matka zawsze miała problem, żeby się go pozbyć. Gdy go obszczekałam wystarczyło "odejdź, bo pies cię ugryzie", aby Mariusz odpuścił. Raz jedna natarczywa baba bardzo chciała, żeby Matka dołożyła jej się do wina, więc obszczekałyśmy ją razem (tzn. Matka krzyknęła, bo grzeczne prośby nie docierały) i też dała za wygraną
  •  po drugie bieganie w samotności, to żadna frajda. Wiem, że Matce sprawia przyjemność fakt, że nie biega sama. A Ojczulka jak dotąd nie dało się namówić (choć już jest postęp - kupił buty ;-)
  • po trzecie Matka nie zawsze ma czas, żeby pójść ze mną na długi spacer i trochę mnie zmęczyć. Wtedy najlepszą opcją jest bieganie. Najpierw pokonujemy  nasz umówiony dystans biegusiem, a potem jeszcze zwykle 15 minut wracamy do domu, wtedy mogę sobie swobodnie powęszyć, przeczytać wszystkie ploteczki pozostawione na okolicznych krzakach ;-)
  • dla nas jest jeszcze jeden ważny powód - właściwie nie mogę uprawiać żadnego sportu, a bieganie jest sportem raczej dla Matki niż dla mnie. Dlaczego? Podczas takiego biegu ja mam tempo identyczne z tym spacerowym. Z tą różnicą, że na spacerze na smyczy ciągnę do przodu, a smycz stawia mi opór. Podczas biegania utrzymuję ten sam krok, tyle że Matka dotrzymuje mi kroku i nie musimy się ze sobą szarpać :-) Jest to więc mój naturalny, niczym nie wymuszony chód. Natomiast wiem, że niestety, jeśli Matka będzie kiedyś chciała pokonywać długie dystanse, ja będę zostawała w domu :-( Dwa kilometry, to sobie mogę dreptać, ale jeśli Matka kiedyś osiągnie więcej, przestanie mnie ze sobą zabierać :-(



Oczywiście jest mnóstwo pozytywów wynikających z biegania. Ruch zawsze był ważny, nie tylko dla człowieków, ale i dla sierściuchów. Tym bardziej cieszę się, że Matka w końcu poświęca kilkanaście minut dziennie na wysiłek. Bieganie poprawia ogólnie jej kondycję, wzmacnia organizm, wpływa pozytywnie na układ oddechowy i układ krążenia, poprawia metabolizm. Więcej o pozytywach możecie przeczytać TUTAJ.


O czy należy pamiętać trenując z psem?

Jesteśmy z Matką na wstępnym etapie i nie chcemy się zbyt wymądrzać. Jest jednak kilka rad uniwersalnych, których i my możemy udzielić :-)

  • rozgrzewka - na pewno przed bieganiem trochę się rozgrzewacie, rozciągacie mięśnie. A pies? Możecie puścić na chwilę psa, rzucić mu piłkę, powtórzyć jakieś sztuczki (slalom, obroty, cofanie, stójka turlanie), poćwiczyć równowagę. Ja mam intensywną rozgrzewkę w domu, bo zwykle jestem tak podniecona faktem, że Matka ubiera buty do biegania, że dosłownie włażę na wszystkie meble! Wykonuję podskoki, obroty wokół własnej osi, wskakuję i zeskakuję kilkunastokrotnie na łóżko, fotel, potem szybkie zbieganie ze schodów i krótkie (2,5 metrowe zrywy na długość smyczy), a potem zaczynamy interwały.
  • załatwienie potrzeb - pamiętajcie, aby dać psu chwilę dla siebie przed bieganiem. Nikt nie lubi biegać z pełnym pęcherzem i jelitami - będziemy potem dotrzymywać Wam grzecznie kroku, zamiast rozglądać się za toaletą 
  • dostosowanie trasy - zarówno do możliwości swoich, jak i psa. Pamiętajcie, żeby nie porywać się od razu na długie dystanse i nie próbujcie udowodnić sobie i innym, że możecie przebiec już pierwszego dnia maraton, nie o to w tym chodzi. My biegamy interwałami, co pomaga nam stopniowo zwiększać dystans i zmniejszać częstość przerw ;-) Pamiętajcie też, aby dostosować wysiłek do rasy i wieku psa, -wiadomo, że półtoraroczny, lekki, zdrowy, średniej wielkości kundelek będzie w stanie pokonać większy dystans niż 8 letni labrador :-)
  •  pogoda - jeśli jest bardzo zimno lub bardzo gorąco lepiej odpuścić. Niekoniecznie jest to dobra pogoda zarówno dla Was jak i dla psa. Nie mówię tu, żeby odpuszczać czy szukać wymówki do zrezygnowania z treningu, kiedy pada letni deszczyk, ale na pewno jesteście w stanie odróżnić jakie warunki nie sprzyjają bieganiu
  • pożywienie - pamiętajcie o dobrej karmie dla swojego psiaka (dla siebie z resztą też ;-). Jeśli pies często towarzyszy Wam w treningach dobrze byłoby zmienić mu pokarm na ten, przeznaczony dla psów aktywnych. Należy pamiętać również, żeby karmę podać psu odpowiednio wcześniej przed bieganiem (nie wskazane jest również picie tuż przed biegiem) - może to doprowadzić do skrętu żołądka
  •  kontrola weterynaryjna - każdego biegającego psa należy od czasu do czasu "sprawdzić", wszak sportowcy również są pod stałą opieką lekarza :-)
  • zabezpieczenie przez insektami - jeśli biegacie głownie w lesie koniecznie zabezpieczcie swoje psy przed kleszczami, komarami - na rynku jest mnóstwo preparatów, od kropli, przez obroże, spray'e, pudry, naturalne olejki, aż po ultradźwiękowe odstraszacze insektów. Również po każdym bieganiu w lesie należałoby psa dokładnie obejrzeć i sprawdzić pod kątem "pasażera na gapę" 





Zaawansowanym biegaczom polecamy udział we wszelkiego rodzaju zawodach - zwykłych miejskich podbiegach czy zawodach w Canicrossie. Nam również marzy się taka impreza, ale podejrzewam, że pozostanie nam dogtrekking lub ewentualnie jakaś krótka trasa. Tymczasem mamy wstępny plan na bieganie z Agnieszką i G'Iro, więc powolutku sobie trenujemy i może na wiosnę podejmiemy wyzwanie :-)